niedziela, 22 czerwca 2014

Nieuniknione Przeznaczenie: Rozdział XI

Info: Zanim nowy rozdział, chciałabym podziękować za czytanie,a także komentowanie mojego bloga. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne i cieszy mnie każdy nowy komentarz. Mam nadzieję,że będzie ich przybywać. Staram się wypełniać wasze prośby,aby czytało się wam jak najlepiej. Pod poprzednim rozdziałem w komentarzach była prośba o więcej opisów. A więc postarałam się aby w tym rozdziale było ich więcej.Była także prośba o wyjustowanie tekstu, to także spełniłam.Inne uwagi także wzięłam pod uwagę i starałam się je uwzględnić :) Mam nadzieję,że wam się spodoba. Zapraszam więc do czytania i komentowania. Pozdrawiam :)


Rozdział XI : Cisza przed burzą

-Już jestem - dobiegł głos z korytarza, był to Braian,który wrócił właśnie od Madison
-Dość długo cię nie było - stwierdziła Sharon krzątająca się po kuchni w fioletowym fartuchu kuchennym
-Tak jakoś zeszło.Grace jest u siebie?- szybko zmienił temat
-Tak,a co chcesz od niej? Nie jest w dobrym humorze , więc może lepiej zostaw ją w spokoju
Braian nie zważając na słowa siostry,udał się na górę.
"Puk puk" - rozległo się dość głośne pukanie w drzwi. Braian  jednak nie otrzymał odpowiedzi.Zapukał ponownie.
-Czego!? - dobiegł go głos zza drzwi.W tym momencie nacisnął złotą,mosiężną klamkę i lekko uchylił drzwi do pokoju siostry
-Mogę?- zapytał łagodnie
-Co chcesz? A pewnie przyszedłeś oznajmić,że pozabijaliście się z Madison.Chociaż bardziej prawdopodobne jest to,że to ty coś jej zrobiłeś,bo przecież zwykły człowiek nie ma z tobą szans
-Zły humor, ok rozumiem - skomentował słowa siostry-  Ale masz do tego prawo - wszedł do pokoju i usiadł obok niej na łóżku
-Wow mam do tego prawo, super!
-Grace, znasz mnie nie od dziś. Wiesz ,że się nie zmienię.Mam taki charakter i już. Ale nie chcę źle - wziął rękę siostry w swoje dłonie
-Ale to,że masz taki charakter nie pozwala ci traktować ludzi jak śmieci. Ta biedna Madie zamiast mieć w nas oparcie,ma niepewność co do nas, a to wszystko przez ciebie. Jak byś się czuł,gdybyś z dnia na dzień dowiedział się,że obok ciebie żyją wilkołaki, wampiry. Jej cały świat runął w gruzach. Ja się jej nie dziwię,że nie może się z tym oswoić, bo z tym pewnie nie można się oswoić jeśli nie należy się do tego nadprzyrodzonego świata. 
Braian spuścił głowę.Oboje milczeli przez chwilę.
-Grace, przepraszam - jego słowa były szczere,dziewczyna sama nie wierzyła w to co słyszy.Patrzyła na brata z niedowierzaniem.On spojrzał jej głęboko w oczy i dodał - Nigdy nie chciałem uprzykrzyć ci życia,ani Sharon, ani twojej przyjaciółce.To prawda byłem zły kiedy się z nią zaprzyjaźniłaś,ale teraz widzę,że naprawdę ją lubisz a ona.. -zatrzymał się
-Co ona? 
-Ona jest tego warta
Grace nie mogła uwierzyć w słowa brata.Już od kilku lat nie słyszała tak szczerych i ciepłych słów z jego strony.
-Dziękuję - z oczu Grace popłynęły łzy, rzuciła się na szyję Braian'a i uścisnęła go z całych sił.On także ją objął i szepnął:
-Jesteś moją małą siostrzyczką i nie dam cię skrzywdzić nikomu.Kocham cię, pamiętaj o tym zawsze.

