poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nieuniknione Przeznaczenie: Rozdział XXII

Info: Zanim nowy rozdział kilka słów :) Dziękuję za wszystkie opinie pod poprzednim rozdziałem. Bardzo mnie one motywują. Jak widzicie rozdział dodaję na czas i się z tego cieszę, że was nie zawodzę. W tym rozdziale dużo się dzieje, to mogę wam obiecać. Jest dużo dialogów, mam nadzieję, że będą wam się podobały, bo są w nich emocje. Ale są też opisy :) Następny rozdział natomiast będzie bardziej opisowy, to mogę wam już zdradzić, bo już zaczęłam go pisać. A teraz zapraszam do czytania i zostawiania opinii. Jeszcze jedna sprawa, jak pewnie zauważyliście nie wyjustowałam tekstu. Z zajęć dotyczących stron internetowych i blogów, dowiedziałam się, że tekst nie powinien być justowany, gdyż profesjonaliści twierdzą, że odstępy są wtedy nierówne, strona na urządzeniach mobilnych wolniej się ładuje itd. To jest prawda, zauważyłam to sama po odstępie myślnika od wyrazu, czasami jest większy lub mniejszy, nie mówiąc już o odstępach miedzy wyrazami. Ale jeśli wy wolicie wyjustowany tekst, to będę go justować. Powiedzcie jak wolicie: justowany czy nie? A na koniec małe pytanko względem rozdziału: I jak spodziewaliście się takiego obrotu spraw?
Następny rozdział: 26 styczeń (Jeśli się nie pojawi tego dnia to pojawi się dopiero 3 lutego gdyż zaczyna mi się sesja i nie wiem jak to będzie z czasem,ale mam nadzieję, że dodam 26, gdyż rozdział już zaczęłam pisać).
                                                                              Pozdrawiam cieplutko :)



