niedziela, 19 października 2014

Nieuniknione Przeznaczenie: Rozdział XVII

Info: Witam moi kochani :) Przepraszam za to jednodniowe opóźnienie, ale w piątek źle się czułam i nie mogłam dokończyć pisania rozdziału, dlatego nie był on gotowy na sobotę. Takie sytuacje z jednodniowym lub dwudniowym opóźnieniem mogą się czasami zdarzać, bo jestem tylko człowiekiem i się czasami nie wyrabiam. Mam też inne zajęcia, jak np. studia, albo spotkania z przyjaciółmi. Jednak będę się starać dodawać regularnie rozdziały :) A teraz już koniec tej wstępnej paplaniny. Zapraszam do czytania i komentowania rozdziału. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
PS.: Nowy rozdział:  2 listopad.


Rozdział XVII : Księga

Leżała skulona i głośno oddychała. Gdy tyko usłyszała, że Shane się oddalił, sięgnęła po telefon do torebki, która leżała obok niej. Wyjęła komórkę trzęsącymi się dłońmi. Wystające z rąk pazury przeszkadzały jej w wybieraniu numeru. Zarysowała ekran, ale udało jej się wybrać pierwszą pozycję. Był to numer Madison, bo to do niej po raz ostatni dzwoniła.

Madison wtulała twarz w poduszkę tak mocno, że zaczynało jej już brakować powietrza. Stella trwała przy niej i czule głaskała ją po ramieniu. Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Madison lekko się wzdrygnęła, bo poczuła też w tym samym czasie wibracje w kieszeni. Wzięła głęboki oddech i oderwała głowę od poduszki. Usiadła na łóżku i wyciągnęła komórkę. Czuła, że Stella intensywnie przygląda się jej twarzy, jednak nie spojrzała na matkę. Spojrzała na ekran i odebrała telefon.
- Halo… Grace
Jednak nie usłyszała żadnej odpowiedzi.
- Grace, jesteś tam? – pytała już lekko zaniepokojona
- Ma..die – usłyszała cichy, ochrypły głos  
- Grace co się dzieje?
- Przemie…niam się 
Gdy tylko usłyszała te słowa zastygła z otworzonymi ustami. Jednak już po sekundzie się ocknęła. Wiedziała, że musi pomóc przyjaciółce, jednak nie wiedziała jak, a na dodatek cały czas siedziała przy niej Stella. Madison zerwała się z łóżka i podeszła do okna, aby matka przypadkiem nie usłyszała głosu w słuchawce, był on na szczęście bardzo cichy, choć mówienie tu o szczęściu było chyba nie na miejscu.
- Grace spokojnie. Oddychaj. – Próbowała ją uspokoić, choć sama czuła zdenerwowanie, a także nadal było jej smutno i chciało jej się płakać. Jednak nie mogła w tej sytuacji myśleć o sobie. Musiała jej pomóc i to szybko.
- Grace gdzie dokładnie jesteś? Czy ktoś tam jest?
- W…korytarzu. Nie ma ni..kogo…Shane poszedł po wo…dę
- Idź do łazienki. Słyszysz. Wejdź do kabiny. Rozumiesz – starała mówić się krótkimi komunikatami aby przyjaciółka ją zrozumiała. – Zaraz tam będę. Musisz się dostać do łazienki. Grace dasz radę.
Rozłączyła się i spojrzała na matkę, która miała w niej utkwiony swój wzrok.
- Mamo Grace mnie potrzebuje. Źle się poczuła.
- Zawiozę cię do niej – zaproponowała bez chwili wahania Stella
- Nie… Ja pójdę po Sharon. Ona pojedzie ze mną 
- Jak wolisz. Ale to żaden kłopot
- Wiem – uśmiechnęła się do matki i chciała już wyjść z pokoju jednak ta ją zatrzymała.
- A czy ty nie potrzebujesz pomocy?
Spojrzała matce prosto w oczy i wzięła ją za rękę.
- Dam radę mamo.
Po chwili była już na dole. Wychodząc prawie już z domu, zatrzymała się przed lustrem przetarła dłońmi lekko oczy i policzki. Na szczęście tusz jej się nie rozmazał, bo używała wodoodpornego. Wybiegła i popędziła w kierunku domu Wels’ów. Nacisnęła na klamkę nie pukając w drzwi. Wpadła do pokoju gdzie zastała Sharon i Braian’a , który właśnie podniósł się z kanapy.
- Grace nas potrzebuje. Przemienia się – poinformowała zdezorientowane jej wtargnięciem rodzeństwo.
- Co? Jak to? – zdążyła zapytać Sharon 
Braian już był w korytarzu i wszyscy wybiegli na podwórko. Wsiedli do samochodu i ruszyli z piskiem opon.
- Madie co się stało? Skąd to wiesz? – pytała najstarsza z Wels’ów.