Wczesnym rankiem następnego dnia Braian wsiadł do swojego czarnego wozu i odjechał.Grace obudziła się gdy usłyszała ruszające auto spod ich domu.Gdy dobiegła do okna brata już nie było.Lekko zaciekawiona tym gdzie się wybrał tak wcześnie,powędrowała do pokoju siostry. Uchylając delikatnie drzwi zajrzała do środka:
-Śpisz? - zapytała półgłosem
-Nie, nie śpię przed chwilą się obudziłam,a raczej obudził mnie samochód
-To tak jak mnie - weszła do pokoju,po chwili siadając na łóżku siostry i wślizgując się pod jedwabną pościel -  A gdzie on tak właściwie pojechał?
-Szczerze to nie mam pojęcia. - skrzywiła się lekko Sharon

Suche liście które opadły z drzew na ulicę zostały rozwiane mocnym podmuchem szybko przejeżdżającego auta. Braian mknął pośród drzew porastających szeroką,asfaltową szosę.Wiatr wpadający do samochodu przez otwartą szybę rozwiewał jego hebanową czuprynę.Jechał coraz szybciej,był już daleko poza miastem. Po kilkudziesięciu kilometrach zjechał w leśną dróżkę. Po chwili zatrzymał samochód. Wysiadł i dalej szedł pieszo,gdyż droga była bardzo wąska.Idąc pośród zielonych drzew,czuł intensywny zapach igliwia.Pod nogami pękały cieniutkie gałązki drzew.Po kilku minutach wędrówki dotarł do małej drewnianej chatki,z której komina unosił się dym. Braian zapukał do drzwi,jednak nie było odpowiedzi.Rozglądnął się wokoło,ale nikogo nie było. Zaczął okrążać chatkę,lecz oprócz ułożonego,porabanego drewna na tyle domu nikogo nie było. Wrócił pod drzwi i usiadł na drewnianej ławce,która stała pod oknem domu.Po około 15 minutach zauważył wyłaniającą się spośród drzew postać. Był to starszy człowiek o urodzie indiańskiej.Miał czarny kapelusz na głowie, a obok niego szedł duży pies. Braian wstał z ławki.

-Witam - powiedział dość głośno
Starszy człowiek zatrzymał się spory kawałek od Braiana.Jego pies zaczął szczekać i skamleć.Właściciel widać,że wiedział czym jest spowodowane zachowanie psa.Pogłaskał go po łbie i podszedł bliżej Braiana. Ten tylko spojrzał na psa, a ten się momentalnie uspokoił.
-Witam - odpowiedział starszy człowiek
-Dawno się nie widzieliśmy, stary przyjacielu
-Minęło dobrych parę lat, to prawda.Co cię sprowadza?
-Fajny piesek, nie chciałem go wystraszyć - ukucnął i patrzył psu w oczy,który wydawał się być jak zahipnotyzowany. Pogłaskał go i podniósł się na równe nogi - A co do twojego pytania, to mam prośbę
-Jaką? 
-Potrzebuję werbeny.Masz ja w swoich zbiorach prawda?
-Mam - pokiwał głową mężczyzna,lecz jego wyraz twarzy wyglądał na mocno zaniepokojony - Wampiry... - dopowiedział i otworzył drzwi wchodząc do chaty, Braian podążył za nim.

Pomieszczenie do którego weszli było pokojem połączonym z kuchnią.Było tam mało miejsca lecz wszystko było zgrabnie zagospodarowane. W lewym rogu pokoju stało łóżko na którym leżało haftowane nakrycie.Naprzeciw łóżka stał mały telewizor na drewnianym stoliczku. Dalej na lewej ścianie stała duża,rzeźbiona szafa.Na środku izby stal stół z dwoma krzesłami. Na przeciw wejścia była kuchnia. Nad szafkami kuchennymi powieszone były różne zioła.Po prawej stronie był kominek wyłożony kamieniami, a obok niego leżała skóra niedźwiedzia. Nad kominkiem natomiast wisiały rogi jelenia.Na prawej stronie były także drzwi,które zapewne prowadziły do łazienki. Całe pomieszczenie było utrzymane w brązowych odcieniach.