Rozdział XXII: Zapomnienie

Conor zaparkował z dala od domku letniskowego Drake'a. Nie wychodzili z samochodu. Siedzieli i obserwowali z bezpiecznej odległości to co robi wampir.
Drake i Lilly wysiedli z samochodu. Dziewczyna wesołym krokiem podążyła w kierunku drzwi. Czekała na Drake'a, który dotarł do niej po chwili, bo wyciągał kosz piknikowy z bagażnika. Otworzył drzwi i weszli do środka.
W samochodzie panowała cisza. Madison drętwiały nogi ze strachu. Bała się tego co zrobi Braian z Conor'em. Bała sie także o Lilly. 
- I jak? Wchodzimy? - zapytała widocznie już zniecierpliwiona Grace.
- Ja jestem gotowy - oznajmił Braian i już chciał otwierać drzwi.
- Ja też... - odparł Conor - Ale myślę, że lepiej będzie jak chwilę poczekamy. Musimy ich wziąć z zaskoczenia, niech zaczną coś robić, niech Drake będzie czymś zajęty. Wtedy będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że nas usłyszy i wyczuje, no i nie zdąży uciec.
- Masz rację. Jest szybki, szybszy niż ja. Mógłby uciec gdyby nas usłyszał - przyznał Braian.
- Ale nas jest więcej - zauważyła Grace.
- Uwierz mi, nie zawsze przewaga liczebna jest wystarczająca - powiedział z ironicznym uśmiechem Wilson.
- Ah... zapomniałam Panie, że ty wiesz wszystko - zrobiła błazeński ruch ręką w jego kierunku. 
- Z tą złośliwością jest Ci do twarzy - stwierdził, a kącik jego ust powędrował do góry.
- Uwierz mi, te twoje urokliwe komentarze na mnie nie działają. Ani twoje, ani tego pożal się Boże informatora Luis'a. Także nie nadwyrężaj się zbytnio - uśmiechnęła się do niego sztucznie.
Braian zaśmiał sie pod nosem, a to spotkało się ze wściekłym wzrokiem siostry. On na to wzruszył niewinnie rękoma, a następnie swój wzrok przeniósł na Madison. Widział, że dziewczyna cierpi. Była coraz bardziej spięta i szybko oddychała.
- Nic ci nie jest? Źle wyglądasz - stwierdził pochylając się ku niej.
- Bo źle się czuję, słabo mi - odpowiedziała drgającym głosem.
Na jej słowa Conor uchylił tylnią szybę, przy której siedziała.
- Dzięki - odparła.
- Nie ma za co. Braian miej ją na oku, bo jeszcze nam zemdleje. Ja pójdę się pokręcę wokół domu, a wy lepiej się nie zbliżajcie, bo jeszcze was wyczuje lub zauważy. Mnie nie zna, a więc nic nie będzie podejrzewał - otworzył drzwi i wysiadł z samochodu.
- I jak tam? - zapytała Grace, odwracając się do tyłu z przedniego siedzenia.
- Trochę lepiej - powiedziała nachylając się nad otwartym oknem i głęboko oddychając.
- Może chcesz wody? Jeszcze została cała butelka - powiedział Braian sięgając do reklamówki z zakupami.
- Tak chętnie - wzięła ją od niego i upiła kilka łyków. Oparła się o siedzenie i zamknęła oczy.
Grace patrzyła wymownym wzrokiem na Braian'a. Wiedział dobrze o co chodzi siostrze. Madison źle znosiła całą sytuację. Choć starała się być silna wszystko to zaczęło ja przerastać. W tak krótkim czasie jej życie diametralnie się zmieniło. Zaczęło grozić jej i jej bliskim niebezpieczeństwo, a na dodatek mogła być czarownicą.
Po kilku minutach wrócił Conor. Wsiadł energicznie do samochodu.
- I co? - zapytał Braian.
- Hym... jakby to ująć... Źle
- Coś z Lilly? - zerwała się z odpoczynku Madison.
- Nie, nie - zaczął ją uspokajać - Chodzi o ten dom. Jest spory... no i ma tylnie wyjście. A więc trzeba zadbać o to żeby ta szuja nam nimi nie zwiała.
- Ja mogę iść na tyły - zaproponowała Grace.
- Dobra. Ale uważaj na siebie, bo z nim nie ma żartów - pouczył ją Braian.
- Jasna sprawa. 
Madison tylko pokręciła głową.
- Co jest? - zauważył jej reakcję Braian.
- Nic. Tylko mi sie to wszystko nie podoba. Mam złe przeczucia.
- Będzie dobrze. Obiecuję
- Za dużo tych obietnic.
- No dobra. Działamy - powiedział Conor i wysiadł z samochodu. 
Po chwili usłyszeli jak otwiera bagażnik. Braian wysiadł i podszedł do niego. Zobaczył jak Conor zakłada na siebie pas przy którym ma przyczepione po jednej stronie naboje w jakąś cieczą, a po drugiej dwa kołki opalone ogniem.
- To werbena zapewne - stwierdził Braian.
- Tak... Tyle, że ulepszona - uśmiechnął się diabelsko - W dzisiejszych czasach można zrobić tak, że jest skuteczniejsza i zwala wampira z nóg. Nie zabija... ale w takim stanie jakim jest po tej werbenie, to nawet człowiekowi przychodzi z łatwością. Wampir staje się roślinką - zapiął pas i wziął pistolet przeznaczony na te naboje.
Z samochodu wysiadły dziewczyny. Madison niepewnym krokiem podążyła w stronę bagażnika. Jak tylko zobaczyła Conor'a z całym tym ekwipunkiem, przypomniał się jej niejeden horror o krwiożerczych wampirach i łowcach polujących na nich.
- Boże - powiedziała cicho - Czy to się dzieje naprawdę? - zapytała samą siebie, jakby chcąc nie wierzyć w to co się dzieje.
Conor włożył pistolet do kabury, która była umieszczona za kołkami. Całość była niewidoczna spod kurtki, zapiął dodatkowo zamek, aby nic nie wystawało na wierzch.
- Ruszamy... - oznajmił łowca i wszyscy ruszyli do przodu.
