PS: Nowy rozdział: 21 listopad.
Dave patrzył uważnie na Madison. Ta milczała ze wzrokiem ponownie wkutym w księgę. To co usłyszała kilka minut wcześniej nadal do niej nie docierało, a raczej nie chciało dotrzeć. Nie mogła przyswoić myśli, że mogłaby być czarownicą. To nie mieściło jej się w głowie. Jeszcze kilka miesięcy temu żyła w przekonaniu,że rzeczy nadprzyrodzone występują tylko w książkach, serialach i filmach. Dziś okazuje się,że może być potomkiem potężnej linii czarowników.
- I jak? Pewnie jesteś lekko zdumiona? - zapytał zaglądając jej w oczy
- Tak, bardzo lekko - odpowiedziała z delikatną ironią w głosie - Jestem zdruzgotana.
- Wiem, to trudne. Ale musiałem cię o tym poinformować, bo nie dawało mi to spokoju.
- Rozumiem. Ale musisz też pojąć,że dla mnie to rzecz straszna. Może ci się wydawać,że jestem spokojna, ale w środku... - przerwała na chwilę i wzięła głęboki oddech - jestem totalnie rozwalona.
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał troskliwie z miłym uśmiechem
- Nie, raczej nie. Muszę to jakoś sama przetrawić.
- Dobra. Zmykam - wstał energicznie z krzesła i wyciągnął rękę po księgę leżąca na biurku.
- Nie chcę cię wyganiać ale...
- Nic się nie stało. Nie mam Ci tego za złe. Ja wszystko rozumiem - posłał jej łagodne spojrzenie i już chciał podnieść księgę jednak ona go zatrzymała
- A mogłabym ją jeszcze zatrzymać? - jej reakcja wywołała na jego twarzy zdziwienie. Madison widząc to czuła,że musi mu wyjaśnić swoje zachowanie. - Bo wiesz, chciałabym jeszcze sobie o tym wszystkim poczytać. Bo jeśli miałoby to mnie dotyczyć to wolałabym wiedzieć z czym mam do czynienia.
Chłopak cofnął rękę i zostawił księgę na miejscu, w którym leżała.
- Pewnie,że ci ją zostawię. Nie ma problemu.
Popatrzyli na siebie przez chwilę ze zrozumieniem, a następnie Dave skierował się ku drzwiom.
- To część Madie.
- Do zobaczenia i dziękuję.
Dochodziła dwudziesta pierwsza. Niebo pokryła ciemna zasłona nocy. Madison siedziała nadal nad księgą i uważnie ją studiowała. Zapomniała zupełnie o nauce z biologii. Zapomniała także o tym, że miała iść do Wels'ów. Dopiero głos Stelli dobiegający z kuchni przywrócił ją do rzeczywistości.
- Madison kolacja! - usłyszała głos matki
- O nie - złapała się za głowę, a następnie spojrzała na książki z anatomii człowieka, a kolejno na szafkę na której leżała komórka. Podbiegła do telefonu i wzięła go do reki. Skwasiła się gdy zobaczyła godzinę widniejąca na wyświetlaczu. Zeszła do kuchni, gdzie czekały na nią naleśniki flambirowane. Zapach takich smakowitości poprawił jej od razu humor.
- Jak pięknie pachnie - skomentowała siadając przy stole - Mamo wiesz co jeszcze będę musiała wyskoczyć do Wels'ów, a mianowicie do Grace.
Stella z patelnią w ręku podeszła do stołu i nałożyła naleśniki na talerze.
- Dobrze, nie ma problemu. Ale teraz jedz. Smacznego.
- Wzajemnie.
- Dobrze,że jesteś - uśmiechnęła się szczerze Sharon do wchodzącej do ich domu Madison.
Gdy weszła do salonu zauważyła od razu siedzącą na kanapie i przykrytą kocem Grace. Dziewczyna wyglądała normalnie, jednak była trochę blada.
- Madie, przyszłaś - ucieszyła się na jej widok.
Poprawiła się na kanapie, jednak w jej ruchach brakowało znajomej werwy i szybkości. Była oslabiona.