-Ile tego potrzebujesz? - zapytał
-Nie dużo... jak na razie.
Mężczyzna powędrował w stronę kuchni.Krzątał się po niej chwile, otwierając szafki i po chwili ucierając coś w moździerzu. Starte zioła zalał jakąś mieszanką i wlał do małej zielonej,buteleczki,którą zatknął korkiem.Przyniósł ją Braian'owi.
-Mam nadzieję,że tyle wystarczy
-Tak,tyle powinno wystarczyć.Dziękuję, co chcesz w zamian? - zapytał chowając buteleczkę do kieszeni
-Nic,wystarczy,że rozprawisz się z tą kreaturą.
Braian spojrzał mężczyźnie w oczy i odszedł w kierunku drzwi,gdy był już przy nich odwrócił się i zapytał:
-Dlaczego,aż tak nienawidzisz wampirów?Pewnie nie powinienem o to pytać,bo sam ich nie trawię,bo jestem wrogim im gatunkiem,ale ty?
-Dlaczego człowiek miałby lubić krwiopijcę? - zadał pytanie 
-Masz rację - wzruszył ramionami i chciał już odejść lecz dobiegł go głos mężczyzny
-Wampir zabił mi żonę i córkę
Braian odwrócił się w jego stronę i patrzył na niego.Widział ból w oczach starszego mężczyzny.Smutek bił z jego twarzy.
-Przepraszam, nie powinienem pytać
-Nic się nie stało.Myślałem,że wiesz
-Tata, nigdy nic nie mówił na ten temat - wytłumaczył Braian
-Twój tata był dobrą osobą.Choć byłem człowiekiem,a on wilkołakiem przyjaźniliśmy się.Nie mieliśmy między sobą tajemnic.Pomógł mi gdy straciłem swoich bliskich, dlatego zawsze będę jego, a także waszym dłużnikiem.
-Też miałem przyjaciela człowieka,który stał się wampirem i zabił mi dziewczynę.Dobrze,że mój tata miał szczęście i spotkał prawdziwego przyjaciela.Rozumiem co przeżyłeś.Dziękuję za to,że ja i moje siostry możemy na ciebie liczyć.
-Nie ma za co.Współczuję ci straty. Wampiry to istoty ,którym nie wolno ufać, sprawiają tylko ból.
-Wiem.Dziękuję i do widzenia.
-Do zobaczenia mój drogi.

Madison szykowała się do szkoły.Dziś miała dopiero na 3 lekcję. Usłyszała pukanie do drzwi. Gdy zbiegła ze schodów, aby je otworzyć, ujrzała Braian'a. Lekko zdziwiła się jego ranną wizytą.
-Hej - uśmiechnął się lekko
-Cześć - dziewczyna lekko zmarszczyła brwi,zawiązując szlafrok,bo była jeszcze w piżamie
-Obudziłem cię?
-Nie, już nie spałam.Właśnie się szykuję do szkoły.Wejdź.
-Dzięki.Mam coś dla ciebie - wyjął w tej chwili szklaną buteleczkę z kieszeni
-Co to?
-Werbena
-Werbena, ta na wampiry.Słowny jesteś. Dziękuję - wzięła butelkę i zaczęła przyglądać się zawartej w niej substancji
-Dotrzymuję słowa.Pójdę już.Mam nadzieję,że nie będzie ci potrzebna, ale na wszelki wypadek możesz napełnić nią strzykawki.
-Dzięki za radę.Pa.
Madison szybkim krokiem udała się na górę, a buteleczkę włożyła do szuflady szafki nocnej.


                                                                  ~~~ * ~~~


2 miesiące później...

Mglisty dzień budził się do życia. Promyki słońca zdołały sie przedzierać przez gęstą,szarą snującą się zasłonę.Przez dwa miesiące życie Madison było normalne, nic i nikt nie zakłócał porządku.Derek nie pojawił się ani razu, Lilly po jakimś czasie przestała go wspominać.Nawet Rebecca nie stwarzała problemów,choć nadal w szkole patrzyła na nich szyderczym wzrokiem,ale nic oprócz tego. Madison i Grace zbliżyły się jeszcze bardziej.Stały się najlepszymi przyjaciółkami.To,że Grace i jej rodzina była wilkołakami przestało jej w ogóle przeszkadzać,nie zauważała już nawet tego. Braian stał się też bardziej ludzki, jednak Madison nadal nie darzyła go przyjaźnią. Braian przestał także ingerować w jej sprawy,gdyż nie było najmniejszej potrzeby,choć był czujny i obserwował okolicę. Madison nawet zaczęła myśleć,że jest już całkiem normalnie jednak to była tylko cisza przed burzą...

Madison czekała przed swoim domem na Grace i Lilly wgapiając się w ekran swojej komórki i grając w popularną gierkę. Po chwili zauważyła,że Lilly wychodzi z domu i podąża w jej kierunku.
-Hej - przywitała się uściskiem z Madie
-Cześć Lilly. Co tam jak noc? Wyspałaś się? - zaczęła chować telefon do torebki
-Tak i odpoczęłam przez weekend
-Ja też, ale uczyłam sie też do testu zangielskiego
-Racja,ja też - przytaknęła Lilly
-Hej dziewczyny! - usłyszały głos za plecami,była to Grace
-Hej - Madie uśmiechnęła się do dziewczyny i przyjaźnie się uściskały- To idziemy do szkoły,bo trzeba zdążyć na test
-Więc lepiej się pośpieszmy bo jest 7.35 - poinformowała Lilly