Grace uklękła na kolana i oparła jedną rękę o ścianę. Próbowała wstać. Gdy tylko jej się to udało rozejrzała się po ciemnym korytarzu. Widziała lepiej jak na wilka przystało. Zauważyła kilka metrów dalej drzwi z napisem WC. Powlokła się opierając rękoma i głową o ścianę. Dotarła do drzwi i nacisnęła klamkę. Tam zobaczyła kolejne dwie pary drzwi. Jedne z trójkątem drugie z kółeczkiem. Wybrała te drugie. Toaleta była pusta. Chwiejnym krokiem udała się do kabiny. Zamknęła ją i oparła dłońmi o drzwi schylając głowę. Oddychała ciężko i głęboko. Starał się uspokoić jednak coś sprawiało, że było jej trudniej zatrzymać przemianę.

Shane wrócił do ciemnego korytarz prowadzącego do Sali kinowej. Rozglądał się chwile w poszukiwaniu dziewczyny.
- Grace! – krzyknął 
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Udał się do sali kinowej. Otworzył drzwi i spojrzał w kierunku miejsc, które wcześniej zajmowali. Jednak dziewczyny tam nie było. Bezradnie pokręcił głową i wyszedł. Szedł ciemnym korytarzem i w oddali zauważył drzwi do toalety. Szybszym krokiem zaczął iść w ich kierunku. Już chciał naciskać klamkę gdy usłyszał głos dobiegający z prawej strony.
- Shane! – był to glos Madison, która biegła w jego kierunku, a za nią Sharon i Braian
- Madie? Co ty tutaj robisz? – pytał zdziwiony chłopak
- Czy Grace tu jest? – zapytała nieco zdyszana stojąc już koło niego
- Nie wiem, miałem to właśnie sprawdzić
Madison nie mówiąc nic nacisnęła klamkę i weszła do toalety, za nią udała się Sharon, która wcześniej spojrzała na Braian’a znacząco. Dziewczyny przeszły przez drugie drzwi i stały już naprzeciw kabin toaletowych.
- Grace? – dość cicho powiedziała Madison
Już po chwili drzwi jednej z kobin otworzyły się. Grace stała ze spuszczoną głową. Zrobila dwa kroki w przód. Madison oddychała szybko, bo jeszcze nie widziała przyjaciółki w takim stanie. Jej sylwetka niby nie zmieniła kształtu, ale od dziewczyny pulsowała jakaś energia. Grace podniosła głowę. Madison,aż otworzyła usta z wrażenia. Oczy jej przyjaciółki świeciły niebieskim lazurem, a twarz miała ostre rysy. Usta miała zamknięte, jednak słychać było,że wydobywa się z nich chrapliwy oddech.