- Madie! - złapał ją za rękę Braian - Może chcesz zostać w samochodzie? Tak będzie bezpieczniej.
- Nie ma mowy. Lilly się was przestraszy. Jak ty byś zareagował gdyby nagle weszło do ciebie dwóch facetów i chciało cie zabrać. Pomyśl troche! - skończyła z lekką wściekłością w głosie, która najwidoczniej nie spodobała się Braian'owi. Puścił momentalnie jej rękę. - Przepraszam, to nerwy - dodała po chwili.
- Dobra, rozumiem. Możesz iść. Tylko uważaj na siebie i nie wychodź na pierwszy plan.
- Nie jestem głupia
- Tego nie powiedziałem. Ja się tylko o ciebie boję - popatrzył na nią i zaczął iść do przodu szybszym krokiem, jakby wstydził się trochę tego co przed chwilą powiedział.
- Braian! - podbiegła do niego - Dziękuję - złapała go za dłoń, na co on odpowiedział uśmiechem. Razem zaczęli iść szybszym tempem i dogonili idącego przodem Conora i dotrzymującą mu kroku Grace.
Byli już pod domem. Grace poszła bezszelestnie na tyły budynku. Conor stał po jednej stronie drzwi, Braian po drugiej i trzymał rękę na klamce. Madison chowała się za plecami Braian'a. Conor dał znak ruchem dłoni, a Braian jednym silnym pchnięciem otworzył drzwi. 
Wpadli do mieszkania. Conor trzymał  rękę na pistolecie, chciał już go wyjmować, ale Braian pokręcił głową i ten się wstrzymał.
Lilly stała na środku salonu, zdezorientowana całą sytuacją.
- Co wy tu... - nie dokończyła za nią stał już Drake. Chwycił ją i przyciągnął do siebie błyskawicznie.
- Jaka mila niespodzianka - wycedził przez zęby - Przyjaciele jakże miło was widzieć!
- Drake, o co chodzi? Czemu mnie tak mocno trzymasz? Co wy tu robicie? - pytała Lilly prawie krzycząc.
- Lilly! - zza pleców Braian'a wyszła naprzód Madison - Nie bój się, my przyjechaliśmy po ciebie. Uwierz mi nie chcemy źle - chciała uspokoić dziewczynę, choć sama ledwie mówiła ze strachu.
- Madie... co się dzieje, ja...
- Zamknij się ! - krzyknął Drake. Był wściekły. Widać było, że się bał. - Czego tu? Chcecie mnie dopaść? Co? - zaśmiał się po chwili przerażająco - Nie będzie to takie proste.
- Puść Lilly! - krzyknął Braian i w tej samej chwili ręką zasłonił Madison, która cofnęła się neico w tył.
- Chyba żartujesz! Nie jestem idiotą. O nie... - pokręcił głową.
- Nic Ci już nie pomoże. A tak pogarszasz swoją sytuację - mówił Conor.
- A ciebie nie znam - zauważył Drake i wziął głęboki wdech - Hym... nie jesteś taki jak mój "przyjaciel" - zaakcentował to słowo patrząc w stronę Braian'a.
- Drake, co się dzieje?! To boli! - krzyczała przestraszona Lilly.
- Zamknij się!!! - szarpnął nią i cały czas zasłaniał się jej sylwetką.
- Braian zrób coś! - krzyczała Madison szarpiąc go lekko za kurtkę.
- Drake puść ją! Dobrze ci radze!
- Żebyś mnie zabił?!!! 
- Co??? Zabił???? Co tu się dzieje?! - nadal pytała zdezorientowana Lilly i przenosiła swój wzrok co raz to na inna osobę.
- Lilly spokojnie... Nikt nikogo nie zabije - chciała ją jakoś uspokoić Madison, ale jej to słabo wychodziło, bo sama była przerażona.
Conor podszedł kilka kroków w stronę Drake'a i Lilly. Ten pociągnął dziewczynę w tył.
- Nieradzę - ostrzegł - Wiecie, że nie mam nic do stracenia!
- Dobra spokojnie - zaczął Braian - Conor odsuń się w tył - polecił, a ten niechętnie się cofnął.
- Mądrze przyjacielu!
- Nie nazywaj mnie tak, nie jesteśmy już przyjaciółmi i chyba nigdy nie byliśmy, bo przyjaciel nie zrobiłby tego co ty!
- Oj tam ... - wywrócił oczami - Ty nadal o tym... Było minęło...
- Nie wkurzaj mnie! - chciał już podejść w jego kierunku, ale Madison pociągnęł go za rękę do tyłu, jakby dając znak, że Lilly jest nadal w niebezpieczeństwie.
- Drake, co się stało? O co im chodzi? Dlaczego mnie tak trzymasz?
- Zamknij się głupia! 
W tej chwili szarpnął nią jeszcze mocniej, a dziewczyna wydała z siebie cichy okrzyk bólu. Z jej oczu popłynęły łzy.
- Puść ją!!! - Madison nie mogła już na to patrzeć, wybiegła zza pleców Braian'a.
- Madie! 
- Braian nie podchodź do mnie. Odsuń się z Conor'em do tyłu - powiedziała stanowczo, co zdziwiło wszystkich tam obecnych.
- Co ty robisz? - pytał zdenerwowany Braian.
- To co trzeba. Prawda Drake? - zapytała patrząc wampirowi w oczy - Puścisz ją! Ja z tobą nie mam szans. Uciekniesz, a ją zostawisz w spokoju! Proszę nie rób jej nic złego, ona o niczym nie wie! Ona cię kocha! Zostaw ją . Proszę! - mówiła idąc powoli do przodu.
- Dowell odważna jesteś - zaśmiał się Drake - Dobra, może oszczędzę twoją przyjaciółkę.Ale jaką mam gwarancję, że oni mnie nie zabiją! 
- Masz moje słowo! Braian i Conor cię nie ruszą.
- Oni może nie... Ale za to... ta Grace, która się czai na tyłach... tak. Nie jestem głupi! Wiem, że tam jest! - wrzasnął, a Lilly ugięły się nogi, Madison także drgnęła.
- Ona też cię nie zatrzyma. Grace! - zawołała - Grace chodź tu! 
Po chwili we frontowych drzwiach ukazała się Grace. Zaciskała pięści ze złosci. Wygladała tak jakby miała ochotę rzucić się na wampira.