Zaczęły iść dość szybkim krokiem.Rozmawiały i chichotały,a także przepytywały siebie wzajemnie.Droga minęła im szybko.Wchodząc na dziedziniec szkoły, zauważyły przy samej bramie Lisę,Chelsea i Kyle'a, a także 3 innych chłopaków.Jednym z nich był Dave.Tamci dwaj byli do siebie podobni,a także byli podobni do Kyle'a.Madison pomyślała od razu,że są to starsi bracia Lisy i Kyle'a. Chciały przejść obok jedynie machając na przywitanie do dziewczyn i Kyle'a,ale Chelsea zawołała ich od razu jak tylko je spostrzegła:
-Dziewczyny tutaj,chodźcie - zawołała wykonując zapraszający gest ręką
Wszystkie trzy spojrzały na siebie i podeszły do grupki.
-Hej - powiedziały jednocześnie
-Cześć,chciałyście przejść niezauważone czy co? - zapytała Chelsea
-Nie chciałyśmy przeszkadzać - wyjaśniła Madie
-No co ty,przestań - powiedziała Lisa trącając ją lekko łokciem
-Aj macie pomysły - pokręciła głową Chelsea
-A tak w ogóle to poznajcie moje starsze rodzeństwo - wtrąciła Lisa - To jest Nathan - wskazała na chłopaka z grzywką.
Był to ciemny blondyn,który patrzył na nie z delikatnym uśmiechem.Miał miły wyraz twarzy i był bardzo podobny do Kyle'a.



-  A to jest Greg - wskazała na  chłopaka w czapce,który odrobinę różnił się od rodzeństwa.Wyglądał poważniej,miał ciemno - niebieskie oczy i ciemno-blond czuprynę.




-Hej miło mi - powiedział Nathan
-Mi jeszcze bardziej - wyciągnął w kierunku dziewczyn rękę Greg z zalotnym uśmiechem
-Nam także miło.Ja jestem Madison
-A ja Grace
-Lilly,miło mi
-Zdaje się ,że jeszcze jedna osoba nie została przedstawiona - wtrącił zaraz Nathan - To mój przyjaciel Dave
-Witam - powiedział aksamitnym głosem chłopak
-Miło cię poznać - wyszło z ust Madison.Chłopak wyciągnął w jej kierunku rękę.

Gdy dotknęli się dłońmi, Madison poczuła jakby lekki przepływ prądu.Zerknęła zdziwiona na ich ręce a następnie na niego,chłopak widać był tak samo zdziwiony tą sytuacja.Madison puściła szybko jego dłoń.Gdy spojrzała na Grace, ta miała nietęgą minę,jednak Madison nie wiedziała o co chodzi koleżance,bo przecież nie mogła wiedzieć co poczuła Madie podczas uścisku ręki.



-No dobra my będziemy lecieć, miło was było poznać dziewczyny - powiedział Nathan - Zaraz mamy zajęcia w collegu,wiec czy chcemy czy nie musimy lecieć,no nie Dave? - zwrócił się do chłopaka
-A tak, musimy lecieć - powiedział nieco osłupiały chłopak
-Ja zostaję,dziś nie mam zajęć - z uśmiechem dopowiedział Greg
-To cześć - pomachała im Lisa z Chelsea
-Hej wam - powiedziała Madie nie odrywając wzroku od Dave'a
Gdy Nathan i Dave odeszli,Greg zwrócił się do Grace,Madison i Lilly
-No to co dziewczyny, może namówię was na wagary- potarł ręce z zadziornym uśmieszkiem
-Chyba raczej się nie skusimy - odpowiedziała Grace
-U... na 100% ? 
-Greg przestań mi tu werbować dziewczyny - szturchnęła w rękę brata Lisa
-No co, ja nie w złych zamiarach .Siostra aż masz takie złe zdanie o mnie - uśmiechnął się i spojrzał Na Kyle'a,który chichotał i zasłaniał się za ramię Chelsea
-No wiesz znam cię od urodzenia to zdążyłam wyrobić sobie właściwe - zaakcentowała to słowo-  zdanie o tobie drogi braciszku
-Aj...zabolało - zrobił minę zbitego psiaka
Wszyscy zaśmiali się.
-No dobra ja lecę,może zdążę jeszcze spisać matmę - powiedział Kyle całując Chelsea
-Pa kochanie - odpowiedziała dziewczyna
-Pośpiesz się bo masz zaledwie parę minut - oznajmiła Lisa odchodzącemu Kyle'owi
-Braciszek nie odrabia pracy domowej,chyba będę musiał się za niego wziąć,tak nie może być - mówił żartobliwie Greg
-My też lecimy pod klasę bo mamy test - powiedziała Madie
-Tak racja chodźmy ,kurcze bym prawie zapomniała o nim - złapała się za głowę Lisa
-Dobrze,że wszystkie razem mamy polak,może uda się coś ściągnąć - stwierdziła Chelsea
-To powodzenia dziewczyny.Trzymam za was kciuki - uśmiechnął się Greg i wyszedł z dziedzińca szkoły