Braian patrzył na Shane, który widać był lekko zdezorientowany i nie wiedział jak ma się zachować i co powiedzieć.
- Możesz już sobie pójść kolego – wypalił nagle Braian
- Ale … Grace ja nie wiem co z nią się stało. Ja zostanę, muszę sprawdzić czy nic jej nie jest
- My się tym już zajmiemy. Jesteś tu raczej zbędny – odparł przymrużając lekko oczy
- Nie ja muszę zostać
- Nie musisz. Wątpię czyby Grace tego chciała – stwierdził chłodno – Lepiej jak sobie odpuścisz i stąd wyjdziesz.
- Ja jednak wolę zostać – obstawał przy swoim Shane
- Jak będzie chciała to do ciebie zadzwoni. A teraz idź – prawie, że na niego warknął.
Chłopak lekko się wzdrygnął i odszedł bez słowa. Braian bez chwili zastanowienia wparował do toalety. Zatrzymał się i spojrzał na siostrę, która stała naprzeciwko Madison i Sharon. Zmarszczył brwi i zobaczył jak Grace szybkim susem rusza w stronę dziewczyn. Madison stała jak odrętwiała. Sharon błyskawicznym ruchem ręki spróbowała odepchnąć siostrę. W tej samej chwili znalazł się przy nich Braian, który złapał Grace za nadgarstki i przycisnął ją do drzwi.
- Grace uspokój się ! – krzyknął jednak ta nie reagowała i szarpała się z nim
Madison była przerażona. Sharon też patrzyła na siostrę z niedowierzaniem, bo nigdy nie widziała jej w takim stanie.
- Braian co z nią się dzieje ? – zapytała Sharon podchodząc bliżej
- Nie wiem. Ale nic dobrego – odpowiedział Braian nadal próbując ją okiełznać
Wtedy jakby jego mięśnie bardziej się napięły, zamknął oczy, a gdy je otworzył były już takiego samego koloru jak oczy Grace.
- Zatrzymaj to! – powiedział potężnym głosem, patrząc jej prosto w oczy.
W tym momencie dziewczyna przestała z nim walczyć. Oddychała szybko, a jej oczy nadal błyszczały, jednak nie próbowała już mu się wyrwać z uścisku. Jej dłonie, które wcześniej były zaciśnięte w pięści otworzyły się. Popłynęła z nich stróżkami krew. To pazury, które wystawały z jej palców przecięły jej skórę. Głowa opadła jej na lewe ramię, a nogi się ugięły. Braian ją podtrzymał i usadził na podłodze opierając jej plecy o drzwi kabiny.
- Udało Ci się – szepnęła do Braian’a Sharon, a następnie klęknęła obok siostry i pogłaskała ją po głowie.
- Co jej się stało? – wypowiedziała jeszcze zszokowana Madison
- To nie było normalne. Czuję to. Jej źrenice były rozszerzone, coś ją pobudziło, ale tak nienaturalnie. To nie była zwykła przemiana. Coś musiało ją wywołać. – stwierdził i spojrzał raz na Madie, a raz na Sharon.
Nagle drzwi do toalety otworzyły się. Weszła jakaś dziewczyna, która zmierzyła ich wzrokiem, a następnie opuściła pomieszczenie.
- Uf… dobrze, że nie weszła kilka chwil wcześniej – odetchnęła Madison.
- Trzeba ją stąd zabrać, zanim ktoś będzie chciał wezwać pogotowie, albo coś w tym stylu – zauważyła Sharon
- Mas rację – przytaknął Braian.
Wstał i wziął Grace na ręce. Sharon ułożyła jej dłonie tak aby nie było widać, że krwawią. Dziewczyna była nieprzytomna.  Jej głowa spoczywała na ramieniu brata. Wyszli z toalety. Najpierw Sharon, która przytrzymała dzrwi, następnie Braian, a za nim Madison. Gdy byli już na głównym korytarzu i kierowali się do wyjścia zauważyli, że w ich kierunku biegną ratownicy medyczni.
- Co jest? – zdążył wypowiedzieć Braian
Jednak Ci minęli ich i pobiegli dalej. Sharon i Madison obejrzeli się za nimi. Ratownicy pobiegli w kierunku schodów. A więc nie byli wezwani do Grace, bo gdyby tak było udali się by w stronę toalet, a nie na wyższe piętro. Braian pytającym wyrazem twarzy spojrzał na Sharon. Jednak ta uniosła tylko zdezorientowanie ramiona. Wyszli z budynku. Braian ułożył Grace na tylnym siedzeniu. Obok niej chciała usiąść Madison jednak Sharon jej nie pozwoliła:
- Będzie lepiej jak ja z nią usiądę. Tak będzie bezpieczniej.
Madison tylko pokiwała twierdząco głową i usiadła na przednim siedzeniu, choć jej to nie odpowiadało, bo chciała być jak najdalej od Braian’a. Droga minęła w milczeniu. Na szczęście była bardzo krótka, bo powietrze było ciężkie i każdy chyba wolał już opuścić ten samochód. Gdy tylko dotarli na miejsce, Braian wyciągnął Grace i poniósł ją na rękach do domu.
- Powiadom mnie jak już się obudzi, dobrze? – zapytała Madison
- Oczywiście. Dziękuję Ci bardzo za wszystko. Jesteś najlepszą przyjaciółką jaką tylko mogła mieć Grace. -  Sharon uścisnęła jej dłoń i podążyla za bratem.

Położył ją delikatnie na kanapie, pod głowę wsunął jej poduszkę. Za chwilę znalazła się już przy nich Sharon, która wyciągnęła z górnej szafki polarowy koc i okryła nim siostrę. Grace była nadal nieprzytomna, albo raczej zapadła w sen. Wyglądała tak spokojnie. Na jej twarzy nie widniał już żaden grymas ani złość. Spała.