- Chętnie bym... - zaczęła, ale nie skończyła, bo spojrzała na przerażone i załzawione oczy Lilly.
- Widzisz, są tu wszyscy. Stoją z tyłu. Masz czas na ucieczkę - Madison zrobiła kolejny krok do przodu - Puść ją! Proszę. 
- Niech będzie... - poluźnił uścisk - Ale najpierw! - błyskawicznie otworzył usta, z których wysunęły się ostre kły. Wbił je w szyję Lilly, po czym upuścił ciało i wyskoczył przez duże okno, wybijając tym samym szybę.
- Nieee ... - Madison podbiegła do upadającego ciała przyjaciółki.
Grace ruszyła w ich kierunku. Conor wybiegł na dwór, Braian za nim.
- Boże Lilly! Nie ! - krzyczała Madison biorąc przyjaciółkę w ramiona. 
Lilly była nieprzytomna. Grace była już przy nich.
- Madison trzeba ją wynieść na powietrze, ona zemdlała - powiedziała Grace.
- Ona krwawi! Ugryzł ją! Co teraz? Będzie wampirem? Przeżyje?- pytała przerażona Madison.
- Tak przeżyje, krew wypływa wolno, nie przebił tętnicy. Madie przynieś jakiś ręcznik z łazienki, trzeba zakryć ugryzienie i zatrzymać krwawienie.
Madison wstała na nogi, które lekko jej się uginały. Pobiegła w kierunku białych drzwi. Były od łazienki. Wpadła do niej. Rozejrzała się i zobaczyła na szafce obok umywalki poskładane w kostkę białe ręczniki. Chwyciła dwa i wybiegła.
- Masz - podała Grace, która przyłożyła jeden do szyi Lilly.
- Madie ten namocz zimną wodą. Zrobimy jej okład.
Madison posłusznie robiła to co mówi Grace. Podeszła do zlewu kuchennego i odkreciła kurek z zimną wodą. Nasączyła ręcznik, a następnie położyła go na czole przyjaciółki.
- Musimy ją wynieść z tego domu. Zabierzmy ją na powietrze
- Nie! Zobaczą ją ludzie. Jeszcze ktoś wezwie pogotowie. Co wtedy? - zauważyła Madison.
- Dobra masz racje. To otwórz jeszcze parę okien.
Madison podbiegła do okien. Otwierała je po kolei. Grace w tym czasie wzięła Lilly na ręce i przeniosła na kanapę. Położyła ją ostrożnie. Pod głowę wsunęła jej poduszkę. Poprawiła okład, który lekko jej się zsunął. Trzymała także drugi ręcznik na szyi przyjaciółki. Madison już po chwili była przy nich. Uklękła obok.
- Grace - spojrzała na nią - Czy ona będzie wampirem? 
Grace przełknęła ślinę i pokręciła przecząco głową.
- Nie... Na szczęście nie. 
- Jak to? To nie od ugryzienia ludzie staja się wampirami?
- Co to by było gdyby jedno ugryzienie powodowało wampiryzm. Tysiące ludzi już by nimi było. Wampiry żywią się krwią ludzką, gryzą swoje ofiary.Często zabijają, ale nie zawsze. Lilly ma to szczęście, że Drake z pośpiechu nie trafił w tętnicę. Choć po ilości krwi jaka z niej wypływa... - spojrzała na ręcznik, który stawał się coraz bardziej nasączony - był blisko.
- Może trzeba ją zawieść do szpitala? - zapytała nadal przestraszona Madie.
- Też tak myślę... Ale jeśli powie, że ugryzł ją wampir... Wezma ją za wariatkę. A co gorsza... jeśli rada się o tym dowie...
- Tak masz racje. Boże co robić? 
- Nie wiem! Naprawdę nie wiem - mówiła Grace, dla której zaczęły drżeć dłonie.
Po chwili do domu wpadł Braian. Od razu oczy dziewczyn powędrowały na niego.
- Złapaliście go? - zapytała Grace.
- Nie, uciekł nam. Conor jeszcze za nim pojechał, ale wątpię czy go wytropi. Rozpłynął się w powietrzu.
- Conor wziął samochód? Czym wrócimy? Lilly krwawi! - Madison mówiła prawie płacząc.
- Nie wiem... może weźmy samochód Drake'a. On uciekł... bez niego, no wiecie... szybki jest. 
- Dobra, ale pojedziemy nim tylko do twojego samochodu. Potem do centrum Berkeley wrócimy twoim autem - powiedziała Madie wycierając oczy dlońmi.
- Oczywiście. Nie będę jeździł bryką tego szczura - odpowiedział z obrzydzeniem.
- Wy tu gadu, gadu, a Lilly nadal jest nieprzytomna! - krzyknęła Grace.
 Braian ruszył naprzód. Wziął Lilly na ręce. Grace zaczęła szukać kluczyków. Znalazła je na blacie kuchennym. Wyszli z domu. Braian umieścił Lilly na tylnim siedzeniu. Do niej usiadła Grace. Położyła jej głowę na swoich kolanach. Nadal trzymała ręcznik na jej szyi. Madison usiadła z przodu. Braian ruszył z piskiem opon. Jechali szybko. Grace otworzyła szybę, tak aby świeże powietrze wlatywało do wnętrza samochodu. Po chwili byli już na parkingu nieopodal portu, tam gdzie został samochód Braian'a. Wysiedli, a Braian przeniósł nadal nieprzytomną Lilly do swojego auta. Po chwili ruszyli w stronę miasta. Madison po chwili jazdy zapytała:
- Jak zostaje się wampirem? Bo skoro nie przez ugryzienie to jak? 
Grace i Braian milczeli. Madison zerknęła na nadal nieprzytomna Lilly. Po chwili wzrok przeniosła na Braian'a. Jego mięśnie były napięte, usta zaciśnięte w wąską linię, widać było, że spotkanie z Drake'iem wiele go kosztowało. jego wyraz twarzy mówił wszystko. Był zawiedziony. Zawiedziony tym, że wampir ich przechytrzył i uciekł.
- Braian... to nie twoja wina - powiedziała Madison co wywołało w nim zdziwienie.