- Hej Grace - Madison przysiadła obok przyjaciółki
- Przepraszam - wyszło nagle z ust dziewczyny
- Za co mnie przepraszasz?
- A za to,że mogłam cię skrzywdzić - spojrzała w jej oczy ze smutna miną - Sharon mi powiedziała,że rzuciłam się na was
- Grace nie byłaś sobą. Nie masz za co przepraszać - wzięła rękę przyjaciółki i otuliła ją swoimi dłońmi.
- Widzisz mówiłam ci, że Madie cię zrozumie - usłyszały głos Sharon, która stała przy oknie - To skarb mieć taką przyjaciółkę. Dziękuję Ci Madison, że jesteś i że nas wspierasz.
Kącik ust Madison powędrował do góry, jednak jej oczy były smutne.
- Co ci jest? - zauważyła to Grace
- Nic takiego. Zmęczona jestem
- Nie oszukasz mnie. Coś ukrywasz - nie dała się zbic z tropu
W tej samej chwili zbliżyła się do nich Sharon i usiadła na fotelu obok.
- Madison co się dzieje? -zapytała troskliwie- Wiesz,że możesz nam wszystko powiedzieć.Postaramy się pomóc,jesteśmy tobie to winni.
Madie westchnęła głęboko.
- Miałam wam nie mówić, bo macie teraz swoje problemy, ale nie chcę mieć przed wami tajemnic.
Wzrok Grace jak i Sharon był teraz w niej utkwiony. Czekały z niecierpliwością, ale i lekkim niepokojem na to co im powie. Wyczuwały bowiem, że dziewczyna jest zmartwiona, że coś ją gryzie i nie umie sobie z tym poradzić.
- Był u mnie dzisiaj Dave.
- Dave? - zapytała zdziwiona Grace
- Tak, Dave. Przyniósł ze sobą księgę jego dziadka.
- I ? - widać, że nie mogła wytrzymać z ciekawości
- Z tego co jest tam napisane wynika, że mogę pochodzić od najstarszych i najpotężniejszym czarowników na ziemi - dokończyła i widać było,że ciążyło jej to na sercu, bo odetchnęła z ulgą gdy tylko wypowiedziała ostatnie słowo.
Grace otworzyła usta ze zdziwienia. Sharon siedziała sztywno wyprostowana na fotelu. To co przed chwilą usłyszały zrobiło na nich porażające wrażenie.Nie umiały tego ukryć. Były po prostu zszokowane.
- Tylko tego brakowało - usłyszały nagle wszystkie trzy. Był to Braian, który wrócił właśnie do domu. Po chwili wszedł do pokoju z reklamówką zakupów.
- Wróciłeś już - powiedziała Sharon patrząc w kierunku brata.
- Tak jak widać. I zdążyłem wszystko usłyszeć jak to na wilkołaka przystało, słuch nie zawodzi - podszedł bliżej i położył zakupy na stoliku stojącym obok kanapy.
Madison nie była zadowolona, że Braian się zjawił. Cieszyło ją to,że nie było go w pobliżu. Nawet o niego nie pytała. Wolała, jak to sobie pomyślała "nie wywoływać wilka z lasu", akurat to powiedzenie można byłoby potraktować w przenośni jak i dosłownie co do jego osoby.
- Mowisz poważnie? Nic nie pomyliłaś? - zapytał patrząc na nią
- Uważasz mnie aż za taką idiotkę?! - miała ochotę wybuchnąć złością, ale nie chciała dawać mu satysfakcji z tego, że ich rozstanie ją dotknęło - Dobrze zrozumiałam to co było napisane w księdze - odpowiedziała już spokojniej - Dodatkowo Dave mi wszystko wytłumaczył, więc nie ma mowy o jakiejkolwiek pomyłce.
- O nie... - złapała się za czoło Grace
- To może ja zaparzę herbaty i porozmawiamy na ... spokojnie - oświadczyła Sharon patrząc na brata, chciała aby te ostatnie słowo trafiło właśnie do niego. Wzięła zakupy i udała się do kuchni.
Braian odprowadził ją wzrokiem, a następnie zajął jej miejsce na fotelu.
- Wiedziałem,że to się tak wszystko skończy. Mówiłem,że trzeba cię mieć na oku
- A co ja niby takiego robię? Przecież się nic nie dzieje. To jeszcze nie jest pewne, a ty już chcesz mnie obwiniać o coś co jeszcze się nie stało.
- Dobrze powiedziane...jeszcze
- Przestań Braian! - wtrąciła ostro Grace - Jeszcze nic dokładnie nie wiadomo. Porozmawiajmy na spokojnie, dobrze? - popatrzyła na dwójkę i widać było, że oboje powstrzymują się od wszczęcia kłótni.
~~~ * ~~~
Lilly wychodziła z domu. Poranek był szary, ale powietrze było ciepłe. Wiał jedynie lekki wiaterek, który rozwiewał delikatnie jej kosmyki wyprostowanych włosów. Zaczęła iść w kierunku domu Madison. Gdy była już przy krawężniku i chciała przejść przez ulicę zauważyła, że w jej kierunku jedzie czarny motor. Cofnęła się o krok do tyłu,bo jej jedna noga była już na ulicy. Chciała przepuścić motorzystę, a następnie iść w swoją stronę. Jednak motor niespodziewanie zatrzymał się obok niej. Lilly zdziwiła się i zaczęła uważnie przyglądać się postaci siedzącej na motorze. Mężczyzna był ubrany w czarne spodnie, a także czarną skórzaną kurtkę. Na głowie miał czarny kas z ciemną szybką. Lilly nie mogła więc dostrzec jego twarzy. Po chwili tajemniczy motocyklista zdjął kask. Był to Drake. Lilly uśmiechnęła się promiennie na jego widok.
- Witaj skarbie - powitał ją aksamitnie dźwięcznym głosem co sprawialo, że zawsze dostawała ciarek na plecach.
- Drake cześć, co ty tutaj robisz? Na tym motorze? - zapytał zdziwiona wskazując na maszynę
- Pomyślałem, że cię zabiorę na przejażdżkę. Co ty na to? - uniósł jeden kącik ust w zachęcającym uśmiechu
- Chętnie, ale mam test z biologii i ... - w tym momencie spojrzała na niego i zauważyła na jego twarzy smutną i lekko nadąsaną minę - Aj.... no dobra, co mi szkodzi, napisze test w innym terminie - machnęła ręką i podeszła bliżej.
- Cudowanie - wstał z motoru dał jej soczystego buziaka, a następnie wyjął drugi kask ze schowka pod siedzeniem - Załóż kask, będzie bezpieczniej. - podał jej czarny kask,który różnił się od jego, nie miał bowiem z przodu czarnej nasuwanej szybki, był mniej zabudowany.
Pomógł jej zapiąć pasek pod brodą, a następnie wsiadł na motor. Lilly usiadła za nim i objęła go mocno w pasie, przytulając się do niego.
- No to ruszamy - silnik warknął i odjechali.
Madison wyszła z domu. Chciała już iść w stronę domu Lilly gdy zobaczyła,że dziewczyna na nią nie czeka. Jednak zatrzymał ją głos Grace.
- Madie poczekaj - szła w jej kierunku otulona w ciepłą, dużą bluzę. Najwidoczniej nie należała ona do niej, tylko do jej brata.
- Hej Grace. Co ty tutaj robisz? Idziesz do szkoły? - zapytała zdziwiona obecnością przyjaciółki
- Nie, dziś zrobię sobie wolne. Nie miałam głowy do nauki z biologii, a nie chcę oblać tego testu, bo oceny i tak mam nietęgie, więc wolę napisać go kiedy indziej.
- Rozumiem - posłała jej ciepły uśmiech
- Chciałam z tobą pogadać, zanim pójdziesz do szkoły. No wiesz o czym - spojrzała na przyjaciółkę i od razu zauważyła powracający smutek
- Grace... może lepiej nie mówmy o tym. Wczoraj i tak długo o tym dyskutowaliśmy i...
- I wyszłaś, bo miałaś dość - dokończyła za nią.
- Wiem i przepraszam. Ale nie miałam siły słuchać tego co by mogło być gdyby... - urwała i pokręciła lekko głową - A z resztą nie miałam ochoty dłużej słuchać Braian'a, a tym bardziej na niego patrzeć. I tak długo wytrzymałam, sama wiesz,że miałam ochotę wyjść już na początku rozmowy, gdy zarzucił mi,że źle zrozumiałam informacje z księgi.
- Doskonale rozumiem i cię podziwiam.Ja wiedziałam od początku,że to się tak miedzy wami skończy,dlatego byłam przeciwko.Aj zostawmy już to. Posłuchaj chciałam cię ostrzec przed Rebeccą. Bo cholera wie czy ona coś podejrzewa. A wiesz dziś nie będzie mnie w pobliżu i się o ciebie martwię.
- Wątpie żeby coś wiedziała. A z resztą chyba nie posunie się do czegoś złego przy tylu ludziach. Prawda? - zapytała z lekkim niepokojem
- Ona jest zdolna do wszystkiego. Nawet nie wiesz jakie zło od niej emanuje. Traktuje nas jak wrogów. A poza tym nie byłabym tego taka pewna czy nie zrobi czegoś nawet przy ludziach.
- A no tak... podejrzewasz, że to ona mogła mieć coś wspólnego z twoją przemianą. Pamiętam jak wczoraj o tym mówiłaś.
- Właśnie. Skoro to wywołał tojad, a tego Braian i Sharon są pewni, to sam się tam nie dostał.
- Może i masz racje. Będę uważać. - uspokoiła ją
- Pamiętaj,że jeśli zauważysz coś niepokojącego dawaj znać. Dobrze?
- Obiecuję - przytuliła przyjaciółkę i ruszyła w stronę domu Lilly.
Gdy Madison dowiedziała się, że Lilly już wyszła z domu, poszła prosto do szkoły. Jak dotarła na miejsce udała sie pod klasę od biologii. Zdziwiło ją to,że Lilly tam nie było. Przecież zawsze mają razem tą lekcję. Lisa i Chelsea miały teraz socjologię, więc na pewno nie wiedziały gdzie jest Lilly. Madison lekko się zaniepokoiła, ale pomyślała, że dziewczyna może zaraz dotrze na miejsce, bo jest w bibliotece. Dzwonek zadzwonił, a Lilly nadal nie było. Madison wyjęła telefon. Napisała szybko smsa :" Gdzie jesteś? Zaraz mamy test.Odpisz." Jednak nie otrzymała odpowiedzi. Pod klasą pojawił się biolog i wpuścił wszystkich do sali.
Jechali szeroką szosą. Po obu stronach ciągnął się las. Byli poza miastem. Wiatr tańczył pomiedzy jej włosami. Wtulała się twarzą w jego plecy, a ręce ściskały mocno jego brzuch. Po chwili motocykl zwolnił. Drake zatrzymał się na poboczu. Gdy tylko stanęli uścisk Lilly zwolnił się nieco.
- Dlaczego stoimy? - zapytała otwierając zaciśnięte powieki
- Bo pomyślałem,że przyda nam się chwila przerwy. Możesz mnie już puścić - poinstruował ją i zsiadł z motocykla.
Lilly zrobiła to samo. Odpięła kask i rozejrzała się wokoło. Zatrzymali się nieopodal dróżki, która prowadziła do lasku.
- Może zrobimy sobie mały piknik? - usłyszała propozycję gdy mierzyła wzrokiem horyznont.
- Nie mamy kosza piknikowego. Ani koca - zauważyła
- Wiem - skrzywił się lekko - Ale mamy to - sięgnął do schowka pod siedzeniem i wyjął z niego butelkę wina.
- A... o taki piknik ci chodziło. Dobra, zgadzam się - uśmiechnęła się i beztrosko wzruszyła ramionami.
Drake z uśmiechem podążył naprzód, Lilly ruszyła za nim lekko podskakując. Po chwili znaleźli miejsce, w którym drzewa były rzadziej ustawione. Wyglądało to jak malutka polanka pośród lasu. Docierały tu tylko minimalne promyki słońca,które dzisiejszego dnia i tak było przytłumione przez pierzaste chmury. Usiedli na środku, a Drake odkorkował wino przy użyciu zębów. Lilly lekko się skrzywiła.
- Nie boli cię to? - zapytała - Zawsze nie mogę na to patrzeć jak robią to czasami na filmach i za każdym razem się zastanawiam czy to nie boli.
Drake zaśmiał się kpiarsko.
- Nie, mnie to nie boli - odparł i podał dziewczynie butelkę.
Lilly niepewnie sięgnęła po trunek, zrobiła małego łyka i lekko się skrzywiła.
- Nie smakuje Ci? - zapytał odbierając od niej butelkę
- Nie lubię alkoholu, a szczególnie wina - odpowiedziała nadal ze skwaszoną miną
- Oj tam - przewrócił oczami i przyssał się do butelki.
Dziewczyna miała wrażenie,że za jednym chaustem wypił pół zawartosci. Zrobiła wielkie oczy i otworzyła usta ze zdziwienia, ale po chwili się otrząsnęła.
Drake odstawił wino i spojrzał jej głeboko w oczy. Jedną ręka chwycił jej dłoń spoczywającą na jej kolanie. Przysunął się bliżej i pocałował ją. Lilly lekko się zarumieniła i podarowała mu swój szeroki uśmiech.
- Wiesz co - zaczął czarującym tonem - jesteś piękna - pogładził ją zewnętrzną stroną dłoni po policzku.
Lilly odpowiedziała pocałunkiem. Była nim totalnie oczarowana. Każda cząstka jego ciała przyciągała ją do niego.
- Muszę ci coś powiedzieć
- Co takiego? - zapytala i wtuliła się w jego ramię.
Madison wyszła ze szkoły.Lekcje dobiegły końca. Jednak Lilly nie pojawiła się na żadnej z nich. Madie zaczęła się o nią martwić. Przed oczami stanął jej czarny scenariusz w roli głównej z Drake'iem. Szła w kierunku bramy głównej gdy zauważyła czarny samochód stojący na podjeździe. Znała go. Było to auto Braian'a.
"A on tu czego" - przemknęło jej po głowie.
Nagle poczuła dotknięcie dłonia na ramieniu.Odwróciła się energicznie.
- Lisa, wystraszyłaś mnie
- Przepraszam, to nie było w moim zamiarze - uśmiechnęła się - Widzę,że twój przystojniak na ciebie czeka.
- Już nie mój - odpowiedziała bez wahania, miała dość udawania. Ulżyło jej,że może to wreszcie powiedzieć, tym bardziej teraz gdy sytuacja między nią, a nim przybrała taki obrót.
- Co? - zapytała zbita z tropu Lisa
- Nie jesteśmy już parą. Rozstaliśmy się
- Przez niego, czy przez ciebie?
Madison tylko spojrzała na nią z dość smutną miną i spuściła wzrok.
- Racja, po co pytam. Przepraszam. To nie moja sprawa.
- Nic się nie stało. Ale już pójdę.A może potowarzyszysz mi? - Madison czuła,że nie chce użerać się z Braian'em, nie miała nawet na to siły. Martwiła się nadal o Lilly. A spacer z Lisą był dobrym rozwiązaniem.
Gdy tylko zbliżyły się do auta wysiadł z niego Braian. Madison zmierzyła go wzrokiem. Nie wiedziała bowiem jak się zachowa. Oby tylko nie zaczął udawać,że są razem, bo wszystko by zepsuł. Jednak on tylko rzucił w jej kierunku:
- Madie porozmawiamy?
- Nie mamy o czym. Nie jesteśmy już razem - dała mu tym do zrozumienia,że nie chce odstawiać żadnych szopek.
- Cześć Braian - powiedziała Lisa, która szła u boku Madison.
Opuściły dziedziniec. Madison mijając Braian'a widziała na twarzy jego wściekłą minę. Czuła,że nie spodobało się mu jej zachowanie. Postawiła go przed faktem dokonanym. Nie mógł nic już zrobić, a lubił mieć nad wszystkim kontrolę.
Jechali szybko. Jednak Lilly nie trzymała już się kurczowo talii Drake'a. Siedziała prawie, że wyprostowana. Trzymala się tylko lekko jego kurtki.Na twarzy widniał jej szeroki uśmiech. Była radosna. Nie bała się szybkości z którą pędzili.
- Jest cudownie! - odpowiedziała uradowana i uniosła ręce do góry, wydając przy tym okrzyk zadowolenia.
Wiatr rozwiewał jej włosy i muskał jej policzki. Czuła się znakomicie. Była pod wpływem totalnej euforii. Wydawało jej się,że wszystko jest proste i niczego się już nie boi.Ten dzień był dla niej spełnieniem marzeń.
Co miał jej powiedzieć? Noo! Ja tu umrę z ciekawości! Szalona jazda jak na wampira przystało. Drake ogólnie zachowuje się jak na dżentelmena przystało ale... Jest za dobry jak na wampira. Nie czuć tego że on zabija ludzi. Chociaż to może być przykrywką żeby Lily się nie zorientowała. Dlatego jest taki milutki i stara się zachować pozory żeby się nie wydało czym jest. A Madison? Balowe okazuje się że jest najpotężniejszą czarownicą. Noo w pewnym sensie. zobaczymy jak sobie poradzi z tym wszystkim. Na razie jest skołowana tymi wiadomościami. Rozumiem ją. Ja też bym była. Relacje Drake'a i Lily gardzi fajne, chociaż ja czekam na moment kiedy się ujawni. Sądzę że dla nas wszystkich będzie zaskoczenie. Pozdrawiam i życzę weny (^o^)
OdpowiedzUsuńChodziło o nagle zamiast balowe i bardzo zamiast gardzi. Piszę z telefonu używając swype i źle mi podpowiada zdania. Za wszelkie błędy przepraszam. Winę zwalam na słownik w telefonie który jest nieogarnięty i nie wie co chce napisać.
UsuńNic nie szkodzi,że ci się wkradły błędy, to normalne jeśli pisze się na komórce,też tak mam czasami :) A co do opowiadania, to uwierz mi wszystko jest zamierzone,a mianowicie zachowanie Drake'a też.On chce jak najbardziej ją w sobie rozkochać, żeby potem... A tego nie zdradzę jeszcze :) Pozdrawiam serdecznie
UsuńPrzeplatanka wielu zdarzeń, raz Madie raz Lilly i tak co chwila, nie przeczę, że jest to dla mnie trochę chaotyczne i wkradł się bałagan, bo nie lubię takich pomieszanych akcji, raz o tym, raz o tamtym.
OdpowiedzUsuńCoś mi jednak nie pasuje, jak Drake mógł odkorkować wino zębami? Pijam wino i często je otwieram, a korek zawsze jest tak wciśnięty w szyjkę butelki, że nie ma jak go wyciągnąć jak korkociągiem. Czyżby Drake miał już po prostu otwarte wino, a korek wystawał ponad? Nie rozumiem...
Poza tym... czy Lilly ma coś z głową? Najpierw cieszy się na widok butelki z alkoholem, a później oznajmia że go nie lubi. Czyżby rozdwojenie jaźni? Nie mogła po prostu od razu mu powiedzieć: "Sorry, ale nie będę tego pić"?
I czemu znów pojawia się przy Madie Braian?
Takie podchody do małolaty już mu nie pasują, okej, bawił się nią i nie traktował jej poważnie, a teraz co? Wyrzuty sumienia i nagle pojawia się pod jej szkołą że chce pogadać? Oni nie pasują do siebie i najlepiej niech każde z nich zajmie się sobą. Aczkolwiek takie niezdecydowanie jest urocze ;]
Nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że obrazki dziewczyn, obojętnie czy to Madie, Lilly czy ktoś inny, to w kółko wyglądają tak samo, w dodatku te same kolory oczu i włosów. Ja już ich nie odróżniam.
Zapomniałaś,że to wampir? Ma więcej siły niż człowiek. A Lilly być może sobie pomyślała,że wino mogło być już wcześniej otwarte. On jej imponuje wszystkim co robi.Ona nie ucieszyła się na widok butelki, to było takie bardziej beztroskie.Chodziło jej ogólnie o wspólnie spędzony czas. A co do Madie i Braian'a, to nie było napisane,że chodzi o nich i rozmowę o nich. Sama sobie to dopowiedziałaś. Skąd masz pewność,że chodziło mu o to , a nie o coś innego? Na serio myślisz,że jestem aż tak przewidywalna,ze chodziłoby o zwykłą rozmowę o ich byłym "związku"?
UsuńO, jak miło że wreszcie dodałaś następny rozdział!:) Drake jak zwykle mnie denerwował i szczerze powiedziawszy nie znoszę tej postaci. To już chyba pisałam, ale nic nie szkodzi jak się powtórzę. Ale muszę przyznać, że stworzyłaś go świetnie. prawdziwy czarny charakter! Po mistrzowsku oszukuje i gra na emocjach Lilly. Dziewczyna przeżywa przy nim najlepsze chwile swojego życia, cieszy się, wydaje jej się, że odnalazła bratnią duszę i pozwala sobą w doskonały sposób manipulować. Drake ma naprawdę duży talent aktorski i chyba niewielki trud sprawiło mu poderwanie Lilly. W sumie jak tak pomyślę, to wydaje mi się, że gdyby madison nie dowiedziała się kim jest naprawdę to ją również byłby w stanie poderwać. To takie moje luźne przemyślenie;D Choć ja nie uważam zachowania Drake w tym rozdziale za romantyczne (prawie sam wypił wino, a potem wsiadł na motor... brawa dla niego!) to Lilly ewidentnie trafiła do siódmego nieba. Ciekawe co wyjdzie z tego dalej.
OdpowiedzUsuńI ciekawa jestem co chciał powiedzieć Madison Brian. Po co przyjechał pod szkołę? Spławiła go po mistrzowsku i dobrze mu tak. Choć nadal go uwielbiam, to musi dostać za swoje i zrozumieć, że Madison nie będzie tańczyć jak jej zagra.
Pozdrawiam! ;* A w wolnej chwili zapraszam na 3 częśc do siebie;)
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Doskonale odebrałaś to co chciałam przekazać, czyli mały trud Drake'a w poderwanie Lilly. Ona tańczy jak on jej zagra o to mi chodziło. Dzięki,że to zrozumiałaś :) I masz racje,gdyby Madie nie dowiedziała się,że to wampir to kto to wie jak by to się potoczyło :) Twoje przemyślenia są trafne :) I cieszy mnie to,że nie poszłaś na łatwiznę i nie pomyślałaś,że Braian chce rozmawiać o ich byłym związku, tylko,że zastanowiłaś się nad tym głębiej,że mogło chodzić o coś innego :)
UsuńKiedy tylko Drake pojawił się ze swoim motorkiem i propozycją pikniku od razu pomyślałam "Lily! Nieee!" a mimo to dziewczyna wsiadła i odjechała wraz z nim. Skoro jesteśmy w temacie przejażdżki. Nie jestem pewna, czy ten dzień był do końca romantyczny (Drake, mogł się najpierw dowiedzieć, jaki alkohol Lily lubi - poza tym wypił wszystko sam?) Lepiej chyba wypadłoby to, gdyby naprawdę zabrał ze sobą kosz piknikowy. Niemniej jednak bohaterka wydaje się niemożliwe szczęśliwa. Motyw złego faceta uwodzącego dla własnego celu jest dość popularny i właśnie tak odbieram zachowanie Drake'a. Co on takiego knuje razem z Rebeccą? Póki co wolę nie wiedzieć. Był taki moment kiedy Drake miał coś do powiedzenia Lily... Ale dlaczego nie dowiedzieliśmy się co to takiego?! Wielka szkoda.
OdpowiedzUsuńMadie musi być naprawdę ciężko z tymi wszystkimi wiadomościami. Pisałam o tym chyba pod poprzednim rozdziałem, ale naprawdę ją rozumiem. Ciężko to wszystko ogarnąć i wziąć na klatę. Ciekawe po co przyjechał Braian. O czym chciał pogadać? Mogę się tylko domyślać, ale nie wydaje mi się aby chodziło o relacje między nimi. Odnoszę wrażenie, że stało się coś niedobrego. Poza tym myślę, że bardzo dobrze że Madison go spławiła. W końcu nie musi znosić jego obecności. Bardzo podobał mi się ten rozdział. Niecierpliwie czekam na kolejny. Życzę weny i pozdrawiam ;*
P.S: Podziwiam cię za to, że potrafisz tak wszystko łączyć w czasie ;)
To co Drake powiedział Lilly będzie wiadome już w następnym rozdziale, a może jeszcze w następnym... sama nie wiem jak to jeszcze dokładnie rozegram,bo nie piszę rozdziałów z dużym wyprzedzeniem.Najpierw wszystko układam sobie w głowie,a potem przelewam na komputer. Dziękuję tobie też,że nie pomyślałaś,że chodziło Braian'owi o rozmowę o ich relacjach:) Cieszy mnie to,że nie poszłaś na łatwiznę i pomyślałaś o tym głębiej,że chodzi o coś innego o coś... no właśnie jesteś na dobrym tropie kochana :)
UsuńOhh, za dwa rozdziały albo nawet za cztery to nic nie szkodzi. Po prostu jestem strasznie ciekawa co ten Drake... Ja nigdy nie piszę rozdziałów z wyprzedzeniem (pewnie dlatego to tak długo trwa ;_;) bo znając mnie jeszcze kilka razy zmieniłabym zdanie co do akcji i taki wyprzedzony rozdział byłby bez sensu :> Oczywiście, że nie poszłam na łatwiznę, zresztą uznałam, że sprawy związku Madison i Braiana stoją w wiadomym miejscu. On bardzo jasno wyraził się na ten temat :) Jestem na dobrym tropie? Jejku. Sherlok ze mnie :*
Usuń:))
OdpowiedzUsuńNienawidzę tego momentu ,gdy jestem wylogowana z konta google ,a nie wiem o tym i piszę długi komentarz,który po kliknięciu OPUBLIKUJ tak zwyczajnie znika, ugh ...
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to powiem tyle- NIE LUBIĘ DRAKE'A
Intrygant, spiskowiec i typowy bad boy, nie lubię takiego typu chłopaka.Drake wydaje się być taki miły i wgl,ale coś mi mówi,że jednak on nie do końca jest taki, jak go ukazujesz. Chociaż Lily wydaje się być zadowolona z całego obrotu sprawy to mam ochotę tam do niej pójść i krzyknąc - uważaj na siebie ,co ty robisz idiotko :p ale nie bedę oceniać, mam tylko szczerą nadzieję,że jednak Lily zmądrzeje :>
btw zapraszam do siebie, bo dawno Cię nie widziała
http://the-royals-academy-ff.blogspot.com/
Ciekawa jestem, co takiego Drake powiedział Lilly bo chyba nie takie banalne "kocham cię" no nie? Masakra, ten facet to palant, ale i tak go lubię. Może dlatego, ze ja zwykle lubię czarne charaktery w opowiadaniach xD A Madison świetnie postąpiła, ze w towarzystwie Lisy olała Braiana. Zuch dziewczyna! niech się facet teraz pomęczy...Swoją drogą ciekawi mnie, po co on przyjechał pod tą szkołę, ja na jego miejscu nie śmiałabym się Madie na oczy pokazywać. Ale i tak im kibicuje i mam nadzieję, że w przyszłości będą razem xD Lecę do kolejnego :D
OdpowiedzUsuń