Dziewczyny dotarły pod klasę równo z dzwonkiem.Za chwilę przyszedł też profesor i wszyscy weszli do sali.
-No dobra to jesteśmy w kontakcie - szepnęła Lisa do Madie i Lilly
-Pewnie - puściła do niej oczko Madison

Wszyscy siedzieli w oddzielnych ławkach. Madison siedziała na 3 ławce od ściany,za nią Lisa, a za Lisą Chelsea.Grace siedziała w środkowym rzędzie także na 3 ławce, a za nią Lilly równolegle do ławki Lisy. Gdy nauczyciel rozdał sprawdziany oznajmił,że na test mają 20 minut.Wszyscy byli zdziwieni i rozległy się szmery i głośne wzdychanie i buczenie.Jednak nauczyciel zaraz uspokoił klasę,grożąc,że zabierze im pięć minut czasu jeśli nie przestaną.Wszyscy wzięli się do pracy.Madison na początku nie mogła się skupić, bowiem myśli zaprzątało jej spotkanie z Dave'em.Jednak po wzięciu paru głębokich oddechów wzięła się do pracy.Pierwsze zadnie było łatwe i przebrnęła przez nie bez problemu.Drugie też nie sprawiło jej wielkiej trudności.Gdy zabierała się za trzecie poczuła lekkie kopanie w krzesło.Była to Lisa.Madison lekko odchyliła głowę do tyłu i usłyszała bardzo ciche:
-Co masz w drugim?
Madie przesunęła kartkę na brzeg ławki zakrywając ją ręką od strony nauczyciela,aby nic nie spostrzegł.Po dwóch minutach usłyszała ciche :
-Dzięki
Wzięła się za dalsze pisanie testu.Trzecie zadanie było trudniejsze i Madie nie miała 100% pewności czy dobrze je zrobiła,gdy przeszła do czwartego zadania okazało się,że jest bardzo trudne.Czytała polecenie dwa razy,ale nic nie przychodziło jej do głowy.Chrząknęła cicho i spojrzała na Grace,ta odwróciła głowę w jej kierunku.Madie pod nosem zapytała:
-Co masz w czwartym - był to ledwie słyszalny dźwięk dla niej samej,jednak wiedział,że Grace go usłyszy bo ma wyostrzone zmysły jako wilkołak
Ta jednak pokiwała przecząco głowo.Nie miała nic w tym zadaniu.Madie spojrzała na Lilly i pokazała jej na palcach cztery,jednak Lilly tez w tym zadaniu miała pustą kartkę.Odwróciła się do Lisy,która pisała dopiero 3 zadanie. Madie bezradnie zwiesiła ramiona. "No trudno,jednego zadania nie mam" - pomyślała.

-Oddajemy testy - rozległ się głos profesora.
Wszyscy oddali kartki i po niektórych minach można było wyczytać niezadowolenie.
-I jak? - usłyszała Madie od Grace
-3 zadania mam,gorzej z czwartym
-Masakra ja też nie wiedziałam jak je zrobić
-Trudny był, ja cie kręcę nawet nie wiem czy 2 mam dobrze - westchnęła Lilly
-U mnie w ogóle porażka - machnęła reką Lisa i dodała - dzięki Madie,gdyby nie ty, to bym tylko 1 miała no i w 3 coś tam namazgrałam - zaśmiała się
-U mnie to samo - szepnęła Chelsea

Po 20 minutach lekcja dobiegła końca.Wszyscy zaczęli wychodzić z sali.Grace wzięła Madison pod rękę i szepnęła jej na ucho:
-Muszę powiedzieć ci coś ważnego
-Co?
Gdy Grace chciała już mówić podbiegła do nich Lilly:
-To co teraz matematyka
-A tak matma - uśmiechnęła sie Madie i spojrzała na Grace wzruszając ramionami