Madison weszła do domu. I od razu na progu usłyszała glos matki.
- I co z Grace? Widziałam przez okno jak Braian niósł ją na rękach.
- Słabo z nią
- A nie powinniście zawieść jej do szpitala? Może powinien oglądnąć ją lekarz? – zaniepokoiła się tym najwidoczniej Stella
- To chyba nie będzie konieczne – Madison chciała już skończyć tą rozmowę, bo bała się, że matka coś wyczuje, przecież znała ją od urodzenia. – Mamo wiesz co pójdę już się położyć. Jestem zmęczona. 
- A kolacja? 
- Zawołaj mnie jak będzie gotowa. Teraz pójdę wziąć prysznic. A jak zjem idę spać.
- Dobrze – uśmiechnęła się do córki i poszła do kuchni.

~~~ * ~~~

Niedzielny poranek zawitał w Berkeley. Noc była koszmarem nie tylko dla Madison, która przez pół nocy nie mogła zmrużyć oczu, bo myślała o Grace, a także o tym co się wydarzyło między nią, a Braian’em.  W domu Wels’ów nie było lepiej. Przez całą noc Sharon i Braian czuwali nad siostrą, która nie obudziła się ani na chwilę. Sharon przestudiowała prawie wszystkie książki, aby znaleźć jakąś odpowiedź na zachowanie siostry. 

- Braian to niemożliwe. Jakim niby sposobem? – pytała patrząc na wyblakło żółte kartki książki.
- Nic innego nie pasuje, do jej objawów. To musiał być tojad.
- Ale jakim sposobem dostał się do sali kinowej?
- Nie wiem. 
Nagle usłyszeli lekkie jęknięcie. Spojrzeli w stronę Grace, która lekko przecierała oczy.
- Grace – podbiegła do nie Sharon i usiadła obok niej na kanapie
- Co się stało? Jak tu się znalazłam? – pytała lekko zamroczona
- Przywieźliśmy cię – odpowiedziała i wzięła ją za rękę – Jak się czujesz?
- Dziwnie – spojrzała na siostrę, a potem na brata, który stał nad nimi.
- Jesteś głodna? Zrobię ci coś do jedzenia i przyniosę jakieś picie
Gdy tylko Sharon odeszła Braian przysiadł obok siostry.
- Nic nie pamiętasz?
- Jak przez mgłę. Wiem, że byłam w kinie z Shane’em i wszystko było w porządku. Potem nagle zaczęłam dziwnie się czuc i wybiegłam z Sali, aby Shane nic nie zobaczył. A właśnie co z nim? Widział mnie w takim stanie czy …?
- Nic nie widział. Przybyliśmy w samą porę. Odesłałem go do domu.
- A to dobrze, będę musiała do niego zadzwonić i go przeprosić za to wszystko
- Oj tam – Braian przewrócił oczami – On jest najmniejszym zmartwieniem w tym wszystkim
- Nie mów tak – Grace oburzyła się – On jest dla mnie ważny, lubię go. 
- Jak chcesz to sobie go lub. Ale teraz lepiej skoncentruj się i przypomnij sobie jak najwięcej szczegółów.


Madison zeszła do kuchni na śniadanie. Usiadła przy stole i wzięła w ręce kubek gorącej herbaty. Po chwili do kuchni weszła Stella.
- O już jesteś – powiedziała na widok córki – To dobrze, bo miałam już cie wolać ale zagapiłam się na telewizor. Śniadanie zaraz będzie gotowe, jeszcze chwilka. Tylko tosty się dopieką.
- Fajnie. Dawno już ich nie jadłam.
- A wiesz cos nowego o Grace? – zapytala Stella otwierając toster
- Nie. I to mnie martwi.
- Może Sharon nie miała czasu cię powiadomić
- Może – spuściła głowę biorąc łyk herbaty
- Madison, a mogę cię zapytać o coś jeszcze? – postawiła talerz z tostami na stole i usiadła naprzeciw córki
Madie wiedziała o co chce ją zapytać. Wiedziała, że nie może jej zbyć po raz kolejny.
- Pytaj
- Dlaczego wczoraj płakałaś? Chodzi o Braian’a?
- Tak. Jeśli chcesz wiedzieć to my… nie jesteśmy już razem.
- Przykro  mi – wyciągnęła rękę w kierunku dłoni córki i ją pogłaskała
- A mi już nie. Wczoraj było mi ciężko, ale zrozumiałam jak nie spałam w nocy, że on i ja… To nie mogło się udać – wzięła głęboki oddech i sięgnęła po tosta, kładąc go sobie na talerzu.
- To dobrze, że sobie z tym poradziłaś. Pamiętaj, że zawsze masz moje wsparcie. A o nim zapomnij, nie był ciebie wart – zaśmiała się żeby rozweselić córkę
- Dzięki – także się uśmiechnęła
- Znajdziesz sobie kogoś odpowiedniejszego. Zobaczysz.
- Nie wiem czy to się stanie. A jeśli tak to na pewno nie prędko.

~~~ * ~~~


Madison siedziała nad książkami i uczyła się do testu z biologii.  Anatomia człowieka opornie wchodziła jej do głowy. Nie pomagały nawet kolorowe podkreślacze i różnobarwne karteczki. Na dworzu słońce zaczelo już zachodzić. Nagle usłyszała dźwięk smsa. Był od Sharon : 
„Grace obudziła się rano. Przepraszam, że dopiero daję ci znać. Ale wypadło mi to z głowy. Przyjdź do nas, jeśli oczywiście masz czas. Grace o ciebie pytała.”
Madison chwilę się zastanowiła i wstała od biurka. Postanowiła, że odwiedzi przyjaciółkę, choć nie pasowała jej obecność Braian’a. Schodziła po schodach gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi.
- Madie otworzysz? Bo mam zajęte ręce, bo robię kurczaka – dobiegł ją glos Stelli
- Dobra – Madison podskoczyła do drzwi i otworzyła je.
Tego widoku się nie spodziewała. Był to Dave.
- Hej Madie – przywitał ją delikatnym głosem
- Em… cześć. Nie spodziewałam się ciebie.
- Wiem, że powinienem pojawić się szybciej, ale nie miałem czasu, a też nie znałem odpowiedzi na dręczące mnie pytanie.
- Wejdź, to pogadamy.
- Dzięki i przepraszam za najście 
- Mamo mamy gościa. To Dave poznałaś go już kiedyś. Pójdziemy do mnie do pokoju, bo musimy o czymś pogadać – poinformowała matkę zaglądając do kuchni
- Dzień dobry – ukłonił się z uśmiechem na twarzy
- A tak pamiętam. Dzień dobry.