- Moja... mogłem przewidzieć, że weźmie ją na zakładnika.
- I co byś zrobił jakbyś to przewidział? No co? - pytała patrząc na niego, a on jedynie pokręcił nerwowo głową.
- No dobra, może i nic, ale i tak jestem wściekły - odetchnął głęboko, a jego umięśniona klatka piersiowa uniosła się ku górze.
- A teraz może powiesz mi jak stać sie wampirem?
- Ciekawi cię to? - spojrzał na nią katem oka - To nic przyjemnego - dodał.
- Chcę wiedzieć - odpowiedziała pewnie.
- Skoro tak. Żeby zaszła przemiana wampir musi wyssać z człowieka prawie całą krew... no nie całą... Tak aby doprowadzić na granicę życia i śmierci.Następnie musi podać mu swoją krew, aby ta mogła przejąć krwiobieg człowieka. Krew wampira różni sie od człowieczej. Najlepiej jest jak wampir wstrzyknie ją człowiekowi, bo przecież nieprzytomny człowiek nie napije się wampirzej krwi, to byłoby niemożliwe.
- I to wszystko?
- Nie. Jakby mogło się wydawać jest to proste...ale niekoniecznie. Tylko niektóre przemiany są kończone hym... z sukcesem. To znaczy nie każdy staje się wampirem. Jeśli zrobi się to nieumiejętnie człowiek może umrzeć w czasie przemiany. Ale dzieje się też tak, że budzi się już... jako wampir, choć jeszcze do końca wampirem nie jest. Umiera gdyż ciało nie akceptuje wampirzej krwi, a wtedy nowo-stworzony wampir umiera.
- To straszne...
- Raczej tak. A no i oczywiście świeży wampir musi pić krew. Najlepiej ludzką.
Madison przebiegł w tej chwili po raz kolejny zimny dreszcz.
- Ludzie! - nagle krzyknęła Grace - Ona się budzi! 
Lilly uniosła ciężkie powieki. Chciała wstać lecz Grace ją powstrzymała.
- Lilly leż spokojnie - powiedziała delikatnym głosem do przyjaciółki.
- Co? Gdzie ja jestem? - złapała się za szyję. Dotknęla ręcznika, który byl okrwawiony. CZerwona substancja zabrudziła jej palce, gdy tylko Lilly zobaczyła krew na swojej ręce wrzasnęła. - On mnie ugryzł! Czym on jest! To... to
- Lilly spokojnie - Madison odwróciła się w stronę dziewczyn.
- Spokojnie?! To ... to... czym on jest? Dlaczego chcieliście go zabić? Gdzie on jest? - pytała rozhisteryzowana.
- Uciekł - powiedziała Grace.
- Boże... Dlaczego mnie ugryzł? O co tu chodzi? - Lilly próbowała się podnieść, Grace jej pomogła. dziewczyna siedziała teraz oparta o siedzenie samochodu z ręcznikiem trzymanym przy szyi.
- Lilly... bo - Madison chciała coś powiedzieć ale zabrakło jej słów.
- Nikt cię nie ugryzł, skaleczyłaś się - odpowiedział zimno Braian.
- Co? - powiedziała urwanym głosem - Robisz ze mnie idiotkę? Wiem co się stało. Czułam jego zęby... kły. To było jak z horroru...jak... - dziewczyna się zawahała i złapała drugą ręką za czoło, widocznie zakręciło jej się w głowie - On... to... wampir - wydyszała i ponownie straciła przytomność. Opadła na ramię Grace. Ta ją z powrotem ułożyła na swoich kolanach.
- No to mamy problem - stwierdził Braian ze skwaszoną miną.
- Co teraz? - zapytała Grace -Powiemy jej prawdę? O nas? O wszystkim?
- Zwariowałaś! - wrzasnął Braian - Wystarczy, że Madie o nas wie.
- Dzieki wiesz - skomentowała oburzona.
- Dobra przepraszam... być może należysz do naszego świata, a więc nie będzie konsekwencji.
- Mam rozumieć, że byłoby Ci na rękę gdybym była czarownicą?
- Ym... raczej tak - przytaknął patrząc na jezdnię.
Znowu ją zawiódł. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Nie chciała wierzyć w jego słowa. Ale były one prawdziwe i wcale nie żartował.
- Braian, ale z ciebie cham - skomentowała Grace.
- Ok, ok... Przepraszam. Wybaczysz? - zapytał i spojrzał na nią tak uwodzicielsko, że ledwo się temu oparła.
- Wątpię - pokręciła głową - Zajmijmy się lepiej Lilly. Ona krwawi. Trzeba ją zawieść do szpitala. Ale ona zacznie gadać o wampirze. Co wtedy?
- To wykluczone. Nie zawiozę jej tam. Trzeba wymyślić coś innego.
- Ale co? - pytała Grace.
- Najlepiej gdyby o tym zapomniała - odparł z przekonaniem w głosie.
- Jak to... zapomniała?  - zadziwiła się Madison.
- Taka amnezja. Tyle,że nienaturalna. 
- Czary - odgadła Grace.
- Dave... - szepnęła pod nosem Madison.
- Wow jakie wy domyślne - skomentował z ironią w głosie, a one posłały mu ostre spojrzenia.
- Dobra, kto ma do niego numer? Albo adres? - Grace spojrzała na Madison.
- Nie patrz na mnie ja nie mam.
- I co teraz? To kto może mieć?
- Nathan... - Madison nagle olśniło - Brat Lisy. Dzwonię do niej - wyjęła komórkę i wybrała pozycję, po chwili odezwał się głos w słuchawce. - Lisa, jest obok ciebie Nathan? Wiem dziwne pytanie, ale potrzebuję numeru do jego przyjaciela, Dave'a. - chwila milczenia - Nie... nie chcę się z nim umówić! Lisa proszę nie przeciągaj...Boże był u mnie kiedyś i coś zostawił i muszę mu to oddać - Madison nerwowo zaczęła drgać noga - Był u mnie ale to nie była randka Lisa no! - złapała się za czoło - Ok czekam na smsa.
- O ja... - skomentowała Grace - Lisa jak zawsze, wszędzie widzi flirt.
Braian zaśmiał się pod nosem, a po sekundzie oznajmił.