Lekcje dobiegły końca.Przez ten cały czas Grace nie miała sposobności powiedzieć Madison to co chciała.Zawsze ktoś był obok.Miała nadzieje,że powie jej gdy będą wracać do domu,jednak Lilly szła z nimi.
-Dobrze,że nas zwolnili z ostatniej lekcji,tak mi się nie chciało tam siedzieć - stwierdziła Madison ziewając
-Chociaż tyle dobrego,po tym teście z polskiego - powiedziała Lilly.
Gdy dotarły do osiedla Lilly poszła do domu.A Grace wreszcie mogła powiedzieć Madie to co ją trapiło przez cały dzień.
-No nareszcie mogę z tobą porozmawiać - zatrzymały się przed domem Madison
-Co cię tak gryzie,mów.
-Bo jak rano podeszłyśmy do Lisy,Chelsea i chłopaków to ja coś poczułam
-Co poczułaś?
Gdy Grace otwierała usta aby poinformować Madie coś jej przerwało.
-Grace choć do domu szybko! - zawołała Sharon z okna
-Chwila
-Choć szybko to ważne! - popędzała ją siostra
-Idę - odparła i zwróciła się do Madison - Zaraz wracam , stój tu,albo lepiej wejdź do domu.Przyjdę zaraz ok?
-Dobra,będę czekać na ciebie w domu.
Grace pobiegła do swojego domu, a Madison popatrzyła chwilę na biegnącą Grace , a następnie wolnym krokiem szła w kierunku swoich drzwi.

Grace wpadła do domu.Rzuciła torbę na szafkę od butów i wbiegła do salonu.
-Co jest?
-Drake kręcił się po okolicy - poinformował Braian
-Super jeszcze i to. - złapała się za głowę Grace
-Co to znaczy? - zapytał wnikliwie Braian,Sharon też patrzyła pytającym wzrokiem na siostrę
-Bo taki chłopak Dave,którego widziałam już kiedyś,gadał z nami z rana,to kolega brata naszej koleżanki,ale dopiero dziś poczułam,że on jest ...


Madison była już przy drzwiach i wkładała klucz w drzwi,gdy usłyszała za swoimi plecami:
-Hej - był to znajomo jej brzmiący ton głosu
Odwróciła się i zobaczyła Dave'a.Była bardzo zdziwiona jego obecnością.
-Hej... a co ty tu tak właściwie robisz? 
-Pewnie dziwnie to zabrzmi, ale śledziłem was - mówił idąc w jej kierunku
Madison lekko się wystraszyła.Nie wiedziała czego ma się spodziewać.
-Śledziłeś? Jak to? Po co?
-Bo chciałem wiedzieć gdzie mieszkasz - spojrzał jej w oczy,był już dość blisko niej.
Madison nie wiedziała dlaczego ,ale nie odczuwała strachu.Była lekko zdezorientowana tą sytuacją,ale żadna cząstka jej ciała nie kazała jej się go bać.Patrzyła na niego. Jego piękne brązowe oczy miały tak łagodny wyraz.
-Odsuń się od niej ! - usłyszała nagle ostry głos dobiegający z prawej strony.Był to biegnący w ich kierunku Braian
-Braian! Co ty wyprawiasz? - zdążyła tylko tyle powiedzieć,bo już był przy nich i odepchnął właśnie Dave'a od niej.
-Weź wyluzuj człowieku! Ja nie chce jej nic zrobić -  mówił Dave
-Braian opanuj się - krzyczała nadbiegająca Grace.Za nią biegła Sharon
-Opanuj się tak - mówił Braian - A kto wie kim on jest i jakie ma zamiary
-Jeśli będziesz tak się zachowywał na pewno się nie dowiemy- mówiła opanowana jak zawsze Sharon
-Co wy wyprawiacie? O co chodzi? -pytała Madison.Było jej wstyd za zachowanie przyjaciół przed Dave'em 
-O to chodzi,że ten twój nowy znajomy to... - urwał Braian - A może sama go zapytaj - spojrzał na nią ,a potem na niego
-Co? - Madison była zdezorientowana jeszcze bardziej -Dave,przepraszam za tą całą sytuację -zwróciła się do chłopaka- Ale ja szczerze nie wiem o co im chodzi.
-Rozumiem.Też jestem trochę zaskoczony reakcją twoich znajomych - mówił spokojnym głosem - Ale wiem,że nie chcą źle.Ja też nie chcę ci zaszkodzić.
-Pewnie, a po co żeś tu przylazł - nie dawał za wygraną Braian
-A po to żeby dowiedzieć się coś więcej o niej - spojrzał na Madison
-Super,a może najpierw powiesz jej kim ty jesteś - ciągnął Braian
-Braian masz natychmiast przestać! - Madison wyprowadziła się już z równowagi - Dave mów proszę
-Jak dziś podałem ci rękę - zaczął - poczułaś to,prawda? - zapytał patrząc jej w oczy
Madison była zaskoczona,że on o tym mówi i,że też to poczuł.Myślała,że to zwykłe kopnięcie prądu,takie normalne jak dotknie się nie raz jakiejś rzeczy,gdy jest naelektryzowana.Zapomniała już nawet o tym i uważała za nieistotne
-Tak,ale to nadal nic nie tłumaczy,ja wciąż nie wiem o co chodzi
-Będziesz to długo ciągnął.Madie on jest czarownikiem - nie wytrzymał Braian
Madison ugięły się nogi.Miała przez chwilę wrażenie,że zaraz upadnie.Dave spuścił głowę i za chwilę już patrzył w jej kierunku.
-Nie no to jakieś żarty są,ja już nie wytrzymam - powiedziała Madison i otworzyła drzwi i wpadła do swojego domu.Pobiegła na kanapę aby usiąść ,bo miała wrażenie,że zaraz upadnie.Za chwilę wszyscy łącznie z Dave'em byli w środku.
-Dacie mi coś powiedzieć,proszę- powiedział łagodnie Dave wychodząc na środek salonu -Ja nie mam złych zamiarów.Chyba powinniście to wyczuć jako wilkołaki - zwrócił się do Wels'ów
-Ja już nie ufam nikomu - stwierdził Braian - Nie znam cię i nie wiem co knujesz
-Nic nie knuję człowieku! Jestem tu,bo poczułem rano przepływ prądu między mną ,a Madison
-Co to znaczy? -pytała Grace
-Właśnie sam bym chciał wiedzieć,ale nie jestem pewien i wolałem zapytać
-Jak to zapytać?- mówiła Madie patrząc na niego - O co zapytać?
-Bo to nie był normalny przepływ prądu.Ty jako alfa pewnie wiesz co nieco o rzeczach nadprzyrodzonych ,prawda? - zwrócił się do Braian'a.Ten tylko pokiwał głową i był jakby bardziej opanowany
-Nadal nie mam pojęcia o co chodzi, wyjaśnicie mi w końcu
-Tak dzieje się tylko wtedy - zaczął Dave - gdy spotkają się ludzie którzy mają coś wspólnego
-Co wspólnego? - pytała Madison
-To niemożliwe,poczuł bym - mówił ,w tym samym czasie, kręcąc głową Braian.
-Jak by ci to powiedzieć... - zastanowił się chwilę Dave i dokończył - Bo chyba nasze korzenie mają ze sobą coś wspólnego
-Jesteś moim bratem czy co?
-Nie,nie bratem.Mówiąc korzenie,mam na myśli to,że ktoś z twoich przodków miał w sobie ... 
-Dokończ wreszcie-błagalnym tonem mówiła Madie
-Magię - powiedział Dave i spojrzał na nią,ona także w tej chwili odwróciła głowę w jego kierunku z niedowierzaniem w to co słyszy.