Oboje powędrowali do jej pokoju. Madison zamknęła drzwi i wyciągnęła komórkę z kieszeni.
- Pozwól, że napiszę tylko smsa – spojrzała na Dave’ a, który stał obok jej biurka i przyglądał się jej zeszytom i książkom.
- Pewnie, pisz – poslał jej delikatny uśmiech
Madison odblokowała telefon i szybko napisała wiadomość:
„ Będę wieczorem. Teraz nie mogę”
Odlożyła telefon na szafkę i podeszła bliżej Dave’a.
- To o czym chciałeś pogadać?
- O tobie i o twojej mocy
- Jakiej mocy. Ja jej raczej nie mam – pokręciła głową
- Otóż znalazłem parę przydatnych informacji, które powinny rozwiać kilka niepewności – w tej chwili sięgnął do czarnej torby, która miał przewieszoną przez ramię. Wyjął z niej starą, brązową, o skórzanej okładce księgę. Położył ją na biurku i spojrzał na Madison.
- To księga, mojego dziadka. Należała ona też do wcześniejszych czarowników z naszej rodziny. Przeszukałem nie jedną, ale w tej znalazłem odpowiedź na to co mnie dręczyło. 
Madison przeszył lekki dreszcz. A co jeśli to prawda i ma w sobie magię? Nie  mogła tego do siebie dopuścić. Chciała aby to była tylko kolejna nic nieznacząca poszlaka.
- I co w niej znalazłeś – usiadła na krześle i podparła się łokciami o biurko.
Dave  zrobił to samo i usiadł na taborecie, który stał obok. Następnie otworzył księgę tam gdzie wystawała czerwona wstążeczka, która była zakładką. Strony księgi były zapisane czarnym tuszem. Pismo było ręczne i przypominało kaligrafię, choć było trochę mniej staranne. Dave wskazał na kartkę po lewej stronie. 
- Przeczytaj to – poinstruował.
Madison pochyliła się nieco bardziej w przód aby móc dobrze odczytać zapisane słowa. Przez kilka minut nie odrywała wzroku od kartki. Najwidoczniej czytała ja kilka razy dla lepszego zrozumienia. Po chwili odprostowała się i powrócila do wcześniejszej pozycji. Jednak jej wzrok tkwił nadal na księdze.
- I jak? Zrozumiałaś cos? – zapytał widząc, że dziewczyna skończyła już czytać.
- Zrozumiałam tylko to, że potomkowie największych czarowników często mają ukrytą w sobie moc
- Czyli zrozumiałaś dość dużo
- Możliwe, ale nadal jest to dla mnie niejasne 
- Może ci to wytłumaczę, bardziej przystępnym językiem – zaproponował – Każdy kto ma w sobie magię, ma ją od początku czyli rodzi się z nią, nie może jej nabyć jak jakiejś rzeczy ze sklepu. Tylko, że nie zawsze ona się ujawnia od razu. Jedni mają ją i mogą jej używać już jako dzieci, inni jak są trochę starsi, a jeszcze inni jak uzyskają pełnoletność lub jakiś inny określony wiek. W niektórych magia jest ukryta tak głęboko, że nie można jej wyczuć. Dzieje się to wtedy gdy pochodzi od najpotężniejszych magów. Ich magia nie była czasami wyczuwalna dla innych, a to dlatego, że mieli nad nią pełną kontrolę i mogli ją ukryć. Znali specjalne metody na to, aby nie zostać zdemaskowanym. Nie chcieli bowiem, aby jacyś źli czarnoksiężnicy posiedli ich księgi, lub wzięli ich do niewoli. Kiedyś było też tak, że używano innych czarownic aby wskazywały ludzi o magicznych zdolnościach. Tych ludzi potem łapano w zasadzkę i zabijano. Czarownica, która współpracowała z łowcami często ocalała tym swoje życie, choć rzadko kiedy taką oszczędzano. Gdy nie była już przydatna, także pozbawiano ją życia.
Madison aż się wzdrygnęła na samą myśl o krwawej rzezi niewinnych ludzi. Było jej ciężko przyswoić fakt, że tacy jak Dave czy Grace byli zabijani za ich nadprzyrodzoną naturę.
- A co to ma wspólnego ze mną? – zapytała
- To, że skoro nie wyczuwamy u ciebie mocy, a jedynym wyznacznikiem był ten przepływ prądu gdy dotknęliśmy się podając sobie ręce, może świadczyć o tym, że pochodzisz od najstarszych i najpotężniejszych magów na ziemi – spojrzał w jej stronę.

Madison zamarła po tym co usłyszała. Dopiero po chwili doszła do siebie i zerknęła w stronę chłopaka. Miał on na twarzy poważną minę. Nie żartował. To ją przeraziło. Ona i magia? A co dopiero mówić jeśli miałaby być dodatkowo potomkiem najpotężniejszych czarowników na ziemi.



20 komentarzy:

  1. Przeczytałam cały rozdział i musze ci powiedzieć, że szkoda mi Grace. I jeszcze bardziej Madison. Dziewczyna mocno przeżyła spotkanie z chłopakiem... znaczy rozstanie. Rozdział zdecydowanie najlepszy ze wszystkich! Dużo się działo. Najbardziej zadowolił mnie fragment z Grace. Było dużo opisów szczegółowych i to w jaki sposób się zmieniała! Bomba! Dość szybko zgadli, że to to ja. Nie ma to jak rodzina magikòw. Nie podoba mi się jedynie stwierdzenie ,, ma w sobie magię" gryzie mnie trochę. Lepiej jak by było jest czarownicą albo wiedzmą. Czy jakoś tak. Madison nie powinna się przejmować rozstaniem. Jest jeszcze młoda , znajdzie sobie kogoś.
    pozdrawiam i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki ten komentarz, ale dłuższego z s4 mini napisać nie umiałam. Obiecuję że przy najbliższej okazji coś napiszę dłuższego. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Cieszę się,że ci się podobał ten rozdział :) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Oh! Ten rozdział był niesamowity! Tak się martwiłam o Grace! Dobrze, że nic złego jej się nie stało! Cieszę się, że Rebecca i Drake nie byli górą. Szczerze mówiąc myślałam, że w tym wątku Shane, pozna sekret Grace, ale na szczęście tak się nie stało! Już się bałam, że wparuje do tej łazienki, ale pojawili się inni, a Braian go wyprosił. Dla Madie cała ta sytuacja musiała być nie tylko przerażająca, ale też niezręcznie. Moim zdaniem bardzo dobrze poradziła sobie z bliskością Braiana. Ratowanie przyjaciółki z opresji było ważniejsze niż własne uczucia i tym mi zaimponowała. Jest wspaniałą przyjaciółką. Z tego wszystkiego wynika, że tojad jest dla wilkołaków naprawdę niebezpieczny! Grace była nieprzytomna i martwiłam się, że się szybko nie wzbudzi. Mam nadzieję, że zadzwoni do Shane'a i wszystko mu wyjaśni. Byłoby szkoda, gdyby ich hm.. relacje popsuły się przez ten incydent. Pojawił się i Dave (jego imię kolajarzy mi się z księdzem, który uczył mnie dawno temu religii, bo mówili na niego "Dejf" - nie wiem po co ci o tym piszę ale okej ;D) - trochę go już nie było. Fajnie, że wraca. Madie i magia? Czemu nie, ten pomysł podobał mi się, kiedy była o tym pierwsza wzmianka. Byłoby super gdyby jej moce objawiły się gdzieś w najbliższych rozdziałach ;) Historia o potężnych magach brzmi świetnie. Weny życzę kochana i czekam na następny niecierpliwie. ;*
    Aha, jeden czy dwa dni opóźnień to nie tak źle, gorzej byłoby, gdyby to był tydzień albo dwa tak jak to się zdarzaw moim przypadku ;) Pozdrawiam.
    P.S; Czy tylko ja myślę, że Lucy Hale jest śliczna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zrozumienie w spawie jednodniowego opóźnienia :) Cieszę się,że ci się podobało :)
      PS: Masz racje Lucy Hale jest bardzo ładna :D

      Usuń
  3. Jestem oczarowana. Czytam sobie i czytam. Będąc coraz bliżej końca rozdziału, coraz bardziej się nim zachwycam i ukończywszy go jedyne co to uśmiecham się szeroko jak głupia. Powiem Ci, że z rozdziału na rozdział jest tak cudownie prześwietnie, że ja po prostu nie wiem co mam ci pisać.
    Grace, biedna Grace, Shane jaki zaniepokojony. Sądziłam, że pozna jej sekret, co baaardzo podejrzewam, że namieszało by, ale Braian go ładnie wyprosił (zgubiłam słowo, które bardziej by pasowało, ale nie mogę go sobie przypomnieć XD)
    Braian ani a, ani b. No halo, przecież zerwali dopiero co, powinien do niej się chociaż odezwać czy coś, ja rozumiem, że Grace była ważniejsza i nie było za bardzo czasu - pomijając drogę powrotną, ale no...
    Coraz więcej wątków fantastycznych, końcówka rozdziału ponownie zaciekawia jak nie wiem. Moc? Potężni magowie? Noo, chcę natychmiastowo nowego rozdziału! :)
    Spóźnienia się zdarzają i wydaje mi się, że każdy to zrozumie ;)
    Widzę nowy szablon główny. Ładny! :)
    Życzę ci duużo weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) A co do Braian'a to właśnie chciałam tym jego milczeniem zwrócić wasza uwagę i chyba mi się udało :) Było to chamskie z jego strony, to można otwarcie powiedzieć:D

      Usuń
  4. Na miejscu Grace ja wpadłabym w panikę, gdybym wiedziała, że się przemieniam i nie ma przy mnie nikogo, kto by mnie wspierał i pomagał. Zrobiłabym niezły dym, toteż podziwiam Grace, że w miarę spokojnie się zachowała.
    Wkurza mnie jednak zachowanie Stelli jako matki, bo jak dla mnie jest zbyt idealne. Żyjemy w takich czasach, gdzie taka troska jest tylko w serialach telewizyjnych i nigdy osobiście nie widziałam takiej opiekuńczej matki, dlatego jest to dla mnie obce i bardzo rażące, bo to rzeczywiście jest fantastyka i zupełnie nierealne zachowanie. Sama nie miałam takiej matki, która by się zachowywała jak Stella, a jedynie widziałam takie postacie w telewizji. Cóż.... życie.
    Co do Madison i Braiana, to szczerze nie współczuję Madison bo uważam, że nie dojrzała do związku z takim mężczyzną, jest zbyt młoda, naiwna i ma za duże wyobrażenie idealnego związku. Potrzeba czasu, by nauczyć się żyć z kimś, ufać i wybaczać.
    Aleś strzeliła z tym potomkiem najpotężniejszych magów... nie jestem zachwycona, myślałam, że Madie jest zwyczajna i swoją zwyczajnością będzie odstawiać od innych. Boję się, że przez ten pomysł zamulisz opowiadanie, bo ja naprawdę nie lubię gdy główne bohaterki mają super-extra-moce i są idealne aż do obrzydzenia. Naczytałam się w życiu już tyle opowiadań o takich postaciach i blogerki źle na tym wychodziły. Jak dawałaś mało magii, tym razem dałaś jej aż nadto. Więc sceptycznie podchodzę do tego, że Madie jest wróżką, czarodziejką, czym kim tam wymyśliłaś. Ten pomysł bardzo mi się nie podoba...
    Natomiast podoba mi się coraz bardziej postać Braiana i fajnie by było, gdybyś stworzyła dla niego krótką historie i jakiś romans z całkowicie nową postacią kobiecą, ot taka odskocznia. To moja propozycja.

    Co do mojego spóźnienia czytania blogów, wszystko zostanie wyjaśnione jak tylko opublikuje ostatni rozdział o Kaede i Madarze, i napiszę o tym co się ze mną działo.

    Pozdrawiam i na koniec dziękuję, że zaglądasz do mnie i komentujesz, bo tamto ogłoszenie nie dotyczyło Ciebie. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło,ze podobał ci się wątek z Grace. A co do Stelli to nie uważam,że jej opiekuńczość jest naciągana. Moja mama dla mnie jest jak najlepsza przyjaciółka i chyba mam z nią nawet lepszy kontakt niż Madison ze swoją, więc dla mnie nie jest to jakaś fikcja. Szkoda,że ty to tak odebrałaś, ale na to już nic nie poradzę,bo każdy jest inny i ma inne życie. Co do Braian'a to nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów,ale na pewno ci się spodoba jego historia, jest już zaplanowana od dawna, a ich związek z Madie był tylko tak aby trochę tu namieszać i nigdy nie miał być czymś więcej niż krótkim flirtem ze smutnym zakończeniem dla głównej bohaterki ;) A i mam też nadzieję,że z kolejnymi rozdziałami spojrzysz na magię trochę bardziej łaskawym okiem.

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że mnie zaskoczysz, a jak tak będzie, to napiszę się pochlebny komentarz ;]

      Przyznam, że nie specjalnie lubię zachwalać swoich ulubionych blogerów, bo wtedy popadają w za duży samozachwyt i wtedy rujnują całość opowiadania, toteż nie wszystkie moje wypowiedzi są słodkie, a raczej gorzkie.

      Usuń
    3. Czyli należę do jednych z twoich ulubionych blogerów? Dobrze zrozumiałam? Jeśli tak to cieszy mnie to bardzo :) Nie bój się ja nie mam tak,że jeśli już dostanę pochwałę to reszta jest odwalona byle jak. Ja jeśli mam pochwały to one mnie zachęcają do lepszej pracy, natomiast bardziej przytłaczają mnie już chyba złe opinie,ale z takich także wyciągam wnioski i staram się ulepszyć to co trzeba :) Taki przewrotny ze mnie człowiek :D

      Usuń
  5. Witaj!
    Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz, ale przybyłam o sobie przypomnieć. O sobie i o tym, że trzeba by komentarz zostawić. Tak więc jestem.
    Po pierwsze rozdział wspaniały. Uwielbiam Twój lekki styl pisania. Człowiek nie skupia się na niepotrzebnych, mało komu znanych słówkach, tylko na samej treści. Dlatego nie czytam "za karę". Po prostu świetnie!
    Ale mniej o stylu, więcej o rozdziale.
    W tej części na prawdę polubiłam Grace. Z początku nie byłam przekonana do jej postaci, jednak wykazała się ogromną odwagą(?). Potrzeba odwagi, aby czegoś głupiego nie odwalić w takiej sytuacji.
    Brian mnie wkurzył. I to nawet bardzo. Niech zamilknie, ale kuźwa na wieki. Chociaż nie, bo go lubię ;)
    I jeszcze Stella. Uwielbiam jej postać! Jest świetna, taka kochana. Kojarzy mi się z Rickiem z "Castle". :)
    Na koniec pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie. Rozdziału jeszcze nie ma, ale pojawi się dziś.
    darkness-of-the-soul
    Ps: Wybacz nieobecność, sprawy prywatne, następnym razem pojawię się z opinią wcześniej.
    xx
    Nogitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS2: Świetny szablon! Bardzo mi się podoba! xx

      Usuń
    2. Dziękuję :) Cieszy mnie to,że podobał ci się ten rozdział,bo się nad nim nastarałam,bo zamieściłam w nim sporo opisów, a przeważnie mam tak,że jest u mnie ich mniej. Dlatego cieszy mnie twoja opinia :) A i cieszy mnie,ze podoba ci sie mój szablon. Trochę popracowałam nad wyglądem bloga i mam nadzieję,że się opłaciło:) Szykuję już kolejną zmianę i mam nadzieję,że też się spodoba :)

      Usuń
  6. Hej!
    Wreszcie przybyłam i ja. Trochę czasu zajęło mi nadrobienie rozdziałów, ale chyba nic w tym dziwnego skoro jest ich 18, a wiadomo że poza blogiem istnieje też życie prywatne i moje przeukochane normalnie studia ;| W każdym razie tak jak obiecałam - przybyłam.

    Od początku spodobał mi się Twój styl pisania, bo był lekki i niezobowiązujący do jakiegoś filozoficznego rozmyślania. Historia ciekawa i łatwa do zrozumienia. Choć na początku trochę raził mnie watek szkolny, bo miałam wrażenie, że za bardzo skupiasz się na rzeczach, które nie wnoszą wiele do fabuły opowiadania (np. kto ma jakie zajęcia i co na nich robią). Oczywiście jestem za tym by o tym pisać, ale w troszkę mniejszych ilościach. Potem, gdy wydała się sprawa magii, zaczęłaś wątek udawanego związku - zaczęło się robić mega ciekawie i opowiadanie mnie po prostu przyciągało. Tym bardziej, że wątki takie jak Brian-madison po prostu uwielbiam! I wielkie brawa za postać Briana. Po prostu uwielbiam go, mimo tego chamstwa i podłości. Jest charakterny, przystojny, męski i wprost rozpływałam się w niektórych momentach, gdy pokazywał swoją stanowczości, odwagę, męstwo. Opis pierwszego pocałunku wyszedł Ci fenomenalnie i zdecydowanie nie ta magia, nie szkoła, nie Drake, ale Brian i Madison to wątek, który wywołuje we mnie najwięcej emocji. Mam tylko nadzieję, że tych ich przekomarzań nie będziesz ciągnęła w nieskończoność (co za dużo to nie zdrowo) a z drugiej strony nie zrobisz z tego telenoweli i wielkiego romansu (w stylu związku Chelsea i Kayla, bo on jest trochę przesłodzony:D ). Takie dwa ogniste charakterki, bliskie sobie, a jednak nie potrafiące się dogadać- to jest to! I przysięgam, że ukatrupię jak zwalisz ten wątek;D A, i jeszcze ostatnie zdanie na ten temat - cieszę się, ze aktualnie znów są na wojennej ścieżce;D Ah ta niepewność i dreszczyk emocji!;D

    Dobra, co jeszcze... O, lubię Grace;D Od początu czułam, ze jest w niej coś nadprzyrodzonego i że nie jest taka jak reszta, ale podoba mi się to. Ma oryginalny charakter, jest mądra i dobra. troszczy się o Madison i jest prawdziwą przyjaciółką. Lubię takie postacie i mam nadzieję, że znajdzie szczęście w miłości.
    Co do Drake - nie znoszę! Na początku nic do niego nie miałam, ale jak dowiedziałam się o tym, co zrobił dziewczynie Briana to mną nerwy zaczęły szarpać. Zero zrozumienia i sympatii dla morderców! Jak dla mnie może zginąć! Tylko, ze wtedy kto by im przeszkadzał?:D Cwana z niego bestia to trzeba przyznać. A pomysł z omotaniem Lily- świetny.

    Na tym chyba skończę na dziś;) Pod następnymi rozdziałami będę się wypowiadać bardziej szczegółowo, dziś tak ogólnie. W każdym razie reasumując: wzbudzasz we mnie ogromne emocje, kibicuję bohaterom i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! Naprawdę mnie zainteresowałaś i nie podlizuję się! ;D

    Dodaję do obserwowanych;) A przy okazji zapraszam na kolejny rozdział do mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba. Masz niewiarygodnie lekki styl pisania. Idealna długość rozdziału. Nie za długie, nie za krótkie. Czekam na następny rozdział <3
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/2014/11/rozdzia-4.html

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG!!!! Madison i magia najpotężniejszych magów...Faza! Też tak chcę! Do tego Dave który jest cholernie przystojny i też jest czarodziejem! W sumie, mogliby być razem. Może Braian w końcu by się ocknął i zorientował sie, co takiego stracił?
    A co do grace to podejrzewałam, że Shane się o niczym nie dowie chociaż przyznaję, ze jednak byłam trochę zawiedziona bo gdyby ludzie się o tym dowiedzieli, to przynajmniej byłyby jakieś kłopoty i większa akcja xD

    OdpowiedzUsuń