- Jesteśmy już w centrum. Gdzie jechać - spojrzał na Madie.
- Chwila czekam na wiadomość z numerem - nagle usłyszeli dźwięk smsa. Madison pospiesznie wybrała otrzymany numer.
- Oby odebrał - szepnęła Grace.
- Dave! Dave to ja Madison. Mam problem. Gdzie mieszkasz? - zapytała - Co nie ma cię w domu? A gdzie jesteś
- No pięknie - walnął w kierownicę Braian.
- Na weselu? O nie... A gdzie? - Madison była nadal pełna nadziei - Na Bancroft Way 1625.
- To blisko - wtrącił Braian i raptownie skręcił w prawo.
- Dobra będziemy tam za kilka chwil. Wyjdź nam naprzeciw.
Po pięciu minutach byli na miejscu. Podjechali pod biały, fikuśny domek z brązową dachówką. Stało tam wiele samochodów. Na zielonym trawniku stał ubrany w czarny garnitur Dave. Braian zaparkował w wolnym miejscu nieopodal domu. Madison wybiegla z auta i pobiegla w stronę Dave'a.
- Dave! Tutaj - zawołała.
Dave bez namysłu ruszył w jej stronę. Podbiegł do niej szybko i razem pobiegli w strone auta.
- Co się stało? Miałaś taki przestraszony głos. - zapytał jak byli już przy samochodzie.
- Sam zobacz - otworzyła tylnie drzwi.
Jego oczom ukazała się nieprzytomna Lilly, leżąca na kolanach Grace. Biały ręcznik nasiąkł krwią. Jej proste włosy posklejały się od zaschniętej, czerwonej substancji.
- Wampir ją ugryzł - oznajmiła Grace.
Braian wysiadł z auta. Już po chwili stał obok Madie i Dave'a. Spojrzał na niego i zapytał bez namysłu.
- Umiesz czarować no nie? Musisz sprawić żeby zapomniała o tym co się stało tego popołudnia.
Dave otworzył usta ze zdziwienia. Jego ciemno brązowe oczy były pełne dezorientacji.
- Jak to? Mam rzucić na nią zaklęcie?
- Tak... Ona się domyśliła... no wiesz, że Drake, ten który ją ugryzł to wampir. Jest przerażona. Musimy ją zawieść do szpitala, ale ona mówi o wampirze - wytłumaczyła mu Madison.
- Nie możecie zawieść jej do szpitala - stwierdził Dave - Nawet jak rzucę na nią zaklęcie - jego słowa ściągnęły na niego trzy pary oczu - Zobaczą, że to ugryzienie, Zaczną pytać - wytłumaczył - Moja mama się nią zajmie. Jest lekarzem, pracuje w szpitalu.
- Super! Od razu trzeba tak było - klepnął go w ramię Braian - A teraz rzucaj zaklęcie.
- Ona... musi być przytomna. Inaczej nie zadziała.
- Trzeba ją wybudzić - powiedziała Grace i posadziła Lilly na siedzeniu. Następnie wysiadła z auta i przyciągnęła dziewczynę bliżej otwartych drzwi.
- Dave ? - Madison dotknęła jego ramienia, chłopak momentalnie odwrócił się w jej stronę
- Tak
- A mógłbyś sprawić, że zapomni o Drake'u? Że go znała?
- Nie... to znaczy mógłbym... Ale nie mogę usunąć wybiórczo pamięci. Zapomniałaby wszystko co się wydarzyło przez ten czas. Miałaby lukę w pamięci, którą ciężko byłoby wypełnić samymi czarami i opowieściami.
- Rozumiem. Ale musiałam zapytać. A więc niech zapomni o tym, że ją ugryzł. Niech pamięta tylko to, że pojechali nad przystań. A ta rana... to skaleczenie.
Dave uśmiechnął się do Madison ze zrozumieniem. Gdy Braian to zobaczył wtrącił nagle:
- Lilly się budzi. Bierz się do roboty - polecił.
Dave ukucnął przed samochodem. Wokół panowała prawie całkowita cisza. Wiał wiatr, który poruszał lisćmi na drzewach. Z dala można było usłyszeć głosy ludzi i cichą muzykę, zapewne dobiegała z przyjęcia weselnego. Było już późno, słońce zaszło za horyzont. Lilly ocknęła się już całkowicie. Złapała się za szyję, następnie spojrzała na Dave'a, który się w nią wpatrywał.
- Kim jesteś? - zapytała.
- Jestem Dave. Nie bój się. Nic Ci nie zrobię. 
Lilly postawiła stopy na ziemi. Dave wstał i pomógł jej wyjść z samochodu. Lilly usiadła na krawężniku. Dave ukląkł przed nią. Braian, Madison i Grace stali wokół nich.
- Co wy chcecie mi zrobić? - zapytała przestraszona patrząc po kolei na każdego.
- Nic złego. Uwierz mi - mówił łagodnym głosem Dave - A teraz oddychaj spokojnie. Dave sięgnął do kieszeni i wyjął z niej złoty pierścień z ciemnym oczkiem. Kamień wyglądał jak szafir, ale miał nieco ciemniejszą barwę. Położył jedną dłoń na policzku Lilly. Dziewczyna była nadal przerażona, a ból rysował się na jej twarzy.
- Zaufaj mi - powiedział - A teraz posłuchaj - zaczął patrzyć jej prosto w oczy - Zapomnisz wszystko co stało się dzisiejszego popołudnia. Będziesz pamiętać tylko to, że pojechałaś z Drake'iem nad przystań. Jak schodziłaś z mostu, potknęłaś się i przewróciłaś. Upadłaś i skaleczyłaś się w szyję o dwa wystające gwoździe z drewnianego mostu. Drake przywiózł cię do Madison, a ona zabrała cię do znajomego lekarza - skończył, a potem wyszeptał coś w niezrozumiałym języku. W tym momencie jego oczy zaświeciły się. Miały piękny złoty kolor. Były jak iskierki jasnego płomienia. Lśniły milionem odcieni. Od jasnego po lekko bursztynowy. Madison nie mogła oderwać od nich wzroku. Były tak piękne i hipnotyzujące. Jednak już po chwili zgasły, a tęczówki Dave'a wróciły do naturalnego odcienia brązu.

25 komentarzy:

  1. OMFG. Rozdział bombowy. Dave się pojawił (taniec szczęścia). Kochana Lisa myślała, Madison chce się umówić z Dave'm. LOL. Kocham Lise. Miałam nadzieję, w pewnym momencie, że bum Madi użyje mocy, ale to się nie stało. No cóż. Trzeba czekać dalej.Czekam na kolejne rozdziały. Życzę Ci weny.

    Niezalogowana: Maya Redbird

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda Lisa jest specyficzna jeśli chodzi o chłopców heh :) Madison i jej magia... cierpliwości :) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Nie mogę uwierzyć że to już 22 rozdział! Jak ten czas leci. A jeszcze niedawno byłam na 4 i dopiero zagłębiałam się z twoją historię ;3
    Rozdział mi się podobał, nawet bardzo, ale mam się do czego doczepić. Głównie dwie sprawy. Jeden, zdaje się że siedzenia są tylne, a nie "tylnie". Druga rzecz... Dlaczego bohaterowie wciąż na siebie wrzeszczą. Rozumiem, że mogły ponosić ich emocje, ale ciągle krzyczą. Momentami niepotrzebnie. (Na przykład jeszcze w samochodzie)
    Sytuacja była bardzo napięta, jednak wolałabym, aby pojawiło się więcej opisów niż dialogów. W 2 albo 3 miejscach wyszło małe masło maślane no nic. Ogólnie nie wiem czy cieszyć się, czy nie z tego jak potoczyła się akcja z Drakem. Z jednej strony świetnie, bo Lily będzie już bezpieczna (przynajmniej na razie) ale z drugiej strony nie wiemy co teraz zrobi nasz kochany wampir. Swoją drogą nie wiem też, czy zachował się jak typowy czarny charakter. Na widok bohaterów spanikował i zagrał w otwarte karty, demaskując się, przy tym uciekając jak tchórz. Moim zdaniem powinien raczej zagrać w jakąś grę, mieć plan b na poczekaniu. W końcu Lily nie mogła poznać prawdy - w tym miejscu przypomnę sobie radę - ale też groziło jej niemałe niebezpieczeństwo. Drake miał nad nimi przewagę, tym bardziej, że nie wiadomo kim właściwie ta rada jest (swoją drogą byłoby ciekawie poznać ich bliżej).
    Pomijając to... Rozśmieszyła mnie reakcja Lisy na telefon. Od razu że randka, to już nie można prosić o numer gościa od tak z przypadku? ;> Eh niektóre dziewczyny takie są... Biedny Dave. Nie mieli kiedy zakłócać jego spokoju, tylko akurat podczas ślubu. Biedak nie ma własnego życia. No cóż najważniejsze, że pomógł, a Lily nie stało się nic poważnego.
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i kolejne twoje pomysły ;3 Życzę wodospadu weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda czas leci tak szybko :) Tak masz racje tylne, a nie tylnie heh :D matko jaki błąd, zaraz poprawię :) A co do krzyku, to wiesz emocje wzięły górę i dlatego ich nosiło. W następnym rozdziale, jak już napisałam w Info przed rozdziałem, będzie więcej opisów :) Tak bohaterowie za szybko wparowali do domu, mogli poczekać, ale wiesz Madison tak bała się o Lilly i chciała ją odzyskać, szczególnie, że miała to złe przeczucie. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Jestem i ja;) Na początek odpowiem może na ten komentarz nie dotyczący rozdziału. Otóż nie chodzi tutaj o to, co ja myślę na Twój temat i za kogo Cię mam, tylko o to jak odebrałam ten komentarz. Może gdybyś wcześniej napisała mi co tak naprawdę masz na myśli to sprawy by nie było;) Po prostu odebrałam go inaczej niż Ty chciałaś go przekazać. A że jestem uczulona na zbytnie zachęcanie do komentowania to zareagowałam jak zareagowałam. Ale teraz czaję, co miałaś na myśli, więc z mojej strony jest w porządku.

    Co do rozdziału... Był bardzo emocjonujący i podobał mi się, jednak nie mogę pochwalić tutaj ani Briana ani reszty ekipy. Mając do czynienia z tak silnym wampirem jakim jest Drake poszli na spotkanie z nim bez żadnego planu. Wyszli sobie z samochodu, podeszli do zadowolonych Drake i Lily i... no właśnie.... i co? Myśleli, że wampir potulnie odda im dziewczynę i zacznie przepraszać za błędy? Przecież to było jasne, że będzie chciał jej użyć jako zakładnika albo skrzywdzić byleby tylko móc uciec. Skoro jego uczucie było udawane to nie miałby trudności z zaatakowaniem jej i Brian powinien to przewidzieć. Madison jest w tym wszystkim nowa- ok- ale to nie zwalnia jej z myślenia. Podobnie jak Grace i Dave'a. Ta akcja była od razu skazana na porażkę i powinni się cieszyć, że skończyło się tylko w ten sposób! Powinni nie wiem... obserwować go, pojechać za nim i zaatakować dopiero jak będzie sam, albo coś w tym stylu. Ale teraz masz przynajmniej spore pole do popisu, a pogoń za nim się nie kończy,

    Pozdrawiam!:) I mam nadzieję, że ten komentarz się już nie usunie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje mogli to chytrzej rozegrać, ale bali się, że ich przechytrzy lub ucieknie, ale i tak tego nie uniknęli :D Ale uwierz mi, to wszystko jest u mnie w głowie tak zaplanowane, że inaczej być nie mogło, wkrótce przekonasz się dlaczego :) Pozdrawiam

      Usuń
  4. Zasadniczo czytelnicy zwykle wolą wyjustowany tekst - a przynajmniej do mnie docierały takie opinie ;) Wygląda to przystępniej, choć ja nigdy nie wdawałam się w takie szczegóły i nie zwracałam na to uwagi.
    Jeśli zaś o treść chodzi, to... masz rację, trochę dużo dialogów, ale jak teraz walniesz opisowy rozdział, to różnica powinna się zniwelować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do justowania mam mieszane uczucia, dlatego pytam czytelników, jak im jest lepiej i łatwiej czytać :)
      Następny rozdział jest bardziej opisowy i powinien wyrównać różnicę :)

      Usuń
  5. Hej, przeczytałam i melduję się w gotowości ^^
    Przyznam, że myślałam, że będzie jakaś walka. Wręcz łaknęłam krwi tych biednych wilków, łowcy i niewdzięcznego, wkurwiającego wampira. A ty mi wyjeżdżasz z czymś takim. Njet. Ja nie łaknęłam krwi Lily. Uważam, że jest denerwująca, łatwowierna i lekkomyślna, ale nie chciałam, aby działa jej się krzywda. Głupi Drake. Jeszcze bardziej go nienawidzę. &.& A w dodatku okazał się tchórzem. Wziął nogi za pas i zwiał gdzie pieprz rośnie przy pierwszej nadarzającej się okazji. Niby taki macho, a jednak się bał. Nie ma co, dostał niezłego przyspieszenia ;D
    Dave się popisał. Pytanie: Czy będzie częściej się pojawiał, bo chyba go polubię? Właściwie to lubię wszystkich czarowników i czarownice, a także inne wywijające różdżkami i szepczące zaklęcia stworzonka. No może oprócz Baby Jagi (wstrętna z niej baba) ;P
    Czekam niecierpliwie co dalej!
    Życzę epidemii wenny i pozdrawiam ;*
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji: świetny nowy szablon. Szczerze powiedziawszy moim skromnym zdaniem jest lepszy niż poprzedni. Lucy ma ładne zdjęcie i kolorystyka bardziej klimatyczna ;P