9 komentarzy:

  1. Jej,jak tu się wszystko pozmieniało od ostatniego razu jak tu byłam .Oczywiście na lepsze,to na pewno!
    Dobrze wiesz,że twoje opoowiadania to jedne wielkie MISTRZOSTWO!
    Kocham Cię,po prostu kocham! I Ciebie i Twój styl oraz wyobraźnię,bo jej to na pewno Ci nie brakuje. Nadal się dziwie skąd Ty bierzesz te wszystkie pomysły,eh ...
    tez bym tak chciała.
    Prosiłaś abym Cię poinformowała jeśli zaczne pisać nowe opowiadanie.
    Juz pisze je od dłuższego czasu,od kwietnia.Jesli chcesz to wpadnij to mnie,chociaż nie wiem czy to w twoim stylu. :<
    Weny i roadosci z pisania kochana! <3
    http://boyincurls.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czesć
    Przeczytałam całe opowiadanie
    Jest niesamowite
    Cudowne
    Boskie
    Kocham cię za nie ♥
    Czekam na next
    Pozdrawiam
    Aqua
    PS. Zapraszam na 15 http://aquasenshi.blogspot.com/2014/06/15-serce-kamie-gowa-nas-zwodzi.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!

    Wiem, że pewnie Cię zaczynają martwić te komentarze, ale ja na przykład cały czas jestem poza domem, a jak siądę na komputer, to nawet siły nie mam na pisanie komentarzy tak, jak w tym momencie. Ale zebrałam się, bo wakacje się zaczęły i mnie pochłonęły oraz cały mój czas :) Ale rozdział dawno przeczytany, tylko z komentarzem tak ciężko u mnie (zawsze tak mam). A ja raczej z długich komentarzy słynę, rzadko kiedy z krótkich i nie treściwych :D.

    Bardzo fajny rozdział, dużo dialogów, więc może dlatego tak dobrze się go czytało :) A tak, przy okazji chłopak „grający” Nathana, w moim opowiadaniu to Shane :D Fajny zbieg okoliczności :0 No, i o co chodziło z tym spotkaniem? Może faktycznie Madie ma ta magię w korzeniach? A właśnie… te zakończenie!

