czwartek, 4 grudnia 2014

"Nieuniknione Przeznaczenie": Rozdział XIX

Info: Witam was kochani po jakże długiej przerwie. Info przed-rozdziałowe długie,ale warto przeczytać:)  Wiem, wiem zawiodłam :( I przepraszam was bardzo, ale to bardzo. To okropne opóźnienie nie było spowodowane z mojej winy, no z mojej, ale ja nie chciałam tego :( Wynikło to z faktu, ze miałam 3 kolokwia pod kolej, a także referat na 20 stron. Przepraszam ale nie wyrabiałam się z czasem. A na dodatek miałam otrzęsiny. czasu mało rzeczy dużo do zrobienia,ale tak niestety czasami bywa. Mam jednak nadzieję,że już się taka sytuacja nie powtórzy,że rozdział będzie dodany z takim okropnym opóźnieniem.Wiem,ze to niby kilka dni, ale dla mnie to i tak dużo, dla was pewnie też. Mam jednak nadzieję,że się nie zraziliście tym brakiem nowego rozdziału i nie przestaniecie czytać mojego bloga:(  Chyba zacznę pisać rozdziały z wyprzedzeniem, tak dla wszelkiego wypadku,gdyby powtórzyła się taka sytuacja jak ta. Dosyć mojej paplaniny. Przejdźmy do konkretów :) Rozdział myślę,że wyszedł mi dobrze,ale to już w waszej mocy,żeby go ocenić :) Nie wiem czy wicie,ale jakiś już czas temu zmieniłam postać Shane, a mianowicie bohatera,który go odtwarza (gra). Myślę,że ten aktor niektórym osobom powinien przypaść do gustu ( tak nawiasem mówiąc ja go uwielbiam:D ). Sami zobaczcie kto to jest,chyba,że już dawno to zrobiliście :) A teraz zapraszam do czytania i komentowania. Liczę na was :) Zróbcie mi fajny prezent na Mikołajki i zostawcie pod rozdziałem swoje opinię, proszę was kochani o to, bo jest mi to potrzebne do dalszego pisania, bo muszę wiedzieć czy akcja wam nadal się podoba. No i też co chcecie widzieć w następnych rozdziałach, a czego raczej nie. Co prawda historia jest i tak już ułożona w mojej głowie,ale może da się coś zmienić na waszą prośbę :) 
Pozdrawiam was cieplutko,szczególnie,że za oknem coraz to zimniej :*
PS: Nadrobię wkrótce wasze blogi.Przeczytam i skomentuję.Słowo :) 
Nowy rozdział: 19 grudnia ( mam nadzieję,że data nie ulegnie zmianie).


Rozdział XIX: I wszystko jasne...

Madison razem z Lisą szły w kierunku jej domu. Obie milczały. Jednak Madie postanowiła przerwać to milczenie i wytłumaczyć choć trochę koleżance zaistniałą przed chwilą sytuację.
- Słuchaj przepraszam, że musiałaś być świadkiem... tego.
- Nic nie szkodzi. Rozumiem, że ludzie się rozstają i nie zawsze są to rozstania w przyjacielskich stosunkach.
- Znakomicie to ujęłaś - posłała jej delikatny uśmiech - Nawet nie wiesz jak się zawiodłam - pokręciła głową z niedowierzaniem, że tak dała się wkręcić w to wszystko.
- Co zrobił?
- Bardziej by pasowało pytanie czego nie zrobił. Nie był szczery. Kłamał w żywe oczy, a ja głupia dałam się zwieść, chyba to będzie najlepsze wytłumaczenie.
- Am... - Lisa zmarszczyła brwi - Wyglądał na zakochanego. 
- Dobrze udawał. Ma dwie twarze -  "Madie przestań", sama skarciła się w myślach, jeszcze chwila i wygadałaby jej to co nie trzeba. Emocje wzięły górę, choć starała się je okiełznać. Miała chęć wygadania się komuś,ale wiedziała, że nie może tego zrobić.
- Chytry lis z niego, zwiódł nie tylko ciebie. Co na to Grace? 
- Grace od początku nie chwaliła tego naszego związku. Była przeciwna i mnie ostrzegała. Zna swojego brata i wie czego się po nim spodziewać.
- Wiesz... czasami popełniamy błędy. A w miłości dzieje się to często. Na dodatek ...- Lisa jakby się rozmarzyła - On... no wiesz... - Madie spojrzała na nią z lekkim zdziwieniem, widziała,że dziewczyna ma maślane oczy i mówi jakby była myślami gdzieś daleko - Był taki czarujący. Ten jego uśmiech i te przeszywające spojrzenie... Czarujący. Kto by się temu oparł - Nie zauważyła nawet, że Madie w pewnym momencie się zatrzymała i patrzyła na nią z dezorientacją. Nie wiedziała jak wytłumaczyć sobie zachowanie dziewczyny.
Lisa po chwili się zatrzymała i ocknęła. Zobaczyła, że obok niej nie ma Madison. Gdy się oglądnęła spostrzegła przyjaciółkę stojącą kilka kroków za nią. 
- Co jest? - zapytała zdziwiona jakby nigdy nic
- Co? Nic, zupełnie nic. - Madison ruszyła naprzód. 

Gdy dotarły już na obrzeża osiedla Lisa zerknęła na komórkę.
- O nie...
- Co się stało?
- Zapomniałam, że miałam zrobić dziś obiad. Mama dziś nas odwiedza.
- Jak to odwiedza? - zdziwiła się Madison
- A no tak, ty nic nie wiesz, zapomniałam ci wspomnieć, że ja z braćmi mieszkam tu sama. Moja mam mieszka w mniejszym miasteczku, tam ma prace.Ojciec nas zostawił dla jakiejś młodszej panienki i słuch o nim zaginął. Nawet nie wiem gdzie jest teraz dokładnie. My wyjechaliśmy z rodzinnego miasteczka, żeby chodzić do lepszej szkoły, a potem uczelni.Najpierw wyjechał Greg, potem Nathan, a na końcu ja. 
- Aha - Madison pokiwała twierdząco głową - Więc nie skusisz się na herbatę, ani kawę i ciasteczka?
- Może innym razem. Przepraszam. Słaba ze mnie przyjaciółka 
- Przestań. Dziękuję, że w ogóle dotrzymałaś mi towarzystwa.
- Służe pomocą. To pa - dała jej buziaka w policzek i zawróciła.
Madison popatrzyła chwilę na odchodzącą przyjaciółkę i ruszyła w stronę domu.
Lisa zniknęła za rogiem. Gdy przechodziła obok parku zauważyła po drugiej stronie parku Lilly, która stała obok motocykla jakiegoś chłopaka. Podchodząc bliżej spostrzegła, że twarz towarzysza Lilly wygląda znajomo. Po chwili przypomniała sobie, że widziała go kiedyś pod szkołą, gdy odprowadzał Madison. Od razu wiedziała, że znajomość Lilly z tym przystojniakiem jest bliska. Widziała jak ją pocałował. Wszystko było jasne. Lisa uśmiechnęła się tylko pod nosem i poszła w swoją stronę, zadowolona z tego, że choć drugiej przyjaciółce układa się w życiu uczuciowym.

Madison dotarła pod swój dom. Jednak nie zdążyła sięgnąć do klamki, bo usłyszała głos Grace. Biegła w jej kierunku. Madison poczuła niepokój, wiedziała już, że przyjaciółka nie ma dobrych wiadomości.
- Co się stało?- zapytała
- Jak się cieszę, ze cie widzę - przytuliła ją mocno.
Madison zdziwiła się jej zachowaniem. Nie wiedziała czym był spowodowany ten nagły przejaw troski.
- Dlaczego nie pojechałaś z Braian'em? 
- A dlaczego miałaby z nim jechać? 
- Chciał cię ostrzec i powiadomić o tym co się stało
- Ale co się stało?
- Rebecca zabiła
- Co? - ugięły jej się nogi
- Tak dobrze słyszysz. Jak tylko się dowiedzieliśmy Braian zaraz po ciebie pojechał. Jednak ty z nim nie wsiadłaś i...
- Wkurzył się...
- Właśnie - skrzywiła się Grace
- Kogo zabiła Rebecca?
- Mężczyznę z kina. Nie wiem czy to ona go zabiła, nie jesteśmy pewni. Braian podejrzewa, że Drake jej pomagał.
- Co? Drake? Oni się znają? Współpracują?
- Chyba... nie wiem. Ale wszystko by na to wyglądało.
Madison przebiegł zimny dreszcz.Tysiące myśli zbiło się w jeden kłębek w jej głowie.Była totalnie zamroczona.Poczuła wszechogarniający strach. Wiedziała teraz, że Rebecca jest zdolna do wszystkiego.
- Madison posłuchaj, myślę, że Rebecca w szkole się nie ujawni. Bo gdyby użyła magii wydałaby samą siebie. Jednak może też działać z ukrycia.... aj.... sama już nie wiem do czego jest zdolna i o co jej chodzi.
- Grace ja myślę, że ona coś podejrzewa. Ona musi wiedzieć, że ja mogę być też czarownicą. Ona nie cierpi także ciebie, bo wie, że jesteś dla niej zagrożeniem, bo jesteś nadprzyrodzoną istotą. Ona chce nas zniszczyć, dlatego wpuściła tojad do sali kinowej. To się układa w całość - podniosła wzrok na przyjaciółkę i ujrzała w jej oczach pełne zrozumienie.Grace uważała tak samo, można to było po niej poznać, ale chyba bała się to powiedzieć, bo nie chciała straszyć Madison, która i tak była blada ze strachu.
Madison nagle zmarszczyła lekko brwi i spojrzała za ramię Grace. Zauważyła, że w stronę domu Grace podąża Shane.
- Chyba ktoś do ciebie idzie - wskazała palcem
- Co ? Do mnie? - zdziwiła się i odwróciła - O Boże Shane, zapomniałam o nim - klepnęła się w czoło- Pogadamy później - popędziła w stronę swojego podwórka.
Madison lekko trzęsącymi się rękoma nacisnęła klamkę i weszła do domu. Na progu poczuła zapach dochodzący z kuchni. Stella była w kuchni.

Grace dobiegła na swoje podwórko. Shane szedł już w kierunku drzwi.
- Shane! - krzyknęła za jego plecami i była zaraz obok niego
- Grace...? - odwrócił się,był nieco zmieszany - Chciałem już pukać, a ty jesteś tu 
- Byłam u Madie, tu obok,nie widziałeś nas?

- Nie... ja... bo....-język mu się plątał, widać było,że był zdenerwowany i speszony - To dla ciebie - wyciągnął w jej kierunku nieśmiało rękę,a w niej trzymał wielki bukiet pięknych kwiatów.

Grace była zdziwiona jego zachowaniem.Myślała, że po tej akcji jaką zafundowała ostatnio w kinie i po tym jak potraktował go Braian, Shane nie będzie chciał mieć z nią nic do czynienia. A on zgodził się przyjść do niej i widać było, że nie chowa urazy.
Przyjęła kwiaty z szerokim uśmiechem. Kamień spadł jej z serca,bo nie chciała go stracić. Czuła się przy nim tak...zwyczajnie i zapominała o wszelkich troskach.
- Dziękuję. Są piękne. 
- Nie bardziej niż ty - odpowiedział zawstydzony i spuścił wzrok
Grace roześmiała się. Shane był taki zabawny. Wywołanie uśmiechu na jej twarzy przychodziło mu z łatwością.
- Shane słuchaj... musimy porozmawiać o tym co się wydarzyło w kinie
- Nie musisz mi nic mówić, ja rozumiem, że źle się poczułaś
- Tak... źle - przełknęła głośno ślinę - Ale mój brat ... nie powinien tak ciebie potraktować
- Nie przepraszaj za swojego brata. Przecież to nie twoja wina
- Ile ty masz w sobie zrozumienia. Podziwiam cię wiesz?
Shane szczerze sie do niej uśmiechnął. Patrzył w nią jak w obrazek. Jego oczy błyszczały radością. Grace czuła to samo. Nie chciała się z nim rozstawać,bo tylko będąc obok niego odrywała się od swojej przygnębiającej rzeczywistości.
- Może wejdziesz na herbatę? - zapytała radoąnie
- Byłoby miło.

Braian jechał przed siebie. Krążył po mieście. Wiedział, że to co przydarzyło sie Grace było sprawką Rebecki, a także Drake'a. Czuł, że ze sobą współpracują i chcą wyrządzić krzywdę jego bliskim. Miał znowu nieodpartą ochotę zabić swojego przyjaciela. Wściekłość przesłaniała mu rzeczywistość. Przypomniał sobie sprawę sprzed lat, a to potęgowało w nim jeszcze gorszą złość. Na dodatek sprawa z Madison nie dawała mu spokoju. Jej zachowanie kompletnie wytrąciło go z równowagi. Nie miał ochoty nawet za nią jechać i pilnować tym samym czy nic jej nie grozi. Bał się o nią. Nie była mu obojątna, polubił ją, choć sam nie chciał się przed sobą przyznać,ze tak jest. 

Ciemna zasłona nocy pokryła niebo. A Braian jeszcze nie wrócił do domu. Grace i Sharon zaczynały się już o niego martwić, szczególnie,że nie odbierał telefonu.
- Zostawiłam mu już chyba z dziesięć wiadomości - powiedziała zdenerwowana Sharon, przemierzając pokój wzdłuż i w szerz
- Nie chodź tak, bo mnie gorzej stresujesz. Miejmy nadzieje, ze nic głupiego nie zrobił
- A jeśli mu coś się stało?
- Serio? Mu coś się stało? Wątpię. Raczej martwiłabym się tym czy on komuś coś nie zrobił.
- Grace... to twój brat
- Wiem. Ale wiem tez do czego jest zdolny, gdy wyprowadzi sie go z równowagi.
Usłyszały otwierające się drzwi.
- Wreszcie - odetchnęła Sharon.
Braian wszedł do pokoju i zmierzył siostry wzrokiem.
- Co tak się patrzycie? - zapytał chłodno
- Chyba sobie żartujesz... Martwiłyśmy się o ciebie idioto - Sharon wyrzuciła z siebie nagromadzone emocje
- Niepotrzebnie
- Niepotrzebnie to ty chyba masz telefon. Dzwoniłam tyle razy. Dlaczego nie odbierałeś?
Braian sięgnął po telefon do kieszeni. Wyjął komórkę i zerknął na ekran naciskając przycisk odblokowujący.
- Wyładował się. Ot i cała tajemnica dlaczego nie odbierałem - niewzruszony podszedł do regału i otworzył szufladkę z której wyciągnął ładowarkę.
- Dlaczego ty musisz być taki ? - zapytała ze łzami w oczach Sharon. Usiadła na kanapie obok Grace i zakryła twarz dłońmi.
- Mówiłam Ci, że nie warto się o niego martwić - spojrzała na brata z wyrzutem,a następnie przytuliła siostrę .
Braian spojrzał na płaczącą siostrę. I zrobiło mu się przykro. Ona się o niego martwiła, a on potraktował ją tak nieczule.
- Dobra, przepraszam. Straciłem rachubę czasu.
- Chociaż to... wow! Jestem w szoku, że to powiedziałeś - z sarkazmem stwierdziła Grace
Braian nie skomentował zachowania siostry, nie chciał się już kłócić. Sięgnął po pudełko chusteczek, które stało na szafce.
- Wybaczysz? - z uśmiechem podał chusteczki siostrze
- A mam inne wyjście? - zaśmiała się lekko i wyciągnęła rękę po chusteczkę.
- Dobra, a co z tą niesforną Madie?
- A jednak się o nią martwisz - zauważyła ocierając łzy Sharon
- Od razu martwię... po prostu chcę wiedzieć czy nie mamy na głowie kolejnych kłopotów
- U niej wszystko dobrze - odpowiedziała Grace
- To dobrze. Ale przekaż jej, ze takie fochy to są nie na miejscu.
- Dziwisz się jej? Po tym co jej zafundowałeś? Bezczelność
- Grace uważaj na słowa może trochę co? Ja jej ślubu nie obiecywałem także...
- Także mogłeś potraktować ją jak śmiecia
- Przesadzasz
- Nie Braian. Nie przesadzam.Ja ci mówiłam od początku, że ta gierka źle się skończy. To zaszło za daleko i to wyłącznie przez ciebie. A gdy już zauważyłeś, że ona się w to wkręciła, po chamsku się wycofałeś. I taka jest prawda braciszku - wstała z kanapy i wyszła z pokoju.
Braian chciał ją zatrzymać. Ale w pewnym momencie zdał sobie sprawę z tego, że każde jej słowo było prawdą.
- Zaraz wracam
- Ale gdzie ty znowu...
Sharon nie zdążyła dokończyć. Braian'a już nie było.

Madison leżała już pod kołdrą i czytała książkę. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Wzruszyła ramionami i czytała dalej, wiedziała, że Stella jest na dole,bo ogląda film i to ona otworzy drzwi. Po chwili od książki oderwało ją pukanie do jej drzwi. Zdziwiła się, bo mama raczej by nie pukała.
- Proszę - powiedziała i czekała z niecierpliwością na to kto stanie w drzwiach jej pokoju.
Drzwi otworzyły się powoli. Stał w nich Braian.
- O nie... - wyszeptała, a na twarzy pojawił się grymas.
- Cześć - powiedział i zamknął drzwi.
- Co ty tu robisz?
- Chciałem pogadać - podszedł bliżej kilka kroków
- A nie wziąłeś pod uwagę tego, że ja nie chcę z tobą gadać? Źle ci to dałam do zrozumienia?
- Wiem,że ostatnią rzeczą tego wieczoru jaką byś chciała robić to rozmowa ze mną, ale ja tylko chciałem ... cię przeprosić
Madison, aż książka wysunęła się z ręki. Spojrzała na niego i nie wierzyła własnym uszom. Po tym jak dziś go zbyła pod szkołą i tym samym wkurzyła go do granic możliwości, on przyszedł i ją przeprasza. To był dla niej szok. Tego się po nim nie spodziewała.
- Zdziwiona? - zapytał po chwili
- Raczej - zamknęła książkę i odłożyła ją na szafeczkę przy łóżku. Podciągnęła kołdrę i podkurczyła lekko nogi, oplatając je rękoma.
- Wiem, nie podobne do mnie. - przysiadł na jej łóżku.
- Dobra przeprosiny przyjęte - odpowiedziała mu chłodno, nie wybaczyła mu, to wiedziała na pewno.
- Ale widzę, że tak naprawdę mi nie wybaczyłaś - przyjrzał się jej uważnie. Patrzył jej w oczy łagodnym wzrokiem z lekko przechyloną głową na bok. 
"Dlaczego on na mnie tak działa" - pomyślała sobie. Choć czuła do niego złość i była nadal zraniona, jakaś cząstka jej ciała nie mogła o nim zapomnieć i chciała mu wybaczyć. W tym momencie miała ochotę rzucić się mu w ramiona. Przytulić, poczuć jego ciepło i zapach. Ta nieodparta potrzeba bliskości była tak wielka, że z trudem ją powstrzymywała. 
- Mam już tak, że nigdy nie wybaczam - odpowiedziała cicho - A teraz możesz już sobie iść. Z czystym sumieniem, że mnie przeprosiłeś - dodała z lekkim sarkazmem w głosie.
 -Wiesz, że nie o to mi chodziło
- Nie chciałeś poczuć się lepiej? 
- Nie... ja chciałem cię tylko przeprosić, bo wiem, że cię skrzywdziłem. Tu nie chodzi o mnie.
- Tak - spuściła wzrok - jasne.
- Dlaczego ty się zawsze czegoś doszukujesz? - wstał raptownie już poddenerwowany
- Bo wiem, ze twoje zamiary trzeba prześwietlać na wylot i na kilka sposobów - odpowiedział mu równie głośno zrywając się z łóżka- Więcej błędu nie popełnię. 
Braian patrzył na nią szybko oddychając.Wyprowadziła go z równowagi.Znowu.
- Dlaczego taka jesteś? Czy między nami nie może być zgody? Nie możesz o tym zapomnieć?
- O tym, że mnie okłamałeś? O tym, że ci na mnie wcale nie zależało, że chodziło ci jedynie o własne dobro? - mówiła coraz ciszej, gardło zaczynało jej się zaciskać.
- Nieprawda...Mi ... - chciał coś dodać ale zamilkł i zacisnął pięści spuszczając głowę.
- Lepiej już idź... Bo te przeprosiny pójdą na marne - dokończyła drżącym głosem. Znów była rozbita. Nie chciała go oglądać, ale z jednej strony chciała żeby był blisko. Nadal chciała go przytulić. nie rozumiała tylko dlaczego nadal jej na nim zależy.
- Madie... - wyciągnął w jej kierunku rękę, jednak ona odsunęła się i starała się na niego nie patrzyć. Nie była pewna tego czy da radę nie rzucić się mu w ramiona. Walczyła ze sobą.
Braian zaczął iść wolnym krokiem w kierunku drzwi. Jednak w pewnym momencie zatrzymał się. Raptownie zawrócił. Był już przy niej. Nie wytrzymał. Przytulił ją, a ona to odwzajemniła. Dłońmi ujął jej twarz, odgarniając kosmyki jej ciemnych włosów.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie dziś bałem - wyszeptał, a ich twarze były coraz bliżej siebie.
- Braian, przestań... - chciała to zatrzymać, bo wiedziała co zaraz się stanie. Ledwie hamowała się przed tym aby go pocałować.
- Byłem wściekły, że nie pojechałaś ze mną. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie jest mi obojętne to co się z tobą dzieje. Rozumiesz? Jestem jaki jestem. Ale... zależy mi na twoim bezpieczeństwie i zawsze będę cię chronił. Bez względu na to czy będziesz mnie tolerować i znosić, czy też nie.
Madison patrzyła mu w oczy. Nie umiała już dłużej ze sobą walczyć. Jej dłoń powędrowała na jego policzek, a potem zjechała w okolice podbródka. Ich usta były tak blisko, że się już lekko dotykały. Po chwili złączyły się po to aby za chwilę się od siebie oderwać i ponownie złączyć w jedność. Dopiero po kilkunastu sekundach odłączyli się od siebie. Jednak nadal byli przytuleni. Braian złożył pocałunek na jej czole. A po chwili rozłączyli się i odsunęli od siebie. 
- Przepraszam - powiedział i skierował się ku drzwiom.
Madison nie umiała nic odpowiedzieć. Nie wiedziała nawet co powiedzieć. To co się przed chwilą stało, jeszcze bardziej namieszało jej w głowie. 

~~~ * ~~~



Pierwszy grudniowy poranek zawitał do mieszkańców Berkeley. Wiał chłodny wiatr, a powietrze było dość wilgotne. Chodniki były usłane żółto-pomarańczowymi dywanami z liści. Niektóre jeszcze niepewnie kołysały się na gałązkach drzew. Ludzie zaczęli wychodzić z domów, spiesząc się so pracy lub szkoły. 

- Madison, prawie siódma. Co ty tam robisz? - dobiegł ja głos matki, gdy wkładała spodnie.
- Zaraz schodzę! - naciągnięcie drugiej nogawki sprawiło jej problem, zatoczyła się i usiadła na łóżko - Nawet wy jesteście przeciwko mnie - zwróciła się do dżinsów.
Po chwili była już ubrana, miała już wychodzić z pokoju, ale w drzwiach zawróciła i sięgnęła po komórkę, a następnie po torbę,która była zawieszona na krześle.
Znudzona i przygnębiona wczorajszym wieczorem zeszła do kuchni. Stella od razu zauważyła inne zachowanie córki.
- I znowu jesteś smutna i to przez niego - stwierdziła podstawiając jej talerz po nos.
Madison tylko się skrzywiła. Nie miała ochoty na zwierzenia, szczególnie,że znała zdanie mamy co do osoby Braian'a.
Zjadła niechętnie jedną kanapkę i upiła kilka łyków herbaty. Stella przez cały czas obserwowała ją uważnie, a Madison czuła jej wzrok na sobie.  
- Nie idziesz do pracy? - zapytała odstawiając kubek
- A ty już nie jesz? We wróbelka się bawisz? 
- Mamo przestań. Nie jestem dzieckiem i wiem ile mi się chce jeść. Nie jestem głodna i tyle.
- Tak pewnie. Bo on ci nawet apetyt odbiera.
- Przestań juz dobra? Idziesz do tej pracy czy nie?
- Idę, ale na dziewiątą.
- Ok, tyle chciałam wiedzieć. - wstała od stołu i poszła w kierunku drzwi. Ubrała kurtkę i zawiesiła torbę na ramieniu -Pa!
- Madie zaczekaj - zatrzymała ją gdy ta już wychodziła
- Co jest? - spojrzała na nią przez ramię
- Uważaj na siebie. Widzę ile cię to kosztuje. Nie daj sobą pomiatać.
Madison na chwilę zastygła. Patrzyła na twarz matki. Widać było,że kobieta się o nią martwi. Kto by się nie martwił, jej zachowanie przez ostatnich kilka tygodni zmieniło się diametralnie, choć starała się to jak najbardziej ukryć.
- Będę ostrożna. Obiecuję - posłała jej delikatny uśmiech i opuściła dom.

Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, wzięła kilka głębokich oddechów świeżego powietrza. Zapięła kurtkę i oplotła na szyi komin, który wcześniej trzymała w ręku.
- Madie! - usłyszała dobiegający głos z prawej strony. To była Grace, która szła w jej kierunku. 
Madison ruszyła do przodu. I juz po chwili spotkały się na chodniku.
- Hej - uściskały się.
- Co tam? Skąd ta mina? - zapytała widząc nietęgą minę Madison
- Nieważne
- Gadaj
Madie przewróciła oczami i zaczęły iść wolnym krokiem przed siebie. 
- No bo... Braian był wczoraj u mnie?
- On? Po co?
- Zdziwisz się. Przyszedł przeprosić
- Phe... że co? - prychnęła - On przeprosić? Dobrze słyszę?
- Tak i...- nie wiedziała jak to ująć.
- No nie... ja znam tą minę. Tylko nie to... Powiedz, że się mylę
- Ale, ja ... Bo ja ... nie wiem jak - westchnęła
- Całowaliście się? Nie mylę się?
- Niestety nie. I ja nie wiem co ja mam teraz myśleć. Pomóż- złapała Grace za rękę
- Madie wiesz co ja myślę. Ja ci nie pomogę. Bo widzę, że ciebie do niego ciągnie, ale nie wiem dlaczego
- Aj... - ramiona jej opadły jeszcze bardziej. Szła ze spuszczona głową
- Dziewczyny! - usłyszały za plecami
Gdy się odwróciły zauważyły biegnącą Lilly i machającą do nich rękoma.
- Lilly? O matko zapomniałyśmy o niej - powiedziała z powagą i lekkim przerażaniem Grace, że Madie aż się roześmiała. Chociaż to na chwilę przywróciło jej twarzy uśmiech.
- O ja.... kurde... aż się zdyszałam - wyziepała będąc już obok
- Kochana zapomniałyśmy o tobie. Przepraszamy - powiedziała Grace
- Wybaczysz nam? - zapytała Madie
- Dobra, nie ma sprawy. Ale następnym razem nie będę was gonić. Wolę już iść sama niż mieć kolkę. Auuu - złapała się za bok i skrzywiła lekko.
Dziewczyny zachichotały, a Lilly nie wyglądała na zadowoloną.
- Znowu przepraszamy. Ale wyglądasz komicznie. Aż tak się zmęczyłaś? To nie był długi dystans - zauważyła Grace
- Wiem, ale weź zobacz jaką mam torbę ciężką - podała jej
- Em.. no tak rzeczywiście - stwierdziła Grace, choć dla niej nie była ona akurat ciężka,ale swoją siłę akurat zawdzięczała wilkołaczej naturze. - Może ci ją poniosę? - zaproponowała
- Nie no przestań, co będziesz dźwigać moje ciężary
- To nie problem. Masz moją torbę, bo jest lekka.
 - Ale nie trzeba Grace
- Przestań. Bez dyskusji - podała jej swoja torebkę
- A co ty w niej masz Lilly, że ona jest taka ciężka - zaciekawiła się Madison
- Am.... bo tam mam książki do biblioteki i ... kilka rzeczy.
- Rzeczy?
- No tak... bo jadę na wycieczkę dziś po szkole.
- Jaka wycieczkę?
- A taką tam... nieważne.Idziemy?
Grace i Madison wzruszyły tylko ramionami i ruszyły za nią.

Dzień minął im szybką. Madison chodziła przygnębiona, a Lilly wręcz przeciwnie tryskała radością. Na ostatnią lekcję nie przyszła w ogóle. To zdziwiło całą czwórkę dziewczyn. Lilly przykładna uczennica zrywa się z lekcji. To do niej było niepodobne. Na dodatek nie pisnęła ani słowa o jaką wycieczkę jej chodziło.

- Hej kotek - powiedział całując ją namiętnie. 
- Hej - roześmiała się 
- Jedziemy? - zapytał zalotnie Drake otwierając drzwi samochodu
- A dokąd mnie zabierasz? Możesz mi już powiedzieć?
- No pewnie, że mogę - uśmiechnął się zabójczo - Nad wybrzeże. Mam tam domek.
- Trochę daleko. Ale to nic - beztrosko wzruszyła ramionami i wsiadła do samochodu.

Wszystkie cztery wyszły z lekcji angielskiego. Lisa i Chelsea szły przodem, Grace i Madison za nimi. Gdy tylko opuściły mury budynku i znalazły się na dziedzińcu w oczy rzucił im się czarny samochód Braian'a stojący na podjeździe.
- A ten nie daje za wygrana? - zwróciła się do Madison Lisa
- Em... na to wygląda - nie widziała co odpowiedzieć i tylko to jej przyszło na myśl
- A co jest? - zapytała Chelsea - Wy już nie jesteście razem? - Lisa ją tylko szturchnęła w bok.
- No jakby... nie - wybąkała zatroskana Madison
- Dobra lecimy Chelsea, dosyć pytań
- Jeszcze jedno. gdzie zniknęła Lilly? Wiecie coś? - zwróciła się do Grace i Madison, które patrzyły na nią błędnym wzrokiem
- Nie wiemy. Powiedziała, ze pojechała na wycieczkę, ale Bóg wie jaką - wzruszyła ramionami Grace
- Aaaa ja chyba wiem - pokiwała głowa Lisa i swoja wypowiedzią zwróciła na siebie uwagę całej trójki - Ojej, wasz wzrok mnie przeszywa
- No mów, że - popędziła ją niecierpliwa Chelsea
- To pewnie ten chłopak zabrał ją na wycieczkę
- Lilly ma chłopaka? - Madison wypowiedziała te trzy słowa z zawrotną szybkością
- Ohoho nasza Lilly ma chłopaka - klasnęła w dłonie Chelsea
- Najwidoczniej ma. Widziałam ją wczoraj jak szłam od ciebie. Stała przy parku z nim, no i... - zbudowała napięcie - się całowali - zachichotała.
- Kto to? Z naszej szkoły? - zapytała Chelsea
- Nie, nie znasz go raczej. Ale Madie powinna go znać
- Co? Ja?
- Tak. Byłaś z nim kiedyś pod szkołą.Odprowadzał cię. Przystojniak taki.
Madison gdy tylko usłyszała te słowa osłupiała. Krew jej zamarzła w żyłach, a po plecach przebiegł zimny dreszcz. "Drake"- pomyślała i wszystko było już jasne.

__________________________________________________________________________

PS: Mała ciekawostka na zachęcenie i na zaostrzenie apetytów :D W następnym rozdziale pojawi się nowy bohater. Kto to będzie? Kim on będzie? Jak będzie wyglądał? Tego dowiecie się już wkrótce :D Ale myślę,że wam się spodoba, bo ja go ubóstwiam, a niestety gra w małej ilości filmów, nad czym bardzo, ale to bardzo boleje. Ah... niektórzy aktorzy nie są doceniani. Ale nie liczy się ilość zagranych filmów, liczy się jakość i klasa z jaką on to robi. 

19 komentarzy:

  1. Cześć!
    Ja ostatnio zaczęłam wątpić w sens istnienia zakładki ,, bohaterowie'' dlatego chyba pozbędę się jej ze swojego bloga. Zdjęcia bohaterów wzięte z internetu, kawałek opisu i po tym czytelnicy mają poznać bohaterów? No way. Kiedy tylko siądę na kompa (bo ten komentarz piszę z telefonu, taka ciekawostka) usunę tą zakładkę, a przynajmniej zdjęcia. Bo w moim mniemaniu jest ona zbędna i wygląda tandetnie. Załóżmy że kiedy wyobrażam sobie Sophie, która tak właściwie jest żoną Lucasa (postanowiłam ich ze sobą ohajtać (nie wiem jak to się pisze) bo uznałam że są ze sobą stosunkowo długo i żeby mogli się bzyczyć na legalu to wzięli ślub- tyle że cywilny :D) to widzę penelope Cruz bo ona ma właśnie takie zdjęcie. Nowy bohater? U mnie jest ich ośmioma plus zamierzam wprowadzić Matthew'a i Christine, ale bardziej koncentruje się na relacji Jasper-Nicole a reszta to dodatek i równie dobrze mogło by ich nie być. Nie spodziewałam się że Brian się tak zachowa. Przeprosił ją, ale chyba za namową siostry. Ale grunt że to zrobił. Ogólnie myślałam że dowiemy się czym jest Drake a tu rozczarowanie. No to trudno. Nie wiem czemu ale bardzo lekko czyta mi się Twoje opowiadanie. Nie ma tu skomplikowanych opisów przy których człowiek aż ma ochotę zamknąć kartę, a czytanie jest męczące i tylko wyczekuje się końca. Czytając inne blogi tak mam, ale tutaj czytanie to przyjemność. Liczę na rozbudowanie wątku Madison i Briana może jakieś ten tego? Niby nie, niby be, ale jednak coś między nimi iskrzy. Ja to wiem. Znowu komentarz nie na temat. Pozdrawiam. Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie Braian trochę się pogrąża, by przychodzić do Madison i znowu mieszać jej w głowie, bardzo tego nie lubię u facetów, jak ranią dziewczynę, później przychodzą niby przeprosić, a następnie dają nadzieję i w dodatku całują. Fakt faktem, że lubię takie sceny, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy, a byłam przekonana, że Madie nie będzie taka znowu grzeczna i da mu po twarzy. W sumie przydałoby się mu niezłe manto, by wiedział gdzie jego miejsce.
    Ciekawa jestem co to za nowa postać, wolę jednak nie zgadywać kto to będzie i jakiej płci.
    Hmm... na Twoim miejscu nie dawałabym już konkretnych dat publikacji, skoro nie dajesz ich w terminie i nie wiesz, że możesz się nie wyrobić czasowo. Dawaj kiedy napiszesz i nic nie obiecuj, czytelnicy będą zaglądać tak czy inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Część! Zacznę może od tego, że nie musisz nas przepraszać za swoją nieobecność. Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego jak to jest z tym brakiem czasu. Dobra do rzeczy.
    Dobrze dobrałaś tytuł rozdziału. Rzeczywiście wszystko stało się jasne. Cieszę się, że bohaterowie wreszcie odkryli, że Drake uwodzi Lily, ale też że to Rebecca stoi za sytuacją w kinie. Ogólnie poświęciłaś rozdział na sprawy sercowego i naprawdę podoba mi się, że często skupiasz się na zwyczajnych problemach bohaterów. To nadaje im takiej realności... Nie są jakby wyciągnięci ze środka baśni, ale wydaje się, że gdzieś na świecie istnieją i borykają się właśnie z takimi problemami. Zupełnie nie wiem co dzieje się z Braianem. Najpierw okropnie traktuje Madie, a potem uświadamiając sobie prawdę, idzie, aby ją pocałować. Eh te dwójkę ciągnie do siebie, a jednak nie są chyba tego w pełni świadomi. Tak w ogóle Lily jaka niegrzeczna, żeby tak się zrywać z lekcji. Drake musi być naprawdę czarujący ;) Ogólnie bardzo fajny rozdział. Taki przyjemny, normalny. Już snuję sobie wyobrażenia, że Madie wróci do Braiana. Ah! Prawie bym zapominała! Shane jest naprawdę uroczy! To miłe czytać o takim gościu, który ma gest. To chyba co raz rzadsze, a przynajmiej w nim towarzystwie ciężko się takich doszukać :/ Te kwiaty były po prostu słodkie. Ułożyło mi, że pomimo sytuacji w kinie nadal zależy mu na Grace. Ciekawe, czy dziewczyna wyjawi mu kiedyś prawdę.
    Ode mnie to chyba tyle. Życzę ci, żebyś znajdowała się z całym tym własnym czasie (dobo trwaj 48h!) i wodospadu weny na kolejny rozdział. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Pochłonęłam wszystko jak gąbka i chcę więcej :) Naprawdę to jest boskie i genialne.
    A z tej Rebecki naprawdę podła suka. Mam ochotę wyrwać jej głowę, a potem rzucić Grace na pożarcie. Bałam się już ze wyda się przed Shanem. Chociaż w sumie z niego tak dobry chłopak, że pewnie po dłuższej chwili zastanowienia zaakceptowałby jej naturę ^^
    Ale dlaczego? Dlaczego zrobiłaś to Madie? Dlaczego zrobiłaś z Braiana tego złego? Ugh. Zastrzelę cie przy najbliższej okazji ;P Ale tak na poważnie to nieźle mnie wkurzył. Gdybym była na miejscu Madison nawtykałabym mu tak bardzo ze uciekłby z podkulonych ogonem. I on jeszcze miesza jej w głowie tymi czułymi przeprosinami i całuskami. Rzyg… Na początku im kibicowałam, ale teraz jestem antyfanem. Pliss, nie paruj ich ;-;
    Ja mam zamysł na nową parkę :D Cóż. Może tym razem Madie i czarownik. Dave. Niewiele się pojawiał, ale bardzo mi przypasował. Hm… A może ten „nowy” co wspomniałaś, że dopiero się pojawi. Dobra. Koniec spekulacji ;P
    A i jeszcze coś o Drake’u. W sumie imię samo przez się kojarzy się ze złym charakterem. Choć czytałam dwie książki w której tak nazywali się bohaterowie, a jeden był mega zły, a drugi mega dobry to i tak brzmi jak dla bandziora… lub wampira o nieczystym sercu. ^^ Dlaczego on tak mami Lilly? Co on u diabła chce jej zrobić? Mam naprawdę straszne myśli. Wątpię czy by ją zabił, ale mógłby sprawić, że będzie… martwa. ^^ Wiesz o co mi chodzi? Albo bóg wie jeszcze co.
    No ci. Czekam na kolejny i życzę masy weny :*
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj dugo kazałaś nam czekać, ale po przeczytaniu tego rozdziału z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że był warto;) W sumie wspominałam Ci już chyba kiedyś, jak wielkie emocje wywołuje we mnie wątek Briana i Madison, ale powtórzę się: było mega! Ta para jest po prostu cudowna, a Briana uwielbiam coraz bardziej. Zachował się jak dupek, to jest fakt, bo rozkochał w sobie Madison (może niespecjalnie, ale jednak), a potem ją rzucił jakby nigdy nic, ale czuję, że ma swoje powody by zachowywać się w ten sposób. W pewnym sensie go rozumiem. Nawet jeśli poczuł coś do Mad to na pewno się do tego nie przyznaje przed samym sobą, bo się boi tej miłości skoro ostatnia skończyła się tak tragicznie. i wcale mu się nie dziwię, że stał się zimnym draniem, bo przeszedł wiele. I to jeszcze przez człowieka, którego nazywał najlepszym kumplem. Ale życie toczy się dalej i widać bardzo wyraźnie, że jego postrzeganie Madison się zmienia;D A mnie to rajcuje jak jasny pieron, bo uwielbiam czytać o takich skomplikowanych związkach! Nie da się niczym zastąpić tych emocji, czekania i niepewności. A Ty dajesz nam wszystkie te rzeczy za co ja, fanka wszelkiego romantyzmu, bardzo Ci dziękuję! :D A ten pocałunek... łaaaaaa!!! Oby to ich "docieranie" trwało jak najdłużej;D

    A zmieniając temat, ogromnie cieszy mnie, że wreszcie się wydało! Wreszcie Madison dowiedziała się o powrocie Drake'a. Bo już się obawiałam, że nigdy się to nie wyda. Teraz wiedzą i mam nadzieję, że szybko zaczną działać. No i jest to kolejny powód do spotkań Madison i Briana;D Nic tak nie łączy jak wspólny wróg^^ :D

    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział. Piszesz świetne opisy, a ta scena z pocałunkiem była genialna :D Czekam na następny rozdział.
    Weny :*
    http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. ten rozdzial byl swietny ! juz nie moge sie doczekac dzisiejszego :D no i w koncy "ta para" sie calowala ! uwielbiam ich i chce zeby do siebie wrocili :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwazam tak samo otej scenie z pocalunkiem <3
    I ze zeniecierpliwieniem czekam na dzisiejszy rozdział :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. dlaczego nie dodalas wczoraj rozdzialu??
    za kazdym razem mnie zawodzisz bo od kilku rozdzialow nigdy nie dodajesz ich z terminem ktory wczesniej sama wyznaczylas..
    i wlasnie przez takie cos tracisz czytelnikow oraz komentujacych..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dodałam ,bo było tylko 6 komentarzy, a więc sporo osób nie przeczytało,albo przeczytało i nie chciało się komentować. Ja rozumiem brak czasu, ale wasza opinia jest dla mnie ważna i tylko na nią czekam,bo chcę wiedzieć czy wam coś się podobało czy nie i czy coś dalej kontynuować, a może np. nie chcecie jakiegoś wątku. Rozdział będzie jutro. Gdyby te 10 komentarzy było wcześniej byłby terminowo,bo jak napisałam kiedyś: moje regularne dodawanie rozdziałów zależy także OD WAS ;)

      Usuń
    2. Dobrze ze chcociaz wytlumaczylass o co chodzi ;) Ale następnym razem napisz to w jakimś powiadomieniu :P
      A jeżeli chodzi o wątki... Główną bohaterką jest Maddie, więc to o niej powinnaś pisać najwięcej:) O niej i Braianie ;)
      Albo możesz zrobić też tak , że w szkole lub miasteczku zjawi sie nowy chłopak. Będzie sie krecil kolo Maddie. Braian będzie oczywiscie chorobliwie zazdrosny, a dalej to już pozostawiam wszystko w twoich rękach i twojej wyobraźni ;)
      Czekam ze zniecierpliwieniem kiedy dodasz dzisiejszy rozdział ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. No właśnie. Ten rozdział był fantastyczny :)
    Ale gdzie następny ? ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. A mogę wiedzieć o której godzinie dodasz dzisiaj ten rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinien być już o 15, bo jeszcze tylko kilka poprawek,korekta i gotowe :) no i dobranie gif'ów :)

      Usuń
    2. To super:) Już się nie mogę doczekać;) I obiecuję że od razu skomentuję, bo od kilkuu rozdziałów zauważyłam że moich komentarzy brak.. Zazwyczaj robię tak, że czytam i na tym koniec, bo po prostu zapominam komentować ;/ Ale jeżeli tak bardzo zależy ci na opinii innych osób to obiecuję że się poprawię ;)

      Usuń
    3. Miło mi to czytać :) rozdział już jest i przepraszam za mały poślizg czasowy

      Usuń
  12. rozdzial mial byc o 15 a dalej go nie widze .. szkoda ze jestes taka nieslowna ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam ale doszły obowiązki przedświąteczne. Rozdział już jest. teraz wasze kolej :)

      Usuń
  13. No i mamy romans! Teraz już się Braian nie wyprze, ze nie czuje nic do madison, jak ja wiem, że jednak coś między nimi jest! I to już nie jest nieodwzajemnione zauroczenie nastolatki, tylko prawdziwe, realne uczucie! I się pocałowali i wcale nie było to udawane z żadnej ze stron! O Boże, jak ja nieskładnie piszę, ale to jest takie mocne, ze masakra! Kocham tę parę tym bardziej, że w przeciwieństwie do Shane i grace u nich się naprawdę coś dzieje! A tak właściwie, to w tej scenie, kiedy Braian ją przepraszał to przypominali mi trochę Christiana i Anastasię z '50 twarzy Greya" xD
    Zastanawiam się jeszcze, co będzie teraz, kiedy dziewczyny już dowiedziały się o związku Lilly z Drake'iem xD Będzie się działo!

    OdpowiedzUsuń