      Usuń
    2. Ooo dziękuję, to miło, że podoba ci się nowy wygląd bloga :)
      A co do rozdziału, to masz racje. Źle, że to Lilly ucierpiała, ale miałam taki plan od początku :) Jak ja to mówię " Nic nie dzieje się bez przyczyny" :) Uwierz mi tak musiało być po to aby dalej było tak jak zaplanowałam. A jak? Dowiecie się przy kolejnych rozdziałach :)

      Usuń
  6. Przepraszam za spóźnienie, wiem, zaniedbałam cię, ale to głownie dlatego, że koniec semestru i same poprawy...Ale nareszcie koniec, więc przybyłam z komentarzem!
    Ja pierdzielę! Nawet nie wiem, co napisać, żeby niczego nie pominąć, tyle się działo! Najpierw może zacznę od Drake'a, bo działał mi tutaj na nerwy. Nie dość, że porwał biedną Lilly to jeszcze na nią krzyczał i zasłaniał się nią! Mógłby facet wykazać się choć odrobiną klasy i stanąć oko w oko z zagrożeniem, a nie zasłaniać się dziewczyną! I jeszcze ją ugryzł i uciekł! Masakra, naprawdę zaczyna mnie irytować...
    A co do madison i Braiana, to po raz enty powtarzam, że uwielbiam tę parę! i czyżbym wyczuła nutkę zazdrości u Braiana, kiedy Madison rozmawiała z Davem? Swoją drogą fajny z niego gość. Polubiłam go i mam nadzieję, że odegra jakąś ważniejszą rolę w twoim opowiadaniu!
    Nie wiem, kiedy do mnie wpadniesz, ale zapraszam, bo jak na razie widzę, że jesteś jeszcze na tej części mojej twórczości, gdzie nie wykazywałam się zbytnim talentem xD Mimo wszystko dziękuję za komentarze, które już zostawiłaś :*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Drake uciekł jak tchórz. Masz nosa, to była lekka zazdrość ze strony Braian'a ;) To miło, że polubiłaś Dave'a i mogę ci zdradzić, że będzie go coraz więcej w opowiadaniu, przecież jest głównym bohaterem, tyle, że do tej pory nie pojawiał się zbyt często, ale uwierz mi teraz to się zmieni diametralnie :)
      PS: Wpadnę do ciebie na 100% i nadrobię rozdziały, obiecuję :*

      Usuń
  7. o ktorej dodasz rozdzial? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło, że pytasz o nowy rozdział :) Ale tak jak napisałam może pojawić się też dopiero 3 lutego, jeśli nie będzie skończony. Ale jest też drugie "ale", gdyż widzę, że kilka osób chyba nie przeczytało, bo jest mniej opinii, a więc poczekam jeszcze może wszyscy przeczytają :) Ale może zdarzyć się tak, ze dodam szybciej niż 3 lutego, np. dodać mogę 29 stycznia, ale to zależy od tego czy te parę osób przeczyta :) A jeśli nie przeczytają to trudno :( Ale jeśli będzie już gotowy i poprawiony to dodam szybciej czyli np. 29 :)

      Usuń
  8. Ja nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń, i nawet wolałam się nie domyślać, by później nie być rozczarowaną. Dla Twojej informacji, nie jestem. Byłam gotowa na najgorsze - dotyczącego Lily, ale okazało się że dziewczyna w sumie ma się dobrze i obyło się bez smutnych scen.
    Swoją drogą bardzo dawno temu czytałam coś smutnego, co wycisnęło mi łzy z oczu, aczkolwiek wole radośniejsze zwroty akcji, więc dobrze jest.

    Bardzo mnie ciekawi dalsza historia Braiana, jak jego los się potoczy i czy znajdzie własną ścieżkę życia? Pewnie się dowiem z czasem.

    Pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tragiczna śmierć Lilly byłaby za smutna, ona ma jeszcze dużo do odegrania, więc raczej nie mogłam jej uśmiercić :D A co do Braiana to mam nadzieję, że kiedyś znajdzie prawdziwe szczęście hehe :D Nie no, nie bój się, będzie szczęśliwy chyba... ;) Pozdrawiam

      Usuń
  9. Świetny rozdział:) a do tego bardzo dużo sie dzieje;) dziwi mnie tylko jedno. Maddie chyba nic nie powiedziala mamie ze gdzies wyjezdza, a ona jakos niespecjalnie sie martwi o swoja corke :D Czekam z niecerpliwoscia na nastepny rozdzial:)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madie nie było jedno popołudnie, więc nie był to duży powód do zmartwienia dla jej mamy :D Wysłała zresztą do niej smsa :D Co prawda nie napisała w nim prawdy, ale ten sms uspokoił jej matkę :) Pozdrawiam

      Usuń
  10. Rozdział jest super :D Chce wiecej Maddie i Braiana ! <3
    ale kiedy dodasz nastepny rozdzial ?? .. bo juz sie nie moge doczekac ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze więcej Madie i Braiana? Ok, będzie więcej w następnych rozdziałach :D Następny rozdział miał pojawić się 3 lutego, ale pojawi się 1 lutego, czyli jutro (zapewne wieczorem).

      Usuń
    2. To super ! Bo już nie mogę się GO doczekać :D A o której godz. ?? :)

      Usuń
    3. o 17.40 :) czyli za kilka minut

      Usuń
    4. Dziękuję za informację ! :)

      Usuń
    5. Przepraszam, że z takim poślizgiem czasowym,ale internet mi nie dzialał

      Usuń