    I ostatnio mam jakieś dziwne zadatki na betę, wiec tak zwrócę uwagę, ale proszę się nie obrażać :)
    # „Suche liście, które opadły z drzew na ulicę…” przed „KTÓRE” przecinek :D
    # „Pomieszczenie do którego weszli…” tak samo, przed DO przecinek :)
    # „… chłopak widać był tak samo zdziwiony tą sytuacja.” SYTUACJĄ :D

    Wiem, że raczej większość z nich, to raczej jakieś niedopatrzenia, ale warto udoskonalić już i tak dobry tekst, prawda? :D

    Nie martw się brakiem komentarzy, wydaje mi się, że ludzie też mają wakacje i wiele własnych zajęć :D Myślę, że to jak ze mną – brak czasu – powoduję to :D A ty się nie martw, i dodawaj, kiedy będziesz chciała rozdziały, bo ludzie jak będą chcieli, to skomentują :D

    Ściskam,
    ~ Carmen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wsparcie oraz poprawienie błędów ,już nanoszę korektę:) Zawsze umknie mi gdzieś ten przecinek,tak już mam niestety :( Ale obiecuję,że się poprawię :) Co do Nathan'a, to zawsze lubiłam tego aktora,nawet jeszcze przed tym jak zaczął grać w "Plotkarze" :) Pewnie masz racje z tym,że ludzie nie mają czasu i dlatego nie dodają komentarzy,bo są na wakacjach :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Hej :) Fajnie piszesz, błędów raczej nie widze i w dodatku fajne gify :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Długo mnie tu nie było, ale już jestem i nadrabiam :)
    W końcu przeczytałam całość (a przynajmniej to, co już udostępniłaś). Wiele się pozmieniało, porównując początek, a tym co jest teraz, jest o niebo lepiej. Nabrałaś wprawy, popełniasz coraz mniej błędów, a akcja stała się wartka i bardziej ciekawa. Jest tu dużo elementów fantastyki - nie ma co narzekać :) i choć martwi cię, mała ilość komentarzy, nie poddawaj się i pisz dalej, bo warto.
    Co do rodziału, był bardzo interesujący. Zaczynam odnosić wrażenie, że Braian lubi Madie bardziej niż to ukazuje. Będzie dla niej jak brat ? Czy może coś więcej ? Końcówka bardzo mnie zaciekawiła. Madie czarownicą ? Kto wie ? To by było świetne. I jeszcze Dave... Ten prąd... Kim naprawde się okaże ? Jedyne co mnie zadziwiło to fakt że choć bohaterowie mają angielskie imiona... napisali test z polskiego ? Jakim cudem ? :O Zmieniłabym chociażby na historię albo fizykę :O No nieważne.
    Czekam na kolejny rozdział ze zniecierpliwieniem i mam nadzieję, że go opublikujesz w najbliższym czasie. :) Oby :)
    PS: U mnie 4 rozdział. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże z polskiego ? Co za wtopa o.O Chodziło mi z angielskiego. Pomyłka i dziękuję,że zwróciłaś na nią uwagę,już poprawiam błąd.

      Usuń
  6. Madie czarownicą? To byłoby super :D. Jestem ciekawa, co z tego wyniknie.
    Odnoszę wrażenie, jakby coś wisiało w powietrzu między Madison a Braianem... Niby się ze sobą droczą, ale mimo wszystko coś mogłoby z tego wyniknąć.
    Rozdział znów mnie wciągnął, zanim się obejrzałam już się skończył :D. Cieszę się, że rozwinęłaś trochę opisy, teraz jest naprawdę dobrze i widać, jak duże postępy poczyniłaś w porównaniu do pierwszych rozdziałów. Oby tak dalej :D.
    P.S. Dzięki za komentarze u mnie :D.

    OdpowiedzUsuń
  7. WoooW! Ale by było, jakby Madie była czarownicą! w sumie, to nawet lepiej! Nie byłaby już taka bezbronna w starciach z Darkiem i Welsowie nie naruszaliby tego paktu mówiąc jej o swojej prawdziwej naturze. Ale ten cały Dave jakoś mi się nie podoba...Może to dlatego, że jestem już uprzedzona do obcych mężczyzn nachodzących Madie w jej domu, po niespodziewanej wizycie Darka...
    I po Raz kolejny napiszę, ze ja chcę żeby między Braianem a Madison coś było...Ciekawe, jakby ona była czarownicą i urodziło im się dziecko, to czym by było xD Wiem, za bardzo wybiegam w przyszłość, ale tak tylko...xD Dobra, lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń