środa, 27 maja 2015

Rozdział XXVII cz. (I)

Info: Nareszcie! Nareszcie dodaję rozdział. Przepraszam za to makabryczne opóźnienie, ale to dlatego,że jest on strasznie długi i poprawiałam go kilka razy. Podzieliłam go na dwie części bo wyszedł okropnie długi. Mam nadzieję,że wam się spodoba. Mam też dwie wiadomości. Kolejna część, która nie jest jeszcze ukończona pojawi się dopiero w LIPCU. :( Niestety, ale inaczej się nie da. Zaczyna mi się sesja i to ona pochłonie mój czas. Ale mam nadzieję,że przez ten czas wszyscy przeczytają ten rozdział i zostawią swoją opinię, która da mi siłę do ukończenia drugiej części w jak najwcześniejszym terminie.
+ Wiem,że mam zaległości u was. Spodziewajcie się moich komentarzy już wkrótce, bo w przerwie podczas nauki będę czytać wasze blogi :)

Rozdział XXVII: Niech żyje Bal! część I

Długie, ciężkie  zasłony w kolorze ciemnej zieleni przysłaniały okna o hebanowych ramach. Jednak słońce przedostawało się przez małe szczelinki pomiędzy dwoma, zmarszczonymi prostokątami materiału. Filary światła padały na ogromną, drewnianą szafę z rzeźbionymi drzwiami. Pod jedną ze ścian stało wielkie łóżko z czarnym baldachimem. Na stosie poduszek leżał Drake, wyciągając się leniwie, na czarnej atłasowej pościeli. Sięgnął ręką po kieliszek stojący na szafce nocnej. Popatrzył na niego z niezadowoleniem. Na dnie była jedynie resztka czerwonej substancji.
- Anno! - wrzasnął, a po chwili usłyszał pukanie do drzwi - Właź!
- Tak proszę pana, potrzebuje pan czegoś? - zapytała zaglądając do pokoju.
- Owszem. Potrzebuję...ciebie - zmrużył oczy.
Najwidoczniej jego słowa zdziwiły kobietę. Zmarszczyła brwi i nie ruszyła się ani o krok zza uchylonych drzwi.
- Wejdź proszę... - powiedział łagodnie, a pod nosem malował mu się diabelski uśmiech. Wstał z łóżka, odstawiając kieliszek na swoje miejsce.
Kobieta nieśmiało przekroczyła próg pokoju. Jedna jej dłoń spoczywała na klamce, jakby gotowa do ucieczki. W jej oczach widać było strach i niepewność, przed tym co zrobi gość jej pracodawczyni. Wzbudzał w niej przerażenie za każdym razem jak się do niej zbliżał, tylko nie wiedziała dlaczego. Nie pamiętała, aby zrobił jej coś złego, jednak jej wewnętrzne przeczucie ją przed nim ostrzegało.
- Nie bój się... nic Ci nie zrobię - powiedział lodowatym głosem, zbliżając się do niej.
Po chwili był już na tyle blisko, że czuła jego oddech na swojej szyi. Stał bowiem za nią, nachylony w kierunku jej obojczyka.
- Co pa...pan robi? -zapytała drżącym głosem.
- Jeszcze nic. Ale jestem cholernie głodny - przejechał palcem po jej szyi, co sprawiło,że przebiegł po niej zimny dreszcz.
- Mogę przygotować panu coś do jedzenia - starała się opanować nerwy.
- Nie trzeba... to co lubię, jest już gotowe - w tej chwili lewą rękę położył na jej talii, drugą zaś na jej ramieniu. Głowę przysunął jeszcze bliżej jej szyi i musnął ją lekko wargami. Uśmiechnął się szyderczo, a następnie obnażył białe kły, które zatopił po chwili w jej ciele. Kobieta wydała z siebie okrzyk bólu i szarpnięciem chciała wyrwać się z jego ramion, jednak nie miała na to najmniejszych szans. Po chwili poczuła,że traci przytomność, nogi ugięły się pod nią i osunęła się na podłogę. Puścił jej ciało i oblizał wargi.
- I co ja z tobą teraz zrobię? - zapytał sam siebie.
Wzruszył ramionami i opuścił pokój, zamykając go na klucz.

~~~*~~~

Ostatni dzwonek, wtorkowego dnia, zabrzmiał w murach szkoły. Wszyscy powoli opuszczali budynek. Niektórzy jednak zostawali po zajęciach, by brać czynny udział w przygotowaniach do balu. Samorząd szkolny miał najwięcej pracy, ale nie tylko oni angażowali się w całe to przedsięwzięcie. Uczniowie obdarzeni artystycznymi zdolnościami robili dekoracje do sali balowej. Godzinami upinali tiule, jedwabie i inne materiały imitujące lód lub śnieg. Inni, którzy byli sprawni fizycznie i silni przyczepiali ozdoby w miejscach trudno dostępnych lub dźwigali części do budowy sceny. Profesorowie od muzyki przesłuchiwali zespoły szkolne, które chciały wystąpić na scenie w tę jedyną noc w roku. Mieli trudny wybór, bo jak się okazało sporo grup reprezentowało wysoki poziom, dlatego postanowili wybrać przynajmniej trzy bandy. Oczywiście szkoła opłaciła także profesjonalnego Dj'a, który będzie bawił wszystkich, gdy zespoły zejdą ze sceny. Zadbano też o wodzireja, który poprowadzi konkursy i zainteresuje publiczność swoimi sztuczkami, bo był też znanym lokalnym magikiem. Wszyscy byli podekscytowani i odliczali dni i godziny do piątkowego wieczoru.
Madison wychodząc ze szkoły zauważyła od razu czarny wóz Braiana. Jego właściciel stał oparty o maskę samochodu, ze skrzyżowanymi nogami i założonymi rękoma na brzuchu. Uśmiechnął się, gdy tylko wypatrzył ją wśród innych uczniów. Madie podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.
- Heej mała - przywitał ją i objął w pasie, po chwili złożył pocałunek na jej ustach.
- Tęskniłam - popatrzyła mu w oczy.
- Też uważam, że sześć godzin lekcyjnych, to zdecydowanie za długo - odpowiedział poważnie, a po sekundzie obnażył zęby w szerokim uśmiechu.
Jeszcze raz ją pocałował i chwycił ją za rękę, prowadząc do samochodu. Otworzył jej drzwi, a następnie zamknął, gdy tylko wsiadła do auta. Gdy sam już zajął miejsce, włożył kluczyk do stacyjki i zapalił silnik.
- Nie czekamy na Grace? - zdziwiła się.
- Dziś jedziemy sami. Zabieram cię na obiad. Musimy pogadać - dodał poważnie.
Madison zmartwiła się na jego słowa. Ton głosu nie wróżył nic dobrego, zastanawiała sie co mogło być jego powodem.
Po kilku chwilach dojechali na miejsce. Zatrzymali się przy jednej z pizzerni.
Gdy tylko weszli do środka, podszedł do nich kierownik sali.
- Witam państwa. Zaprowadzę was do stolika.
Zaprowadził ich na piętro, bo na parterze wszystkie miejsca były zajęte. Posadził ich przy stoliku dla dwojga, przy dużym oknie. Podał karty i odszedł.
- O czym chciałeś pogadać?  - zapytała, bo nie mogła już wytrzymać z ciekawości.
- Em... no tak właściwie, to ty chcesz pogadać - uniósł jeden kącik do góry w lekkim uśmiechu.
Madison zmarszczyła brwi. Nie wiedziała o co mu chodzi, dopiero po chwili zastanowienia domyśliła się,że Braian dowiedział się o balu. Spuściła głowę, jakby lekko zawstydzona i tępo patrzyła w menu. Czuła jego wzrok na sobie, jednak nie wiedziała jak zacząć.
- Em... no bo ten... - jąkała jak przedszkolak - Jest bal i...
- Pójdę, jeśli o to chcesz zapytać - wtrącił z uśmiechem na twarzy.
Madison na jego słowa raptownie uniosła głowę w górę, roześmiała się jak dziecko, które dostało własnie wymarzoną zabawkę lub pudełko cukierków.
- Naprawdę? Nie przeszkadza ci to,że to szkolna potańcówka?
- Jak mniemam dla ciebie nie jest to tylko potańcówka, a więc będę zaszczycony towarzyszyć ci na tym balu panno Dowell - wyciągnął rękę w jej stronę, a ona podała mu swoją dłoń.

~~~*~~~

Grace siedziała z założonymi nogami na kanapie i zajadała ciastka stojące obok niej popijając je sokiem pomarańczowym. Sharon wpadła do pokoju z przylepionym uśmiechem. Zapiszczala radośnie i podskoczyła do góry. Jej zachowanie zdziwiło Grace, która parzyła na nią jak na jakiegoś odmieńca.
- Coś z tobą nie tak?
- Grace! Nie uwierzysz! - powiedziała nie przejmując się komentarzem siostry - Dostalam pracę!
- Pracę? Ty? Po co?
- Jak to po co? Nie cieszysz się?
- Cieszę, ale po co ci praca. Mamy wystarczająco kasy, nasi rodzice nas zabezpieczyli.
- Kochana pieniądze się wydaje i nie wiadomo kiedy ich zabraknie, a poza tym chciałam mieć pracę, nie tylko dla zysku pieniężnego,ale dla siebie.
- Aha...ok. Co to za praca?
- W księgarni. Będę sprzedawać książki - dodała zadowolona i usiadła obok siostry, biorąc ciastko z talerza.
-Księgarnia? Czy to nie nudne? No wiesz... siedzisz... sprzedajesz książki.
- Nie, dla mnie nie nudne. Lubię czytać, ale lubię też gotować, a tam jest także mnóstwo książek kulinarnych.
- W takim razie...gratuluję siostrzyczko - przytuliła ją i ucałowała w policzek.
W tym momencie usłyszała dźwięk smsa. Sięgnęła po komórkę i odczytała wiadomość.
- No nie wierzę! - dodała oburzona.
- Co się stało?
- Koszmar... Shane właśnie do mnie napisał, że dostał informację od kolegi z samorządu szkolnego, że dyrektor wymyślił żeby uczniowie zatańczyli na początku balu wspólny taniec. Go chyba pokręciło! Zostało dwa dni do nauki, no z piątkiem rano trzy, bo wieczorem jest przecież już bal. Oszalał.
- Ups... ale was wyrobił. Nie da się tego jakoś... odkręcić? Może niech rodzice zadzwonią do tego całego dyrektora i powiedzą,że nie dacie rady się tego nauczyć.
Grace popatrzyła na siostrę z niedowierzaniem w to co słyszy.
- Serio? Przekonać naszego dyrektora? I uznać jego pomysł za niepoważny i niemożliwy do wykonania? To się nie uda, a może jedynie pogorszyć sprawę.

Chelsea popatrzyła na wyświetlacz telefonu i przełknęła pod nosem. Siedzący obok niej na łóżku Kyle, przeglądał listę filmów w internecie.
- Co ci? - zapytał nie odrywając wzroku od laptopa.
- Nasz dyrek wymyślił żebyśmy nauczyli się tańca na rozpoczęcie balu.
- Idiota... To co oglądamy?
- Nie wiem... straciłam ochotę na film po tej wiadomości - odłożyła komórkę i oparła się o piramidę poduszek.
Kyle zamknął laptopa i przysunął się bliżej. Rękę położył na jej ramieniu, a potem zaczął zjeżdżać palcem w okolice jej obojczyka. Popatrzył w błyszczące oczy dziewczyny i uśmiechnął seksownie.
- A może... masz ochotę na coś innego? - mruknął.
- Na co? - zapytała choć znała odpowiedź.
Chłopak zachichotał i przyciągnął ją do siebie. Zaczął składać gorące pocałunki na jej szyi, jednak coś mu przerwało. Dźwięk smsa.
- Nie - jęknęła zawiedziona.
- Chwilka - powiedział i wyciągnął komórkę z kieszeni. Popatrzył na ekran i uśmiechnął się lekko pod nosem - Jest mały problem i muszę lcieć.
- Co? - zapytała zdziwiona.
- Przepraszam, nadrobimy to, obiecuję - pocałował ją na pożegnanie i wyszedł z pokoju.
Poczuła jak zaczynają ją piec policzki, ale nie z podniecenia, a ze złości. W takim momencie zostawił ją i wyszedł bez słowa. To nie mieściło się w jej głowie. Jak mógł?- zadawała sobie pytanie. Wiedziała, że tak tego nie zostawi. Sięgnęła po komórkę i wybrała numer do jego menadżera. Po kilku sygnałach usłyszała znajomy głos.
- Dzień dobry panu, to ja Chelsea Cooper, dziewczyna Kyle'a. Mogłabym wiedzieć co tak ważnego się wydarzyło, że Kyle po odebraniu wiadomości wybiegł z domu bez słowa wyjaśnienia? - zaczęła się uważnie wsłuchiwać w głos w telefonie.
Po kilku chwilach zmarszczyła brwi. A na jej twarzy pojawił się grymas. Ze słów menadżera wynikało,że nie wezwała go praca. Nie miał na dziś umówionej żadnej sesji, ani spotkania, więc to nie mogło być powodem jego nagłego wyjścia. To zdenerwowało ją jeszcze bardziej, a wręcz zaniepokoiło. Bo chłopak wybiegający z łóżka w trakcie romantycznych pocałunków, to przecież nic normalnego. Nie wiedziała co myśleć. Miała ochotę do niego zadzwonić, ale przecież wtedy wyszłoby na to,że jest zazdrosna i mu zupełnie nie ufa. Postanowiła poczekać. Miała nadzieję,że do niej zadzwoni i wyjaśni wszystko ze szczegółami.

~~~*~~~

Rebecca zaparkowała swoje czarne Lamborgini pod domem. Wysiadła, a z bagażnika wyjęła kilka reklamówek z zakupami. Nie były to produkty spożywcze. Na torebkach widniały nazwy najdroższych butików w mieście. Pewnym krokiem udała się w kierunku drzwi. Zdziwiła się gdy nikt jej nie otworzył i nie powitał w progu.
- Anno! - wrzasnęła głośno, jednak nie otrzymała odpowiedzi.
Zmarszczka wściekłości pojawiła się na jej czole. Wiedziała, że musiało się coś stać, bo pokojówka nigdy nie pozwalała sobie na takie zaniedbywanie pracodawczyni. Zawsze była gotowa do usług.
- O... witaj - przywitał ją wychodzący z salonu Drake. Miał na sobie jedynie czarne spodnie, był bez koszulki, a w reku trzymał szklankę z lodem i jakimś alkoholem.
- Co jej zrobiłeś? I dlaczego jesteś bez ubrania? - zapytała krzywiąc się lekko.
- Bez ubrania? O popatrz nie zauważyłem... Myślałem,że mam na sobie spodnie - zerknął na swoje nogi - Przecież mam, co kłamiesz, że jestem bez - zaśmiał się ironicznie.
- Wiesz o co mi chodzi, nie zgrywaj się. Nie mam ochoty na twoje gierki. Gdzie Anna?
- Em... Ona była przyczyną zdjęcia mojej koszulki...otóż... zaplamiłem ją gdy jadłem śniadanie w sowim pokoju.
- Zwariowałeś! - podała mu wszystkie reklamówki i pobiegła na górę.
Gdy była już pod drzwiami jego sypialni, szarpnęła za klamkę, było zamknięte. Szepnęła pod nosem jakieś zaklęcie i drzwi otworzyły się same z wielkim impetem. Od razu zauważyła leżącą na podłodze kobietę. Podbiegła do niej.
- Cholera... - syknęła biorąc ją za nadgarstek. Puls był ledwo wyczuwalny.
Wiedziała,że nie może rzucić na nią zaklęcia zapomnienia gdy jest nieprzytomna. Nie miałoby takiego silnego działania jak powinno. Musiała najpierw przywrócić kobiecie siły. Wzięła głęboki oddech i położyła rękę na jej szyi w miejscu ugryzienia, a drugą na jej klatce piersiowej.
- Quid venis cotidiana redde potentia - wyszeptała.
Z jej rąk zaczęły wydobywać się fale jakiejś energii, które wchodziły w ciało kobiety. Widać było jak kolor skóry przybiera naturalne barwy i staje się coraz mniej blady. Po chwili zdjęła ręce z jej ciała, oddychając ciężko. Zaklęcie okazało się silniejsze niż przewidywała i pobrało z niej sporo mocy. Nie przywykła do zaklęć uzdrawiających. Prawie nigdy z nich nie korzystała, toteż sprawiło jej to trudność. Jej moc ukształtowana była pod kątem ciemnej magii, a w tej ramach nie mieściło się uzdrawianie ludzi.
- Po co ją uzdrawiasz? - usłyszała głos wampira.
- Bo ty doprowadziłeś ja do takiego stanu. A ja nie chcę mieć kłopotów z trupem i z jej rodziną, która zaczęłaby się interesować jej nieobecnością i zapewne nachodzili by mój dom. Jak myślisz śledztwo w sprawie zaginięcia nie wzbudziłoby zainteresowania łowców? Myślisz, że ten wilkołak im o mnie nie powiedział? Jesteś totalnym idiotą - spojrzała na niego pogardliwie, wstając z podłogi - Lepiej przenieś ją do drugiego pokoju gościnnego. Dziś nie wróci do domu. Zadzwonię do jej męża i powiem mu, że zalało mi dom, a jego żona musi posprzątać wodę i bałagan po hydraulikach.
Opuściła sypialnie rzucając mu lodowate spojrzenie. Choć nie był zadowolony faktem, że ma nosić pokojówkę, wiedział, że musi to zrobić. Tylko tu był bezpieczny. Nie mógł na razie opuszczać Berkeley. Nie miał się nawet gdzie zatrzymać. Kontakt z dotychczasowymi przyjaciółmi urwał się. Niektórzy nie chcieli mu pomóc inni sami mieli kłopoty. Jego towarzyszka też zniknęła kilka dobrych lat temu. Nie wiedział gdzie się znajduje i dlaczego odeszła wtedy bez pożegnania. Przez jakiś czas zastanawiał się czy przypadkiem nie została zabita, jednak z informacji jakie uzyskał, dowiedział się, że przez jakiś czas była w Hong Kongu, jednak potem zniknęła z jakąś grupa tamtejszych wampirów.

~~~*~~~

Środa, ósma rano, a wszyscy uczniowie byli już zgromadzeni na głównym korytarzu szkoły wraz ze swoimi partnerami. Niektórzy byli sami, bo nie mieli jeszcze zapewnionego towarzystwa lub ich towarzysz nie mógł pojawić się na próbie, albo też wybierali się samotnie licząc na to, ze znajdzie się jeszcze jakaś samotna dusza z którą będzie można stworzyć duet. Wszyscy niecierpliwie wypatrywali dyrektora. jednak po chwili usłyszeli jego głos w głośnikach.
- Dzień dobry moi drodzy. Ciesze się, że tu jesteście. Jak wiecie macie nauczyć się tańca, który rozpocznie Bal Zimowy. Postanowiłem, że zostanie on zatańczony po kolei przez każdy rocznik, aby uniknąć nadmiernego zamieszania. Najpierw zatańczy najmłodsza klasa, czyli uczniowie w wieku 15-16 lat. Potem średnia klasa 16-17 lat i na koniec seniorzy 17-18 lat. Wiem, że niektórzy idą z kimś młodszym lub starszym, dlatego w jakiej grupie chcecie wtedy tańczyć sami zadecydujcie. Teraz udajcie się na salę gimnastyczną. Dziękuję i życzę owocnej nauki.
Wszyscy zaczęli szeptać i wzdychać ciężko, jakby mieli iść na ścięcie. Niektóre dziewczyny cieszyły się bardzo i przepychały się ze swoimi partnerami, aby dotrzeć jak najszybciej w wyznaczone przez dyrektora miejsce.
Madison razem z Braianem stała obok Grace i Shane'a. Patrząc na siebie, z lekkim uśmiechem, po chwili udali się tam gdzie i reszta uczniów. Sala gimnastyczna była już prawie gotowa do balu. Nie były jeszcze podłączone kryształowe żyrandole, a scena wymagała dopracowania. Na stolach nie było obrusów, jedynie niektóre krzesła miały nałożone białe pokrowce.
Na środku sali stała pani od kolka teatralnego, pan od muzyki i dwóch nauczycieli wychowania fizycznego. Kobieta trzymała mikrofon w ręce i gdy tylko sala przestała zapełniać się uczniami zabrała głos.
- Witam was w ten jakże piękny poranek. Jak już wiecie będziemy uczyć się tańca. Najpierw chciałabym, żebyście ustawili się w trzech rzędach. Od prawej najmłodszy rocznik. Po środku klasa średnia, a na lewej stronie najstarsi.
Po jej słowach na sali zrobiło się małe zamieszanie. Wszyscy zaczęli się przemieszczać i migrować pomiędzy rzędami, niektórzy przechodzili z jednego do drugiego, nie mogąc się zdecydować u którego z partnerów będą tańczyć. Jednak jak już wszyscy zajęli miejsca i zapadła cisza, nauczycielka włączyła muzykę.
- Do tego utworu będziecie tańczyć - poinformowała zadowolona i po chwili wyłączyła melodię - Teraz się pewnie zastanawiacie co zatańczycie.
Wszyscy popatrzyli na siebie z lekkim przerażeniem w oczach. Tylko Braian zdawał się być rozbawiony całą tą sytuacją. Prychnął śmiechem patrząc na profesorkę. Zdaje się ,że kobieta usłyszała jego śmiech, bo spojrzała w jego stronę karcącym wzrokiem. Madison szturchnęła go w rękę pouczająco. Na co ten tylko wzruszył ramionami.
- Otóż zatańczycie menuet w połączeniu z walcem wiedeńskim - po słowach nauczycielki wszystkich zatkało. Nawet Braiana sparaliżowało.
- O cholera... - szepnął pod nosem.
- Teraz ci nie do śmiechu? - zapytała Madie spoglądając mu w oczy.
- Poradzimy sobie - wziął ją za rękę i uśmiechnął diabelsko.
- Madie gdzie Lisa, Lilly i Chelsea? - zapytała Grace rozglądając się wokoło.
- Nie mam pojęcia. Lilly przecież jechała z nami do szkoły, ale potem zniknęła, bo poszła do toalety. Napiszę do niej - wyjęła komórkę i napisała krótkiego smsa.
Po chwili poczuła wibracje. Spojrzała na ekran : "Jestem razem z Lisą na korytarzu. Nie przyjdziemy na sale, bo nie będziemy tańczyć. Wiesz dlaczego."
Madison westchnęła. Zauważył to Braian i popatrzył na nią pytająco.
- Lilly i Lisa nie mają partnerów. Nie chcą tańczyć, bo nie mają z kim.
- Tak czasami bywa. Ja nic na to nie poradzę.
Madison pokręciła tylko głowa. Nadal czasami nie umiała zrozumieć Braiana i jego znieczulicy. Ale nie chciała od niego za wiele wymagać, bo i tak przeszedł ogromną przemianę od ich pierwszego spotkania. Przecież nie może go zmieniać na siłę. Pewnie gdyby był zupełnie inny nie zakochała by w nim się tak mocno.
Nauczyciele zaczęli opisywać jak po kolei będzie wyglądać taniec. Oczywiście nikt nie rozumiał ani słowa,szczególnie gdy w ruch poszły nazwy figur tanecznych. Później było już trochę łatwiej, bo zaczęli tłumaczyć o co chodzi i każdy odetchnął z ulgą. Okazało się,że taniec będzie dość prosty. Najważniejsze to nie pomylić choreografii i iść w takt muzyki, aby nie wypaść z rytmu. Najpierw zaczęli uczyć najmłodszy rocznik, który zdawał się być pełen energii. Reszta usiadła na krzesłach i obserwowała ich zmagania. Madison skierowała swój wzrok w stronę drzwi sali gimnastycznej. Patrzyła na nie tak jakby chciała aby ktoś przez nie przeszedł. Nagle drzwi otworzyły się.
- Chelsea... - szepnęła, a Braian i Grace popatrzyli w tą samą stronę co ona - I Kyle - dodała.
Chelsea kroczyła pewnym krokiem naprzód, chłopak podążał za nia, wydawało się jakby coś do niej mówił i próbował coś tłumaczyć. Już po chwili znaleźli się przy nich.
- Cześć wam kochani! - przywitała ich nie chcąc dać po sobie znać,że jest zdenerwowana.
- Hej dobrze, że jesteście. Lisa i Lilly nie chcą tańczyć.
- Szczerze... to się im nie dziwię, nie mają partnera. Ja też nie mam ochoty na tance - spojrzała kontem oka na Kyle, który stał z wbitym wzrokiem w sufit kręcąc głowa na boki z niedowierzaniem w słowa dziewczyny.
- Ile razy mam ci tłumaczyć, że kumpel mnie potrzebował, dlatego musiałem wyjść - powiedział wkurzony.
- A po co cie potrzebował?
- To... nie mogę powiedzieć.
- Właśnie! Dobra koniec tematu. Nie chcesz. Nie mów - usiadła obok Madison i zaczęła patrzyć na próbę najmłodszych.
Kyle usiadł obok Shane'a. Zwiesił głowę, a łokcie oparł na kolanach. Widać było, że coś ukrywa przed wszystkimi.

Próba najmłodszego rocznika skończyła się po czterdziestu minutach. Na parkiet wyszła średnia klasa. Oni szybciej łapali o co chodzi w tańcu. Może dlatego, że mniej sobie żartowali z każdego ukłonu lub innej figury tanecznej. Z parkietu zeszli juz po 30 minutach. Na środek wyszła najstarsza klasa. Madison z Braianem stała za Grace i Shane'em. Natomiast Chelsea z Kyle'em stanęli za nimi. Jednak pani od kółka teatralnego miała dla nich inne miejsce.
- Chelsea i Kyle ... - podeszła do nich - Czy zechcielibyście być pierwszą parą? Prezentujecie się nienagannie, a wiem też, że nie czujecie stresu podczas wystąpień, a to jest potrzebne parze prowadzącej.
Chelsea ku zdziwieniu wszystkich nie wyglądała na zadowoloną. Co innego Kyle, który zgodził się bez wahania. Choć z oporem dziewczyna przyjęła propozycję nauczycielki i zgodziła się prowadzić taniec wraz z Kyle'em.

~~~*~~~

Dochodziła osiemnasta godzina. Wszyscy po całym dniu prób byli zmęczeni gorzej niż po ciężkiej pracy. Nogi odmawiały im posłuszeństwa, a ręce od trzymania ramy opadały bezwładnie w dół.
- Zakwasy murowane - powiedziała Madison kładąc głowę na ramieniu Braiana.
- Ale was wymęczyli, zaraz wam przyniosę coś do picia i jedzenia - stwierdziła Sharon i udała się do kuchni.
Grace i Shane siedzieli obok. Chłopak widać czuł się trochę nieswojo w domu Wels'ów, siedział sztywno, choć był tak samo zmęczony jak reszta.
- Rozluźnij się stary, bo ci żyłka pęknie - powiedział Braian klepiąc go po ramieniu.
- A tak...tak - odparł nieco przestraszony, jednak po chwili trochę się rozluźnił.
Grace popatrzyła na niego z uśmiechem i przysunęła się bliżej  biorąc go nieśmiało za dłoń. Shane najwidoczniej bardzo się ucieszył tym gestem i lekko uścisnął jej rękę, śląc jej wesoły uśmiech. Madison widząc to szturchnęła delikatnie Braiana i wskazała na nich ruchem głowy. Ten na to przewrócił oczami i  uśmiechnął się do niej, całując ją w głowę.
Usłyszeli dzwonek do drzwi. A po chwili pukanie.
- Ktoś się dobija - Braian podniósł się z kanapy i poszedł otworzyć.
- Cześć! - usłyszał gdy tylko uchylił drzwi.
- Lilly... wejdź.
- Dzięki, szukam Madie. Byłam u niej, ale nikt nie otworzył i pomyślałam,że jest tutaj.
- Dobrze pomyślałaś. Jest w salonie.
Lilly wchodząc do pokoju przywitała się ze wszystkimi, zajęła miejsce pomiędzy Grace i Madison.
- Byłam u ciebie - poinformowała Madie.
- Słyszałam jak mówiłaś Braianowi. Coś się stało?
- Nie... chciałam pogadać o balu.
- I co postanowiłaś? Idziesz? Nie byłaś dzis na próbie. Lisa z resztą też.
- Chodź. Obiecuję zatańczę z tobą nie raz - zaśmiała się Grace.
- No właśnie.... - wzięła wdech i miała już powiedzieć, ale do pokoju weszla Sharon z wielkimi dwoma talerzami kanapek, a za nią Braian niosący tacę z filiżankami herbaty.
- Smacznego - powiedziała najstarsza z Wels'ów stawiając jedzenie na ławie.
Wszyscy zaczęli zajadać i popijać kanapki gorącą herbatą. Jednak nie trwało to dlugo, po kilku minutach ponownie rozległo się pukanie do drzwi.
- Co jest? Kto to? - zdziwił się Braian wkładając ostatni kęs kanapki do ust. Gdy tylko doszedł do drzwi i je otworzył zaniemówił.
- Witam - usłyszał szlachecki ton głosu.
- Conor? Co ty... A kto to? - wskazał na czarnowłosego.
- Mój stary przyjaciel. Michael. Jak się domyślasz zajmuje się tym co ja - znacząco poruszył brwiami z wygórowanym uśmieszkiem.
Braian przełknął głośno ślinę. Skrzywił się lekko. Najwidoczniej nie był zadowolony ich wizytą. Dwóch łowców w domu wilkołaka, to jego zdaniem była lekka przesada dla obu stron.
- Chyba nie przemyślałeś do końca tej wizyty.
- Jestem takiego samego zdania - wtrącił Michael patrząc ostrym wzrokiem w stronę właściciela domu.
- Przestańcie. Przecież mamy wspólnego wroga. Chyba możecie zawiesić...broń - zrobił krok w stronę progu - Wpuścisz nas? - zapytał stojącego na przejściu Braiana.
Wels tylko pokręcił głową i otworzył szerzej drzwi. Wiedział,że to nie jest dobry pomysł wpuszczać ich do środka, szczególnie dlatego,że był tam Shane i Lilly.
- Sharon! Mamy gości - poinformował siostrę i ruszył za przybyłymi.
- Dzień dobry - przywitał wszystkich Conor wchodząc do salonu.
Madison jak i Grace zerwały się na równe nogi, a następnie spojrzały na siebie. Potem swój pytający wzrok przeniosły na Braiana, który tylko bezradnie wzruszył ramionami.
- My się chyba nie znamy - zauważyła Sharon podchodząc do Wilsona.
- Nie mylisz się. Jestem Conor Wilson, a ty zapewne jesteś siostrą Briana - wyciągnął w jej kierunku rękę.
- Sharon - odwzajemniła jego uścisk.
Zza pleców Conora wychylił się Michael.
- Witam - powiedział wszystkim i objął ich wzrokiem - Lilly? - szepnął pod nosem gdy tylko zobaczył dziewczynę.
- No nie... - jeszcze ciszej powiedział Conor, słysząc słowa przyjaciela.
Lilly uśmiechnęła się delikatnie na widok znajomej twarzy. Widać jednak było na jej twarzy małe zakłopotanie, gdyż nie lubiła się tłumaczyć. A czuła,że taka chwila własnie nadchodzi.
- Znacie się? - zapytała Madison patrząc na przyjaciółkę zdziwiona.
- Tak jakby.
- Ale nas tu dużo - stwierdził Conor i rozsiadł się na fotelu - Mógłbym także prosić o herbatę? - zapytał patrząc na filiżanki stojące przed nim.
- Zaraz przyniosę - odpowiedziała Sharon i poszła do kuchni.
- A ty kim jesteś, bo ciebie nie znam - skierował swój wzrok na Shane'a.
- Em... ja? Jestem Shane.
- Shane...a nazwisko?
Chłopak zdziwił się na to pytanie. Chciał już odpowiedzieć, ale Grace mu na to nie pozwoliła.
- A co to? Przesłuchanie? On jest moim gościem i moim...przyjacielem. Więc zaprzestań z tymi pytaniami. - spojrzała ostrym wzrokiem w stronę Conora - Shane chodź do mojego pokoju, tu jest zbyt dużo ludzi.
 Opuszczając pokój zostawiła lodowate spojrzenie na nowo przybyłych. Minęła się w progu pokoju z siostrą, która niosła dwie filiżanki świeżo zaparzonej herbaty.
- Mamy do pogadania, prawda? - stwierdził biorąc filiżankę do ręki i patrząc na Braiana.
Lilly wstała z kanapy i podeszła do przyjaciółki.
- Wiesz Madie... ja chyba już pójdę.Później pogadamy.
- To dobry pomysł - utwierdził ją w tym Conor.
- Ciebie nie pytałam o zdanie. Nawet cię nie znam - spojrzała na Wilsona, a ten tylko zaśmiał się ironicznie.
- Przepraszam Lilly. Przyjdź do mnie później dobrze?
- Albo ty do mnie. Cześć wam i do widzenia.
Michael, który stał w progu pokoju popatrzył na nią i uśmiechnął się.
- Mam nadzieję,że jeszcze się zobaczymy - chwycił jej dłoń i pocałował delikatnie. Wywołał tym u dziewczyny lekki uśmiech. Jej policzki delikatnie się zarumieniły. Jednak po chwili spojrzała na wszystkich w pokoju, wyrwała mu swoją rękę i zmieszana opuściła dom.
Conor pokręcił tylko z niedowierzaniem głową. Madison stała osłupiona z lekko otworzonymi ustami. Zaraz jednak się otrząsnęła, gdy spostrzegła wzrok czarnowłosego na sobie.
Braian stanął na środku pokoju i najwidoczniej czekał na wyjaśnienia ze strony łowców. Conor nie spiesząc się upił kolejny łyk herbaty i delikatnie odstawił filiżankę na stolik.
- Otóż jak już mówiłem to mój stary przyjaciel. Opowiedziałem, mu wszystko. No prawie wszystko. Bez zbędnych szczegółów. Jednak okazało się, że on nieszczęśliwie poznał już ofiarę naszego wampira.
- Co? - prychnął Michael - To jest ta dziewczyna? Ta, którą porwał ten wampir?
Conor nic nie odpowiedział tylko pokiwał głową z lekkim uśmieszkiem.
- Super... - Madison złapała się za czoło.
- Nie załamuj się...przyszła czarownico - zaśmiał się Conor.
Braian spojrzał na niego ostrym wzrokiem i zrobił krok w jego kierunku, jednak Madison zatrzymała go, chwytając za rękę.
- Tego jeszcze nie wiemy... być może wcale nią nie jestem.
- No pięknie... czarownica do kolekcji. Nie wspomniałeś o niej - rzucił Michael w stronę przyjaciela.
- Bo jak słyszysz to nic pewnego - przewrócił oczami.
- Skończcie - najwidoczniej przepychanka słowna wyprowadziła Sharon z równowagi- Nie jestem zadowolona waszą wizytą. Ale skoro mamy wspólnego wroga, przestańmy z tymi uprzejmościami - ironicznie zaakcentowała to słowo.
- Jestem za - zawetował jej Conor - Szczególnie,że nie możemy znaleźć tej gadziny.
- Ukrył się szczur jeden - syknął Braian - Najważniejsze jest to, że myśli że Lilly zna jego tajemnicę i że jest spalony.
- Hym... miejmy nadzieję, że tak jest. A co z tą czarownicą....no jak jej tam - pstryknął palcami.
- Rebecca. Ona się jakoś dziwnie ostatnio wycofała. Boję się,że coś planuje na bal.
- Bal?
- Tak w naszej szkole w ten piątek odbędzie się bal zimowy. Myślę,że zrobi jakieś świństwo, choć nie pojawiła się na próbie.
- Z większymi czarami nie wyskoczy...ale jakieś świństwo może zrobić. Miej się na baczności Mad.
Madison lekko zmarszczyła brwi na ten skrót swojego imienia, bo jeszcze nigdy nikt jej tak nie nazwał.
- Dobrze "Panie dobra rada". Będę miał ją na uwadze. Bez obaw - powiedział Braian i objął ją ramieniem.
Conor zaśmiał się i spojrzał na swojego przyjaciela, który był dziwnie milczący.
- A ty co? Jakoś małomówny jesteś. A no ta...to przez tą Lilly.
Michael stał ze wzrokiem wbitym w podłogę. Najwidoczniej wiadomość o tym, że Lilly była ofiarą krwiopijcy mu nie pasowała. Na jego twarzy można było spostrzec zakłopotanie, ale i złość. Jakby myślał nad czymś, tylko bał się powiedzieć to na głos.
- Co tam chodzi ci po głowie przyjacielu? - zapytał dociekliwie Conor.
- Z kim idzie Lilly na bal? - wypalił w stronę Madison.
Ta się zająknęła i nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Przecież dobrze wiedziała,że Lilly nie ma partnera, a na dodatek planuje wcale nie ruszać się z domu w piątkowy wieczór.
- Ona... chyba nie idzie.
- Dlaczego?
- Bo... - przełknęła ślinę i zerknęła na Braiana stojącego obok niej - Bo...bo nie ma z kim.
Michael spojrzał w tej chwili na Conora, a następnie na resztę i uśmiechnął diabelsko.
- Mam plan.


~~~*~~~

Czwartkowy poranek zapowiadał pracowity dzień. Nie dość,że miały odbyć się próby tańca, to niektórzy musieli kupić stroje na piątkowy wieczór. Gorączka piątkowego balu udzielała się każdemu. Nawet ci, którzy z reguły bywają opanowani czuli niepokój i stres.
- Madison! - usłyszała głos matki za drzwiami.
- O Boże, zaspałam - wstała błyskawicznie z łóżka i pobiegła do łazienki.
Gdy po dziesięciu minutach zeszła na dół Stella już przygotowała śniadanie. Zjadła z szybkością światła i już chciała wychodzić, jednak matka ja zatrzymała.
- Madie, pamiętaj,że jedziemy po sukienkę o piętnastej. Specjalnie zwalniam się z pracy.
- Kocham cię! Nie zapomnę obiecuję - pomachała jej i wybiegła z domu.
Swoje kroki pokierowała prosto pod dom Lilly. Widziała już Grace czekającą pod jej domem.
- Hej... nareszcie. Czekam tu dziesięć minut.
- Przepraszam, zaspałam. Która godzina?
- Za piętnaście ósma. Wiesz,że musimy ją namówić na tą próbę.
- Wiem. I myślę,że będzie to trudne - westchnęła i ruszyły do drzwi.

Po piętnastu minutach przekonywania dziewczyna zgodziła się pójść na bal. Jednak zaznaczyła, że nie będzie tańczyć, bo nie ma z kim. A z przypadkowym chłopakiem z jakiejś klasy nie ma zamiaru. Grace i Madison dziwnie nie przekonywały jej do tańczenia, a to wzmożyło jej czujność. Jechali teraz we czwórkę do szkoły, bo i tak byli już spóźnieni. Przy bramie szkoły czekał na nich Shane i  Lisa.
- Hej! - przywitała wszystkich blondwłosa.
- Super, że się jednak zgodziłaś pójść - Madie ucałowala ją w policzek.
- Ciebie też przekonała? - zapytała zdziwiona Lilly.
- Tak. Wczoraj cały wieczór do mnie pisała i dzwoniła i nawet napuściła Chelsea.
- To co idziemy? - zapytała Madison z tajemniczym uśmiechem na twarzy.

Gdy tylko przekroczyli mury szkoły, skierowali się prosto na salę gimnastyczna. Wszystko już było prawie gotowe. Kryształowe żyrandole wisiały przy suficie, z którego zwisały białe pozaczepiane, marszczone płótna. Krzesła stały ustawione przy stolach. Brakowało jeszcze kilku poprawek do całości. Pierwsza grupa już ćwiczyła taniec. Chelsea i Kyle siedzieli przy jednym ze stołów. Madison skierowała od razu tam swoje kroki, a reszta podążyła za nią.
- Cześć - przywitała ich Chelsea, gdy tylko znaleźli się przy stole - Dobrze,że jesteście. Już myślałam,że się spóźnicie.
- Spokojnie. Jeszcze przed nami jeden rocznik będzie miał próbę, my na końcu - opanowanie odparła Grace.
- Lisa i Lilly jak miło was widzieć kochane moje - uśmiechnęła się do nich.
- Ale nie będziemy tańczyły - sprostowała Lisa.
Madison wyciągnęła komórkę z torebki i co chwila patrzyła na ekran. Nie uszło to uwadze Lilly.
- Na coś czekasz?
- Em...co? Ja... nie, skąd. Tak patrze na godzinę.
W tej samej chwili zapalił się wyświetlacz telefonu. Madison szybko odczytała wiadomość i wstała z miejsca.
- Zaraz wracam.
Braian odprowadził ją wzrokiem i widać nie był zadowolony jej wyjściem.
Madison podbiegając co chwila, znalazła się na głównym korytarzu szkoły. Skierowała swe kroki w stronę szafek uczniowskich. Na pustym korytarzu od razu zauważyła dwie męskie sylwetki. Uśmiechnęła się sama do siebie i podbiegła do nich.
- Cześć - przywitał ja Dave, gdy tylko znalazła się obok.
- Hej - uśmiechnęła się do niego - Dziękuję,że się zgodziłeś.
- Nie ma za co. Wiesz,że zrobię wszystko o co mnie poprosisz - nieśmiało spojrzał w jej oczy.
Madison nie umiała odwrócić wzroku od jego spojrzenia. Te ciemne tęczówki hipnotyzowały ją w szczególny sposób od samego początku, już wtedy gdy pierwszy raz go ujrzała, stojącego obok Rebecki.. Szybko jednak przeniosła swój wzrok na Michaela, który stał obok.
- Dobrze, ze jesteś. Mam nadzieję,że ten plan się powiedzie. A i chyba zdążyliście się już poznać.
- Tak...zdążyliśmy. A co do planu to oczywiście,że się uda. Nie ma innej opcji.
- Mam nadzieję, bo to ryzykowne.
- Ale może przynieść korzyść, lepsze to niż ta ciągła niepewność, że Lilly spotka się z Drake'iem i uwierzy w kolejną bzdurę.
- Jakby co, to pomogę - zaoferował Dave spoglądając na Michaela.
- Mam nadzieję,że obędzie się bez twoich - zamachał dłońmi - Czarów - marów, czy jakkolwiek wy to nazywacie.
- Dobra chodźmy. Teraz najtrudniejsza część. Przekonać Lilly do twojego towarzystwa, a Lisę do twojego Dave - spojrzała na chłopaka, który najwidoczniej nie był zbytnio zadowolony, że ma robić za partnera jej koleżanki. jednak posłał jej delikatny porozumiewawczy uśmiech.
Gdy tylko weszli na sale, skupili wzrok prawie wszystkich ludzi. Oczywiście Lilly, gdy tylko zobaczyła Michaela wiedziała co jest grane i westchnęła ciężko. Była zła,że Madison nie skonsultowała z nią tego wcześniej.
- Cześć - przywitali się równocześnie.
- Jakże miłe towarzystwo dołączyło do nas - stwierdziła Cheslea wstając z miejsca - Ja jestem Chelsea.
- Michael - miło mi.
- Ja Dave, ale mnie to chyba znacie.
- Siema! - przybił mu piątkę Kyle, a następnie przedstawił się drugiemu przybyszowi.
- Lilly... otóż Michael zapytał mnie wczoraj czy idziesz na bal.
- I dowiedziałem się,że nie masz partnera. Dlatego oto jestem - uśmiechnął się kusząco.
- A ja też mam wolny wieczór, więc mogę potowarzyszyć tobie Liso - dopowiedział Dave.
Lisa najwidoczniej nie spodziewała się takiej propozycji. Wiedziała,że Dave to kolega jej brata, ale wątpiła w to,że Nathan miał coś wspólnego z obecnością swego przyjaciela na jej balu. Cieszyła się jednak, że nie będzie musiała przesiedzieć samotnie całego wieczoru. Z jednej strony było to dla niej trochę krepujące.
- To co Lilly? Mogę ci towarzyszyć? - zaglądnął jej w oczy i usiadł obok, przystawiając wcześniej sobie krzesło.
- Em... no trochę jestem zaskoczona. Szczególnie,że ciebie nie znam i...
- Znasz. Widzimy się już trzeci raz i na pewno nie ostatni - zapewnił.
- Tak... poza tym jest przyjacielem naszego znajomego - wtrącił Braian, bo Madison stuknęła go dyskretnie w łokieć.
- Lilly nie odrzucaj takiej propozycji od takiego faceta - zaśmiała się Chelsea.
- Ok. Będzie mi miło - zgodziła się czując presję reszty osób na sobie.
Lisa nie zastanawiała się tak długo, zgodziła się po chwili, choć widziała, że Dave nie pawa zbytnim optymizmem.
Po kilkudziesięciu minutach przyszła kolej na ich próbę. Dave tak jak i Michael kompletnie nie wiedzieli o co w tym chodzi. Lilly i Lisa też nie były bardziej poinformowane, dlatego grupa powtarzała co chwila jakąś figurę taneczną. Niektórzy nie byli tym zadowoleni, inni zaś chichotali i korzystali z dodatkowego czasu na naukę tańca.

~~~*~~~
Gdy Madison skończyła próbę Stella czekała pod jej szkołą. Zdziwiła się gdy zobaczyła samochód matki pod budynkiem.
- Mamo? Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałam po ciebie żebyś nie musiała tłuc się sama do miasta. I tak wyszłam wcześniej z pracy więc nie robiło mi to problemu. Wsiadaj jedziemy na zakupy.
Madison pożegnała wszystkich. Braian najwidoczniej nie był zadowolony tym, że nie może odwieźć jej pod sklep i spędzić z nią więcej czas sam na sam. Jego mina mówiła wszytko.
- Jutro to sobie odrobimy - szepnęła mu do ucha i ucałowała delikatnie w usta.
Gdy tylko odsunęła się od Braiana jej wzrok nie wiedzieć czemu powędrował w stronę Dave'a, który stał ze smętną miną na końcu grupki. Widząc jej spojrzenie delikatnie się uśmiechnął, jednak to jej nie zmyliło. Coraz bardziej zdawała sobie sprawę z tego, że Dave nie traktuje jej jak koleżankę. Nie było jej to na rękę. Nie chciała nikogo krzywdzić. Nie mogła mu nic więcej zaoferować, tylko przyjaźń. Przecież go nawet dobrze nie znała, a on nie znał jej, dlatego ciężko było uwierzyć w to co się z nim działo. Ona wiedziała jedno - kochała Braiana - to było pewne, jednak coś niewytłumaczalnego nie dawało jej spokoju. Coś co poczuła gdy tylko pierwszy raz go zobaczyła, a potem kiedy dotknęła jego dłoni. Z dnia na dzień uświadamiała sobie,że nie był to zwykły przepływ energii. Ich coś łączyło. I to ją przerażało, dlatego każdego dnia próbowała to od siebie odsunąć. Nie chciała utrudniać sobie życia, które i tak już stało się zbytnio skomplikowane. Odrzuciła szybko od siebie wszystkie myśli. Pomachała wszystkim i wsiadła do auta. Chciała aby jej głowę zaprzątało tylko jedno - wybór sukienki na bal.
Po kilkunastu minutach znalazły się w centrum  miasta. Pierwsze sklepy okazały się totalną porażką. Prawie wszędzie roiło się od kolorowych sukienek z nadmierną ilością cekinów. Madison szukała czegoś delikatnego. Skromnego, a zarazem olśniewającego. Widziała,że znalezienie takiej sukienki w jeden dzień może okazać się niemożliwe, ale miała nadzieje,że takie cudo gdzieś na nią czeka.
- To ostatni sklep - stwierdziła Stella - Kochanie musisz coś wybrać.
- Wiem i mam nadzieję, że tu to znajdę.
Gdy tylko weszły do butiku ich oczom rzucił się wszech panujący kolor beżu i pudrowego różu. Każda sukienka była w takim odcieniu. Delikatne ciepłe kolory przyciągały wzrok. Madison od razu rzuciła się do szukania wymarzonego stroju. Po kilku minutach wybrała beżową sukienkę, jednak patrząc na nią przez dłuższą chwilę zmieniła zdanie.
- Madie ona była ładna.
- Zbyt prosta - stwierdziła odwieszając ją.
- A ta? - zapytała Stella pokazując sukienkę  w kolorze delikatnego różu.
Madison popatrzyła na nią przez minutkę. Podeszła bliżej.
- Mamo...to ideał - dokończyła z szerokim uśmiechem.

~~~*~~~
Na ten dzień czekali wszyscy z niecierpliwością. Nareszcie nadszedł. Wszystko było gotowe. Wszyscy byli... już prawie gotowi.
Chelsea siedziała zrelaksowana u siebie w pokoju na miękkim, skórzanym krześle. Skakał nad nią sztab kosmetyczek i fryzjerek. Jedna robiła jej makijaż, druga manicure. Fryzjerka układała jej włosy. Była gotowa. Ostatnie psikniecie lakieru, perfum i pociągnięcie szminką. Do całości brakowało tylko sukienki, która wisiała na wieszaku, gotowa do założenia. Już po chwili była na właścicielce. Mała czarna z koronkowymi rękawami i mocno wyciętymi plecami. Obcisła na górze, podkreślająca sylwetkę i rozkloszowana na dole, aby nie krępować ruchu w tańcu. Z wieczorowym makijażem był to duet idealny. Uroku dodawała idealnie dobrana biżuteria.
Schodząc po schodach wiedziała kto na nią czeka. Na dole stał Kyle z ogromnym bukietem czerwonych róż. Był w czarnym dopasowanym garniturze. Jego koszula była śnieżno biała, a krawata był cieniutki i czarny. Gdy tylko zobaczył swoją ukochaną roześmiał się, a jego oczy zabłyszczały jak najszlachetniejsze brylanty w świetle księżyca.
- Jesteś cudowna - skomentował gdy tylko znalazła się obok niego.
- Wiem - uśmiechnęła się zabójczo, przyjęła kwiaty i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.

Lisa także była już gotowa. Miała na sobie białą atłasowa sukienkę z czarnymi dodatkami. Na jej szyi wisiały dwa sznury długich korali z pereł. Jej bransoletki były także perłowe,czarno białe. Czekała w salonie na Dave'a, który miał zjawić się lada chwila w jej domu. Gdy zapukał do drzwi otworzył mu Nathan. Przywitał przyjaciela. Nie krył swojego zdziwienia,że jego najlepszy kumpel idzie z jego siostrą na bal.
- Stary ale mogłeś mi wcześniej powiedzieć, a ja się wczoraj dowiaduje i wiesz...osłupienie - zachichotał.
- Tak jakoś wyszło, gdzie Lisa?
- Jestem - powiedziała i wyszła z pokoju, trzymając w dłoniach czarną kopertówkę.
- To dla ciebie - podał jej dużą różę i uśmiechnął się delikatnie.
- Dziękuję. Nathan wstawisz do wody?
- Pewnie. Lećcie,bo się spóźnicie.

Lilly wpadła do domu jak burza, a jej mama za nią.
- Kochanie zdążysz - pocieszała córkę.
- Gdyby nie to,że poprzednia klientka fryzjerki tak długo nie wymyślała, to już bym była gotowa.
- Tego nie mogłyśmy przewidzieć.
Lilly pobiegła do swojego pokoju. Na łóżku leżała przygotowana suknia. Długa w złoto-czarnym kolorze, lekko połyskująca.
- Mamo pomocy! - krzyknęła nie radząc sobie z założeniem stroju.
Gdy sukienka była już na swoim miejscu, stanęła przed lustrem i przyjrzała się sobie. Fryzura idealnie pasowała do całości. Włosy układały się perfekcyjnie na jedno ramię, były pofalowane i lekko upięte z boku. Matka przyniosła jej coś w pudełeczku.
- Załóż je - podała jej srebrne, wiszące kolczyki.
- Są piękne, dziękuję - założyła je i pogładziła sukienkę.
- Myślę,że to dopełni całość - wyciągnęła w kierunku córki drugą rękę, która trzymała do tej pory za plecami.
Dziewczyna otworzyła usta ze zdziwienia. W ręce matki zobaczyła czarne, atlasowe, długie rękawiczki. Wzięła je, popatrzyła na nie z uśmiechem i nałożyła. Leżały idealnie.
- Dziękuję ci mamo, jesteś kochana - uścisnęła kobietę, a tej popłynęły łzy z oczu.
- Jesteś taka piękna moja córeczko.
Lilly zaśmiała się, a jej oczy się zeszkliły. Nie chcąc rozmazać makijażu dziewczyna pomachała przed nimi dłońmi, aby osuszyć spojówki.
- Nie będę ryczeć - powiedziała śmiejąc się.

- Szybciej, szybciej! - krzyki Grace roznosiły się po całym domu.
Braian spokojny niczym niezmącona woda w szklance, stal przed lustrem i wiązał krawat. Był już gotowy do wyjścia, jednak jego siostra nie.
Sharon wkładała ostatnie wsuwki w jej włosy. Kok był gotowy. Każdy kosmyk był perfekcyjnie dopięty.
- Znam się na rzeczy - pochwaliła samą siebie Sahron.
- Rzeczywiście wyszło ci nieziemsko - dotknęła delikatnie palcami fryzury, jakby bała się ją zepsuć.
- Jeszcze spryskam lakierem, czekaj chwilę.
Czas na zakładanie sukienki. Grace wybrała ją według swojego gustu. Nie chciała niczego wytwornego, wolała coś prostego i wygodnego. Zdecydowała się na koktajlowa sukienkę. Góra była czarna,dopasowana z szerokim ramiączkiem na jedno ramię. Dół sukienki był asymetryczny w lawendowym odcieniu. Całość dopełniała delikatna, srebrna bransoletka w kwiatki z cyrkoniami i kolczyki o tym samym wzorze.
Gdy zeszła na dół czekał już tam Braian i Shane z wielkim bukietem róż.
- Hej...wyglądasz ślicznie - zachwycił się patrząc na nią bez mrugnięcia okiem.
- Dziękuję - uśmiechnęła się.
- To dla ciebie...mówiłaś,że będziesz miała lawendowa suknie, więc pomyślałem,że fajnie byłoby gdybyś dostała róże w tym samym kolorze.
Grace nie mogła uwierzyć w to, że Shane pomyślał o takim szczególe. Kwiaty rzeczywiście przypominały kolor jej sukienki.
- Ustawcie się, zrobię wam zdjęcie, tak pięknie wyglądacie - zaproponowała Sahron i sięgnęła po lustrzankę do szafki stojącej na korytarzu.
- To ja pójdę po Madie- wstąpił jeszcze przed wyjściem do kuchni i wyjął z wazonu ogromny bukiet różowych, soczystych róż.

Madison była już prawie gotowa. Nałożyła na usta błyszczyk i przyglądała się sobie w lustrze zawieszonym na drzwiach szafy.
- Wyglądasz cudownie córeczko - skomentowała Stella stojąca za jej plecami.
Mdie miała na sobie sukienkę w kolorze delikatnego różu. Dzielił ją czarny pasek, a tył był wiązany na podobę gorsetu. Na jednym boku sukienki widoczne były róże, zrobione z tego samego materiału, dlatego nie rzucały się zbytnio w oczy, a były dopełnieniem kreacji. Dół był zwiewny, rozkloszowany acz lekko bufiasty i sięgał długością przed kolana.
Stella słysząc głośne pukanie, zeszła na dół i otworzyła drzwi.
- Dzień dobry Pani, przyszedłem po Madison.
- Wejdź, jest na górze.
Braian energicznie wszedł po schodach i pokierował swoje kroki do jej pokoju.
- Cześć piękna - przywitał ją.
Na jego słowa odwróciła się od lustra i uśmiechnęła szeroko. Był taki przystojny. Stał w drzwiach z bukietem jej ulubionych kwiatów i patrzył na nią jak jeszcze nikt dotąd.
Podszedł bliżej i wręczył jej wiązankę. Pocałował i popatrzył prosto w oczy.
- Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Głupi byłem, że na początku tak cię traktowałem. Przepraszam.
Tego się po nim nie spodziewała. Te szczere słowa prosto z serca były dopełnieniem szczęścia. Powąchała kwiaty i razem wyszli z pokoju. Gdy byli już na dole, Stella czekała na nich z aparatem.
- Musze wam zrobić pamiątkowe zdjęcie.
Braian objął Madison i oboje uśmiechnęli się radośnie. Kilka błysków flesza i gotowe, można było jechać na bal. Madison oddała kwiaty matce i przytuliła ją.
- Madie baw się dobrze. Kocham cię córeczko. I choć różnie było między nami ostatnio, to pamiętaj,że możesz mi wszytko powiedzieć. Wiem i czuje,że coś ukrywasz,ale nie chcę cię zmuszać do zwierzeń. Chcę żebyś wiedziała,że jestem i zawsze będę.
Te ciepłe słowa jeszcze bardziej uszczęśliwiły dziewczynę. Cieszyła się,że ma taką mamę i choć wiedziała,że nie może jej zdradzić tych wszystkich tajemnic, czuła w niej opokę.
Założyła czarny płaszczyk i razem z Braianem opuścili dom. Przy samochodzie czekała już Grace z Shane'em i Lilly.
- Hej wam...Dziewczyny wyglądacie bosko! - krzyknęła na widok przyjaciółek.
- Ty nie mniej pięknie Madison - uśmiechnęła się Lilly i przytuliła przyjaciółkę.
- To w drogę. Wsiadajcie - powiedział Braian i otworzył drzwi swojej ukochanej.

Po kilkunastu minutach dojechali pod szkołę. Droga zajęła im więcej czasu, bo sznur samochodów jechał przed nimi w tym samym kierunku. Każdy jechał na bal. Zaparkowanie samochodu też graniczyło z cudem. Parking pękał w szwach. Na szczęście niektórych przywozili rodzice i odjeżdżali po chwili.
- Lilly Michael będzie czekał pod szkołą tak? - zapytała Madison dla upewnienia,że dziewczyna go nie spławiła w ostatniej chwili.
- Tak... wolałam jechać z wami.
- Pewnie, rozumiem - puściła jej oczko.
Gdy zaparkowali, weszli na teren szkoły. Było tam pełno ludzi. Każdy pięknie wystrojony. Rozmowy i śmiech rozlegały się wokoło. Na środku placu stał Michael w czarnym garniturze. Miał białą koszulę i czarną muszkę zawiązaną pod szyją. Gdy tylko zobaczył Lilly, uśmiechnął się delikatnie. Widać było,że jej wygląd go zauroczył, bo jak podeszli bliżej milczał i był w nią wpatrzony jak w obrazek.
- Cześć Lilly...Ślicznie...Cudownie wyglądasz. Jak królowa.Em...to dla ciebie - podał jej bukiecik brzoskwiniowych róż.
- Dziękuję.
Madison widząc jak Michael patrzy na Lilly przestała się o nią bać. Widziała w jego oczach coś w podobie tego jak w oczach Braiana, gdy na nią patrzy. Nie chciała zapeszać, ale w jej głowie układało się to w całość i w jedno słowo..."miłość".
Weszli do budynku. Korytarze były oświetlone i także przyozdobione. Przed wejściem na salę były robione zdjęcia w specjalnym kąciku fotograficznym. Każda para ustawiał się po kolei do zdjęcia. Jak już pamiątkowa fotografia została zrobiona mogli ruszać na bal.
Drzwi do sali były otwarte. Słychać było głośną muzykę. Gdy tylko weszli do środka westchnęli z zachwytu.
- No no...postarali się - skomentował Braian jako pierwszy.
- Jest cudownie - zachwyciła się Madison.
Sala wyglądała perfekcyjnie. Ze wszystkim zdążono na czas. Stoły nakryte białymi obrusami, krzesła miały na sobie pokrowce tego samego koloru. Z sufitu zwisały kryształowe żyrandole dające jasno-niebieskie światło. Na środku była zawieszona ogromna kula dyskotekowa, która dawała także refleksy tego koloru. Górne wiązki światła miały kształt gwiazdeczek, które krążyły na suficie, natomiast dolne flary były cieniutkie i spływały na ziemię jak wstążki, oplatając ludzi na parkiecie. Wszytko przypominało pałac lodowy. Nawet ściany miały na sobie imitację lodu, zrobioną z krepiny. Stroiki na stołach były także w odcieniach niebieskich barw. Gałązki zostały oplecione lampkami, które dawały delikatne światło. Scena była także ozdobiona. Wokół metalowych prętów wiły się białe łańcuchy choinkowe i światełka w kształcie gwiazdek.
Wszyscy siedzieli przy stolach. Niektórzy już odważyli się wyjść na parkiet i pląsali w rytm muzyki, którą puszczał DJ. Stół zarezerwowany dla nauczycieli był jeszcze pusty, tylko Pani od kółka teatralnego i nauczyciel muzyki przy nim siedzieli.
Grace od razu spostrzegła Chelsea i Lisę, które machały do nich rękami. Zajęły dla nich miejsca i czekały na ich przybycie.
- Jesteście nareszcie. Piękni ! - pochwaliła Chelsea.
- Ty też wyglądasz olśniewająco Chelsea - powiedziała Madison przytulając przyjaciółkę.
- Dziś wszyscy jesteśmy boscy, choć nie tak jak ja - zaśmiał się Kyle i poprawił krawat.
- Hej Dave - Madison położyła mu na ramieniu dłoń i uśmiechnęła się do niego, przechodząc na swoje miejsce.
Chłopak nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie uszło to uwadze Lisy, która wiedziała co się kroi.
- Podoba ci się, prawda? - szepnęła mu do ucha, co go lekko wystraszyło.
- Em...co...nie, ja...
- Nie musisz tego ukrywać przede mną. Nie powiem jej. Choć myślę,że się i tak domyśla - wzruszyła ramionami.
Madison gdy tylko zajęła miejsce rozglądnęła się po sali. Przy jednym ze stołów zobaczyła Rebeckę. Siedziała z jakimś blondynem, który miał równie wredną twarz jak ona. Gdy tylko ją spostrzegła chrząknęła cicho i spojrzała na Michaela, a następnie popatrzyła w kierunku czarownicy. Nadal bała się tego planu, ale przecież nie było innego wyjścia, tylko tak mogli sprawdzić czy Rebecca współpracuje z Drake'iem i czy wampir wpadnie w ich pułapkę.

22 komentarze:

  1. Jestem pierwsza???? Tak w końcu!!!
    Co do Rozdziału.
    Po pierwsze w końcu jest.
    Po drugie druga część dopiero w lipcu??? Why??
    Omg. To był boski rozdział. Był Dave <3
    Kocham cię za to. Mamy Bal. Jejciu! Lily jest zakochana w Michael, a on w niej. Jejciu. Ten rozdział był fajny! I ja mam czekać do lipca na drugą część. Mam nadzieję, że nie umrę z tęsknoty przez ten czas.
    Przesyłam buziaczki. Życzę weny.
    Stała czytelniczka.
    Kocham <3
    Niezalogowana: Maya Redbird

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się,że ci się podobało i że lubisz postać Dave'a. Dopiero teraz dodałam jego gif, bo wtedy jak wstawiłam to zapomniałam. Wiem,że to długi okres czasu, ale czerwiec będę miała prawie cały zawalony nauką, a druga część potrzebuje dużo uwagi, bo będzie tam sporo opisów, bo koncepcja i plan dalszy już jest. Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
    2. Ja nie polubiłam - tylko pokochałam Dave <3
      Mam nadzieję i dziwne przeczucie, że w drugiej części Madison użyje swojej mocy! Mam rację? Proszę powiedz, że mam rację? No nic pozostaje czekać do lipca. Proszę czasie mijaj szybciej. Ja chcę już lipiec!!!!

      Pozdrawiam po raz kolejny i przesyłam buziaczki.
      P.S. W końcu jestem na laptopie :)

      XOXO
      Maya Redbird

      Usuń
    3. Czy użyje mocy???? :) Nie zdradzę, ale na pewno wydarzy się coś czego nikt z was się nie spodziewa, no bo przecież chodzi o to żeby was zaskakiwać :D Pozdrawiam i ściskam cieplutko :*

      Usuń
  2. O rany! To chyba najdłuższy rozdział na całym świecie ;) Czytałam, czytałam a on się nie kończył! I dobrze, bo w sumie mogłabym przeczytać jeszcze sześć takich rozdziałów i nie miałbym dość. Przygotowania do balu, nastroje bohaterów opisałaś wszystko naprawdę doskonale i zaplanowałaś każdy szczegół. Podobały mi się opisy strojów dziewczyn, wygląd sali. Wszystko wyglądało po prostu bajecznie. Aż sama chciałabym się tam znaleźć.
    Tak bardzo nie mogłam doczekać się balu, że kiedy zrozumiałam, że właśnie mam z nim do czynienia ucieszyłam się jak mała dziewczynka. Dotychczas myślałam, że to Drake i Rebecca będą mieli tu jakiś zły plan ale jak się okazuje nasi bohaterowie również postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Jestem taka ciekawa, co się wydarzy dalej, że nie wiem czy wytrzymam do lipca, jednak marudzić nie zamierzam ;)
    Aha! Widziałam, że szykuje nam się trójkąt Madie-Braian-Dave. Zwąchałam swoim noskiem ;) Haha
    Mam tu ogromny znak zapytania co do Kyle'a. Coś ukrywa, ale co!.? I dlaczego mam wrażenie, że to ma coś wspólnego z Drake'm? Obym się myliła. ;)
    Nic tylko czekać na dalszy rozwój akcji.

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak zapomniałam życzyć weny i pozdrawiać :/
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No takie małe zaskoczenie. Oczywistością byłoby gdyby to Rebecca i Drake coś planowali, dlatego to nasi bohaterowie coś knują. Czy wyjdzie im to na dobre i czy osiągną zamierzony cel? Tego dowiecie się wkrótce i chyba nawet szybciej niż w lipcu, mam taką nadzieję, ale nie chce zapeszać, bo jeszcze znowu się nie wyrobię :D Ale widzę tez,że mało osób przeczytało :( Co do Kyle'a to mogę zdradzić,że to co ukrywa nie wiąże się z ciemną stroną mocy, ani ogólnie z magią :D Aż jestem zdziwiona,że tak pomyślałaś haha :D A co do Madie, Braiana i Dave, to tak...to już było zamierzone od dawna :) Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  4. Długo nam kazałaś czekać na ten rozdział, ale rzeczywiście był długi, więc Ci wybaczam :D
    Podobało mu się, że mieliśmy tutaj do czynienia praktycznie ze wszystkimi bohaterami. Był Dave był Michael no i oczywiście nienawidzony przeze mnie Drake. Ciekawa jestem co on kombinuje. No bo z jednej strony to silny wampir, którego można się obawiać, a z drugiej... wygląda na to, że on kompletnie nie ma pomysłu na to, co robić dalej. Siedzi tylko u tej czarownicy i wysysa jej służącą. Nie wygląda na to, że szykuje coś spektakularnego. No, ale po nim nigdy nic nie wiadomo.
    Dziwi mnie zachowanie tego Kayla. Wydaje mi się, że on też ma coś wspólnego z tym nadnaturalnym światem. Może też jest wampirem, czarownikiem, albo kimś takim i stąd te tajemnice przed Chelsea? Nie mam pojęcia, ale takie mnie naszły myśli:D

    Czekam niecierpliwie na relację z balu i bardzo się cieszę, że powróciłaś do pisania. Mam nadzieję, że nie opuścisz nas ponownie na taki czas! ;)

    Pozdrawiam! ;*
    I dziękuję za informację o powrocie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha Kayle wampirem lub innym stworzeniem nadnaturalnym? Nie, na pewno nie :) Przecież Braian by to od razu wyczuł, nie pamiętasz? Wilkołak, a tym bardziej alfa wyczuwa inne nadnaturalne stworzenia, no chyba,że są szczególne jak Madison ups.... za dużo zdradzam, ale to chyba już jasne, po tym jak Dave wtedy jej o tym powiedział :) Co knuje Drake? To jest... zagadką jak na razie i jej nie zdradzę. Powiem tyle...on jak na razie jest pod ochroną, a zarazem pod rządami Rebecki, więc można się domyślić,ze coś się wydarzy, ale co to nie powiem :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Czytając ten jakże długi rozdział, miałam przed oczami taki typowo amerykański serial. Nie wiem czemu mi się tak skojarzyło, może przez ten bal, przygotowania szkoły i uczniów na tańce, co jest bardzo wyraźne dla amerykańskiego stylu nastolatek.
    Przyznaje, że dawno mnie nie było i z lekka pozapominałam bohaterów, ale czytając rozdział poprzypominałam sobie większość akcji.
    Może Cię zaskoczę, ale ja osobiście najbardziej jestem ciekawa, co to za zespoły które mają wystąpić na balu? Uwielbiam muzykę i poznawanie nowych zespołów muzycznych i właściwie bardzo chciałabym posłuchać tych piosenek co mogą wystąpić na balu, kto wie czy dasz linki do piosenek które "stworzą" zespoły i zaśpiewają je a balu, byłoby mi bardzo przyjemnie.

    Tak, u mnie pojawiło się nowe opowiadanie i tyle jest już rozdziałów, bo publikuje jeden tygodniowo, zazwyczaj pod koniec tygodnia - od piątku do niedzieli, zależy kiedy mam wolny czas.
    Wiem, że miałaś zawalony czas nauką i sesjami, więc nie mam za złe że masz takie opóźnienie, chociaż - tak Ci wyznam - że bolało mnie to, że właściwie tylko jedna moja czytelniczka mnie odwiedza regularnie, a pozostali o mnie zapomnieli, więc i ja już do nich nie zaglądam. Nie mówię tu o Tobie, bo wiem, że jak będziesz już miała wolne, to zaznajomisz się z tekstami jakie dałam. Serio, wcale długie nie są...
    Czekam więc na Twój odzew tutaj i u mnie, buziaczki :*

    PS. Piękne suknie mają dziewczyny, zwłaszcza Madison

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak masz trochę racji. W wielu amerykańskich produkcjach pojawia się motyw balu. Pewnie to trochę infantylne, ale sama zobaczysz,że ten bal musiał byc bo inaczej nie byłoby takiego kontrastu do innych wydarzeń, które będą miały miejsce :) Także jak to mówię "nic nie dzieje się bez przyczyny" uwierz i zaufaj mi :) A co do zespołów to myślę,że cię miło zaskoczę :) Pozdrawiam

      Usuń
  6. Hej ogłaszam wszem i wobec, że zostałaś nominowana do LBA:)
    Jeżeli bierzesz udział w tego typu rzeczach zapraszam do siebie po więcej informacji
    ~>http://dwie-strony-lustra.blogspot.com/
    Ps. rozdział nadrobię w ciągu najbliższych kilku dni
    Bużka Czarownica Jessi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, w wolnej chwili odpowiem na twoje pytania :)

      Usuń
  7. Witam!
    Jak wakacje mijają ci droga Viki? :D Trochę smutam bo jest lipiec, a ja nie stawiam przecinków, a u ciebie trochę nie ma rozdziału, ale nie szkodzi :D Zaczekam :D
    Z rozdziałem pojechałaś po całości, bo był długi jak... Włosy mamuta :D Chciałam także zauważyć, że dosyć mocno podciągnęłaś się w opisach. Opisy <3 Jak ja nie nawidzę pisać opisów i komentować z telefonu! Grr. Dla porównania ostatnio przeczytałam rozdział daleko już starszy Zabić wampira :> Yup. I szczerze ciężko mi się go trochę czytało bo według mnie składał się praktycznie z samych dialogów. #AlicejakiSherlockwow. Stosunkowo niewiele było tam opisów, Dlatemu jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału najnowszego. Dużo opisów, przydało by się natentomiast poprawić zapis dialogów, dlatego, gdyż ponieważ jest lekko niepoprawny. Wcześniej na wielu blogach (czytam praktycznie może ze dwa) nie zwracałam na to uwagi, no bo kto by się przejmował zapisem dialogów. Pff. Teraz zwracam jakoś na to uwagę. Wiem, że u mnie też były złe dialogi. #NoshitSherlock! Wystarczy na temat poszukać w internetach, albo wejść na bloga u rudej (tak szybciej będzie) i obczaić jaki jest zapis. Teraz właściwy kom.
    Jest mój kochany Drake o.O Zastanawiam się tylko co oni przez cały ten czas, kiedy został napisany rozdział o zabijaniu wampira.? Przez tyle rozdziałów? Nothing? Null? Za mało Drejka! On jest najbardziej zajebiście wykreowaną postacią w tym uniwersum, a tak mało o nim wiem ! Wiem, jedynie co robi, znam jego czyny i wiem co zrobi, ale nie wiem co się dzieje w jego umyśle. Nie dostaję żadnych jego przemyśleń, ani niczego w tym stylu, i to jest trochę słabo. Jeśli narracja trzecioosobowa, której nie nawidzę z pasją tysiąca słońc, to niech by się tak szanowny narrator wziął za robotę i przedstawił nam kurnać myśli bohaterów, a nie tylko ich czyny! Chciałabym bym wiedzieć jaki tak właściwie jest Drake. Wierzę, że tak naprawdę nie jest zły (zły bo wampir, jaasnee.) tylko uparcie każdy chce z niego zrobić z niego tego złego, bo tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym poznać psychikę wampira, wiedzieć co nim kierowało kiedy na przykład dziabnął tą laskę od Rebecki, i emocje tej kobiety. Co czuła kiedy ją ugryzł, oprócz bólu oczywiście ? Strach? Przerażenie? Wampirem kierował głód (pusty kieliszek) dlatego ją uchlał. W następnym rozdziale prosiłabym więcej wampira, bo (jest przecinek!) jest on tu głównym badboyem i motherfuckerem tego opowiadania i chce wreszcie poznać jego emocje! Ciągle mam nadzieję, że Drake jednak zdecyduje się wpaść na bal do naszych ukochanych turkaweczek i wreszcie kogoś zeżre. Może zacznie się coś dziać konkretnego. Jeśli robi się z Drake'a motherfuckera i głównego badboya opowiadania, to nie wystarczy powiedzieć On jest zły bo jest wampirem i dlatego go zabijemy. Nie. Trzeba to pokazać. Pokaż mi że totalny z niego wampirzy skurwysyn. Zrób z niego prawdziwego wampira, a nie takiego pedałka Edwarda Cullena, proszę. Błagam! Ciągle nie wiem, dlaczego jacyś łowcy co ich jest od cholery chcą go zabić. Chłopcy, dajcie mi jakiś powód takiego działania, a nie gadacie bez sensu! Jak się mówi : Pierdol, Pierdol ja posłucham. Po prostu tego nie rozumiem? Drake jest jedynym kurwa wampirem, na tym świecie, że się każdy go uczepił? I jeszcze raz : Dlaczego oni chcą go zabić? JA CHCĘ DOSTAĆ KONKRETNĄ ODPOWIEDŹ! Bo uchlał Lilly? Gdyby ją zmienił w wampira, okej mogliby go zajebać, słusznie, ale tylko ją dziabnął i nic się jej nie stało. Zabił dziewczynę swojego przyjaciela? Hahahaha!!! A ja topię kocięta i zabijam staruszki kiedy mi się nudzi, i co? Też należy mnie zabić? Gdyby to podliczyc to zabił w sumie dwie osoby i z tego powodu jest wielka drama?! Serio?!?!?! A w tym mieście nie ma innych wampirów? On sam tam robi rozpierdol? Całkowicie sam?! Jezu, chłopie aż mi cię szkoda. A oni chcą go zabić... Ja tego ścierpieć nie mogę bo wydaje mi się, że ten pomysł nie ma najmniejszego sensu. No nic, napisałam co mi leży na sercu, ale potrafię znacznie gorsze komentarze pisać. Oj, potrafię. Przeklinam, ale w ten sposób wyrażam swoje emocje odnośnie wszystkiego. sprawa z Drakiem jest dla mnie rypnięta po całości i ja odmawiam dalszego komentarza na ten temat. Drake jest zły? Niech będzie do jasnej Anielki, bo na słowo nie uwierzę. Po prostu nie uwierzę i tyle.
      Eh.
      Pozdrawiam Alice Spencer. [forever-never-comes]

      Usuń
    2. Dzięki,że wpadłaś :) Wiem,że nie ma rozdziału, ale się pojawi. Pisze go od początku,bo tamta wersja mi się nie podobała. teraz będzie lepsza (tak myślę). Zadowoli cię fakt,że będzie w niej Drake i jego uczucia, a nawet coś więcej...co? Nie powiem teraz haha :D Jeśli chodzi o zapis dialogów to nie wiem o co chodzi zbytnio? :/ Może,że mają za mały akapit tak? Bo nic innego na myśl mi nie przychodzi :D Jeśli o to chodzi, to w różnych książkach jak czytałam są różne, nie wiem czy to jest błąd,że jest myślnik zaczęty tak samo jak reszta tekstu i nie ma większego wgłębienia w tekst. trochę się o tym uczyłam na studiach, bo jako dziennikarz muszę znać podstawy edytowania tekstu i jego zapisu nie tylko w artykułach, ale i w książkach :D Wiec jeśli nie chodzi o to, to napisz proszę konkretnie co masz na myśli, bo nie wiem :D A i jeszcze jedno... Derek nie zabił jednej ani dwóch osób. Tylko o wiele...wiele więcej. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Drake* nie Derek (tam pod koniec komentarza źle napisałam jego imię ) haha :D

      Usuń
  8. Na początku jeszcze raz pragnę Cię przeprosić za moje karygodne opóźnienie u Ciebie! Miałam sporo pracy związanej z zakończeniem jednego bloga i rozpoczęciem drugiego, do tego ciągłe wyjazdy, i jakoś tak wyszło. Ale więcej nie będę miała takich obsów, zapewniam!
    A co do rozdziału, a jest o czym mówić:
    Bal! Przygotowania, zapraszanie partnerów, w końcu kupno kreacji! Wszyscy się tym widocznie przejmują, w przeciwieństwie do mnie, bo nie lubię takich imprez, ale dziewczyny chyba były wniebowzięte xD Piękne stroje, fryzury, no i plan, jak przyłapać Drake'a i Rebbecę. Nienawidzę tego duetu :/ I mam nadzieję, że szybko się wyda, gdzie chowa się ten gnojek (czytaj: Drake) zwłaszcza po tym, co zrobił tej gosposi. Czym sobie niby kobieta zasłużyła, co?
    A co do Kyle'a i Cheelsy (dobrze pisze ich imiona? O tej porze mój mózg może nie funkcjonować, jak trzeba) to mam nadzieję, że chłopak jej nie zdradza. Wątpię, żeby nasza bohaterka byłą typem dziewczyny, która łatwo wybacza zdradę. Wręcz przeciwnie uważam, że jakby to się wydało, to tak by go urządziła, że już nikt nigdy nie chciałby z nim pracować(wiadomo, zawód modela xD). Moze on szykuje dla niej jakiś prezent? Czy coś? Nie każ dziewczynie tak cierpieć, Viki!
    No i jeszcze Dave... Jak dla mnie jest słodki. I szkoda mi, że nie ma żadnych szans u Madison. Niby ona jest z Braianem, ale jednak mam jakąś taką słabość do cudnej buźki Dave'a. Cóż poradzić? xD
    Przepraszam, że się bardziej nie rozpiszę. Jest późno, a ja chciałam po prostu dać znać, że przeczytałam. Jutro pewnie nadrobię też kolejny rozdział i (w końcu!) będę na bieżąco.
    Buźki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana za nadrobienie rozdziału, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy :)

      Usuń
  9. Jeśli chodzi o zapis dialogów, bo pytałaś mnie o co dokładnie z tym kaman to wyjaśniam. ;) Ja też do końca nie wiem jak należy zapisywać dialogi (trza poczytać w internetach. Tam się znajo) ale napiszę tyle co sama wiem. Po resztę informacji należy udać się do internetów.

    Dialogi zaczynamy pisać od.... akapitu czy czegoś tam. Wcięcie się to fachowo nazywa czy cuś. I od tego myślnika zamiast dywizu. Czy cuś. Ja nie wiem, nie znam się, ale rozumiesz... tak piszo w internetach. A jak tak piszo to chyba dobrze.

    Czyli zamiast:

    - Jesteście nareszcie. Piękni ! - pochwaliła Chelsea.
    - Ty też wyglądasz olśniewająco Chelsea - powiedziała Madison przytulając przyjaciółkę.

    Powinno być:
    — Jesteście nareszcie. Piękni ! - pochwaliła Chelsea.
    — Ty też wyglądasz olśniewająco Chelsea - powiedziała Madison przytulając przyjaciółkę.

    A na przykład:
    — Co teraz zrobimy? — wpatrywał się w nią.
    Powinno być:
    — Co teraz zrobimy? — Wpatrywał się w nią.
    Wszelkie wtrącenia ze ze tak to pozwolę nazwać jeśli nie zaczynają się od powiedział, odparł, rzekł, piszemy wielką literą.
    Mam nadzieję, ze pomogłam. Jak mówiłam sama jeszcze muszę się doedukować w tym temacie i napisałam tylko tyle ile sama wiem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A własnie u mnie jest problem z tym dłuższym myślnikiem ( ja to tak nazywam po swojemu) nie wiem ale on często mi nie działa i robi się tylko czasami. Serio wielką literą? Myślałam, że nie. Musze poczytać o tej wielkiej literze, bo mnie to zaciekawiło ci powiem. ok dzięki za wskazówkę. A z tym myślnikiem to nie wiem co zrobić, bo word robi co chce niestety :/

      Usuń
  10. Bez problemu sposób jak się robi myślnik (hehe) można znaleźć w internetach. Ja też kiedy dawno temu nie wiedziałam, że dialogi powinno się od myślnika, używałam tego krótszego - dywizu. (-) Przez to dialogi były zapisane niepoprawnie.
    Chciałam się zmądrzyć i pojechać wikipedią (#alicemądramocnobardzo), ale niestety... bedzie zapytaj: ,,Popularną pauzę tworzy się poprzez wciśnięcie kombinacji klawiszy Alt+0150 (czyli wciskasz ALT i na klawiaturze numerycznej wybierasz kolejno cyfry 0150).” Mnie (czy mi?) to w sumie obojętne, czy mi ten myślnik wychodzi czy nie, bo piszę na telefonie i jeszcze nie próbowałam niczego klecić na komputerze :D — — — — — :D
    Odnośnie zapisu dialogów to polecam mocno tę stronę http://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi . Przydatne informacje i można się dużo dowiedzieć na temat zapisu dialogów. Myślę, ze nie mam chyba nic do dodania. Ps. Czytałam nowy rozdział i ogromnie się cieszę, ze było w niej dużo mojego ulubionego badguya : ) Retrospekcja zrobiła mi dzień nawet kilka razy, bo tyle ją czytałam: ) Zdarzyło ci się trochę powtórzeń, ale nie ma jakichś rażących błędów. Brzmię jak jakaś wielka oceniająca -_-# Jedyne co mnie dziwi to rozmowa naszych protagonistów (Drake i Jennifer) krótko po tym jak zagryzła jego napastników O.o
    Myślałam, że będzie to coś w stylu: Nie musisz się mnie bać, czy cuś. A ona do niego... jak masz na imię powiedziała, chyba, tak? Whatever, dość nietypowy początek znajomości o.O Ale ale! Czy masz w którymś rozdziale opisaną przemianę Dreake'a? Nie wiem jak to się odmienia!!!oneone!!!! Z racji tego, ze takie rzeczy to ja lubię, to bardzo chciałabym poczytać *^▁^*∩˙▿˙∩ Jeśli nie, to czy mogłabym prosić o opis jego przemiany i w jakich okolicznościach do niej doszło, w następnej retrospekcji, jeśli się takowa pojawi? Czuję po prostu niedosyt, w każdej scenie gdzie on się pojawia i chcę zawsze wincyj. Ładnieee proooszeeęę ^_^

    OdpowiedzUsuń