INFO:
Wiem, że długo nie wstawiałam rozdziału. Nie będę już tłumaczyć czym było to
spowodowane, bo Ci co chcieli wcześniejszą notkę z wyjaśnieniem przeczytali.
Mam nadzieję, że rozdział będzie się podobał. Jestem ciekawa waszych opinii i
tego ile osób zostało z moim opowiadaniem. W następnym rozdziale już teraz obiecuję
duuuużo akcji. Kiedy on się pojawi? Nie wiem, ale obiecuję, że postaram się aby
była to krótka przerwa. Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
PS: Jak podoba wam się nowy wygląd bloga? Nagłówek? Kolorystyka? U mnie wszystko wygląda ok, nic się nie rozjeżdża itd. jestem ciekawa czy u was też wszystko gra. Kolory może mogą mieć inną barwę, bo to zależy od urządzenia, bo np. u mnie na laptopie są inne, a na tablecie inne, w sensie mają trochę inny odcień :) Dodatkowo nie trzeba będzie już szukać rozdziałów w archiwum bloga, gdyż dodałam spis rozdziałów w bocznej kolumnie :)
PS: Jak podoba wam się nowy wygląd bloga? Nagłówek? Kolorystyka? U mnie wszystko wygląda ok, nic się nie rozjeżdża itd. jestem ciekawa czy u was też wszystko gra. Kolory może mogą mieć inną barwę, bo to zależy od urządzenia, bo np. u mnie na laptopie są inne, a na tablecie inne, w sensie mają trochę inny odcień :) Dodatkowo nie trzeba będzie już szukać rozdziałów w archiwum bloga, gdyż dodałam spis rozdziałów w bocznej kolumnie :)
Rozdział XXVIII: Przebudzenie część
II
Wysiadł
z taksówki. Wbiegł po schodach na dziedziniec szpitala. Pospiesznym krokiem
udał się do wejścia. Automatyczne drzwi nie zdążyły się przed nim całkowicie
otworzyć, a on wpakował się do środka. Czym prędzej podążył do punktu
informacji, gdyż nie widział nikogo znajomego na poczekalni więc uznał, że
wszyscy są pod jakąś salą.
–
Dobry wieczór chciałbym dowiedzieć się w jakiej sali znajduje się Sharon Wels.
Przywieziono ją z wypadku samochodowego.
Szczupła
blondynka w okularach zmierzyła go wzrokiem marszcząc brwi.
–
Jest Pan z rodziny?
–
Em… tak jakby.- Zastanowił się przez chwilę nad tym co ma następnie powiedzieć.
– Jestem chłopakiem jej siostry.
Rejestratorka
wpisała podane wcześniej nazwisko do komputera.
–
Przykro mi, ale nikogo takiego tutaj nie przywieziono. Może trafiła do innego
szpitala.
Shane
otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak był to raczej odruch
niedowierzania. Przecież ten szpital był jedyny w okolicy. Następny był
oddalony o dobrych parę kilometrów. Po głowie zaczęły mu krążyć różne myśli.
Może siostra Grace miała wypadek w innym mieście, może nawet w innym stanie.
Tego nie wiedział i nie mógł się dowiedzieć, bo Grace nie odbierała od niego
telefonów. Miał już odejść od stanowiska z informacją, ale zawrócił w półkroku.
–
A czy mogłaby mi Pani powiedzieć, czy pracuje tu pani doktor o nazwisku Cross?
–
Tak…a dlaczego Pan pyta?
–
Nieważne. Dziękuję.
Odszedł
szybkim krokiem w stronę wyjścia. Teraz już nie wiedział co myśleć. – Skoro
siostra Grace miała leżeć w szpitalu w którym pracuje matka Dave’a, to dlaczego
jej tu nie ma?– To zaprzątało mu głowę.
Nie mógł pozbierać myśli. Nie rozumiał dlaczego został okłamany. Nie
przychodziło mu do głowy, co mogło być powodem ich kłamstwa.
Wyszedł
na powietrze. Wziął parę głębokich wdechów i wyjął komórkę. Łudził się, że tym
razem Grace być może odbierze. Jednak ponownie zgłosiła się automatyczna
sekretarka. Zadzwonił po taksówkę. Czekając na nią przemierzał chodnik w tą i z
powrotem. Poczuł zimne kropelki, spadające z nieba, na swojej twarzy. Zaczęło
padać. Obstawił kołnierzyk jesionki i włożył ręce do kieszeni. Po chwili
podjechała taryfa.
–
Dobry wieczór. Poproszę na Bancroft Way. Numer domu 1739.
Musiał
sprawdzić czy Grace jest u siebie, chciał poznać prawdę. Nie rozumiał dlaczego
go okłamała i dlaczego nie odbiera telefonów.
~~~*~~~
Chłodne
powietrze powodowało u niej dreszcze. Cała się trzęsła. Palce jej zesztywniały
z zimna. Pocierała dłonie o siebie, aby choć trochę je rozgrzać. To jednak było
jej najmniejszym zmartwieniem. Nie wiedziała czy dożyje rana, ale nie z powodu
zimna. Wiedziała doskonale, że Drake nie ma przyjaznych zamiarów. Teraz gdy
poznała całą prawdę o tym kim jest, bała się jeszcze bardziej. Nie mogła nadal
uwierzyć w jego słowa. Nie umiała sobie tego przetłumaczyć. Jak w jej
prawdziwym, realistycznym świecie, mogą istnieć wampiry? Przecież te
występowały tylko w filmach. Pamiętała doskonale jak jeszcze parę dni temu
oglądała premierę nowego sezonu jej ulubionego serialu z wampirami w roli
głównej. Nie raz wyobrażała sobie jak mogłoby to być gdyby w jej świecie
pojawił się wampir. Jednak wtedy w głowie snuła zupełnie inną historię. Nie
myślała wtedy, że owy wampir będzie chciał pozbawić ją życia, a także zabić jej
przyjaciół. Myślała o nim raczej jak o romantycznym kochanku, skrywającym
tajemnicę. Te marzenia odbiegały od sytuacji, w której się znajdowała. Cieszyła
się teraz każda minutą samotności. Nie było bowiem z nią Drake’a. Wyszedł kilka
minut temu i jeszcze nie wrócił. Choć bała się robić cokolwiek spróbowała
wstać. Opierając się o ścianę podniosła się z podłogi. Jej nogi zatrzęsły się i
ugięły przez co straciła równowagę, ale nie upadła. Zachwiała się, podtrzymując
się nadal jedną ręką ściany. Przez kilka chwil stała w miejscu. Niepewnym
krokiem ruszyła w stronę stolika, na którym stała lampa naftowa. Podniosła ją
za cienki, metalowy uchwyt, a następnie wyciągnęła rękę przed siebie aby
oświetlić sobie drogę. Wszędzie panował brud. Widać było, że dawno tu nikt nie
mieszkał. Zastanawiało ją tylko skąd Drake wiedział o opuszczonej chacie w
środku lasu. Czy ona była jego? Czy może trafił na nią przypadkiem? – to
zaprzątało jej głowę. Podeszła do drzwi. Chwyciła za klamkę i pociągnęła ją w
dół, przymykając oczy ze strachu. Drzwi
się otworzyły. Popchnęła je lekko w przód. Wyszła na malutki, ciemny korytarz. Oświetliła
go po kolei z każdej strony. Na trzech ścianach były drzwi. Jedne uchylone.
Zajrzała przez nie. Była za nimi zakurzona kuchnia. Wycofała się. Pociągnęła za
drugie. Tam znajdowała się łazienka, choć trudno było tak nazwać to miejsce.
Żeliwna, zardzewiała, brudna wanna i coś na podobę toalety nie przypominało
dzisiejszych łazienek. Stąd wyszła jeszcze szybciej niż z poprzedniego
pomieszczenia. Czas przyszedł na ostatnie drzwi. Pociągnęła za klamkę.
Otworzyły się i wyszła na zewnątrz. Stała teraz na małym ganku. Deski
skrzypiały pod jej stopami. Rozglądnęła się na boki. Panowała kompletna
ciemność. Parę metrów od chatki rozciągał się las. Tylko niewielka polanka
dzieliła ja od gęstych drzew. Konary drzew szumiały poruszane wiatrem, co
potęgowało w niej jeszcze większy strach. Przygryzła dolną wargę, zmrużyła
oczy, po chwili je otworzyła i ruszyła do przodu. Pod gołymi stopami czuła
zimną, mokrą trawę. Padał deszcz. Zaczęła biec, najpierw wolno, potem coraz
szybciej. Po chwili lampa naftowa zgasła. Wiatr i dostające się do środka
kropelki wody zrobiły swoje. Cisnęła nią w bok. Biegła dalej. Zbliżała się do
drzew. Nagle usłyszała, że się w nich coś poruszyło. Zatrzymała się, zrobiła
kilka kroków w tył. Próbowała wytężyć wzrok. Teraz jedynym źródłem światła był
jasny księżyc, który przykrywały co chwila chmury deszczowe. Zobaczyła ciemną sylwetkę zbliżającą się do
niej. Gdy tylko postać wyszła z gąszczu drzew, zdała sobie sprawę z tego, że
był to Drake.
–
Nie, nie… - powiedziała do siebie i zaczęła biec w odwrotnym kierunku.
Nie
trwało to długo. Zatrzymała się gwałtownie po kilku sekundach biegu. Drake stał
przed nią. Z szyderczym uśmiechem zbliżył się do niej i ujął jej twarz w
dłonie.
–
Myślałaś, że uda Ci się uciec? – Popatrzył jej prosto w oczy – Zrobiłem to
specjalnie. Chciałem Ci dać nadzieję na to, że możesz uciec. Chciałem żebyś
myślała, że dasz radę się wydostać z tego…piekła.
–
Zabij mnie! Przestań się nade mną znęcać! – rzuciła mu w twarz i odepchnęła od
siebie.
W
tym momencie Drake głośno się zaśmiał. Echo niosło jego głos. Poklaskał w
dłonie.
–
Brawo za odwagę. Ale niestety cię nie zabiję…zrobię coś gorszego.
~~~*~~~
Nie
chcąc czekać do rana i wzbudzać podejrzeń rodziców Lilly pożyczaniem rzeczy ich
córki, której nie było, musieli wymyślić inny plan zdobycia jej osobistych rzeczy.
Nie mogli włamać się przecież do domu Fillas’ów i wziąć czegoś z pokoju Lilly. Trzeba
było więc włamać się tam gdzie takowa rzecz się znajdowała. Pozostała im więc
tylko jedna opcja – szafka szkolna. Mogli teraz wrócić na zabawę i
niepostrzeżenie zakraść się do szafek. Jednak ryzykowaliby tym, że zobaczy ich
ktoś ze znajomych. Co byłoby gdyby przypadkiem spostrzegła ich Lisa lub
Chelsea? Postanowili więc poczekać do końca zabawy i dopiero potem zjawić się w
szkole. Siedzieli z grobowymi minami w salonie Wels’ów. Madison co chwila
zerkała na Braiana i Dave’a. Widziała jak obaj ledwo wytrzymują w jednym
pomieszczeniu. Dla Braiana przychodziło to z większym trudem, co nie było dla
niej zdziwieniem. Sprawdzała też co jakiś czas komórkę, jednak tam nie było
żadnej wiadomości od Michaela. Nagle z zamyślenia wyrwało ich pukanie do drzwi.
–
No nie… – powiedział Braian wstając energicznie z miejsca.
–
Co jest? – zapytała Madison, jednak ten nie mówiąc nic więcej poszedł otworzyć.
Po
chwili usłyszeli z korytarza zaniepokojony i zdenerwowany głos Shane’a. Grace
zerwała się na równe nogi.
–
Braian czy jest Grace?
–
Nie ma. Jest w szpitalu u siostry.
–
W tym którym pracuje mama Dave’a?
–
Tak, a co? Nie mam czasu. – Chciał zamknąć drzwi, ale Shane przytrzymał je
ręką.
–
Nie kłam. Byłem tam. Nie przywieziono żadnej Sharon Wels! – W tej chwili nie
czuł strachu, jak niegdyś przed Braianem. Chciał wiedzieć co się dzieje i
dlaczego Grace go zwodzi. Nie myślał o tym czy brat ukochanej przyłoży mu w
twarz, chciał dowiedzieć się prawdy za wszelka cenę.
Braian
zacisnął pięść. Miał dość problemów. Nie potrzebował kolejnego, ani tłumaczenia
się dla jakiegoś szczeniaka. Miał ochotę już go wygonić, ale poczuł rękę na
swoim ramieniu. Była to Grace. Kiwnęła głową w tył, co wskazywało na to, że
chce aby brat zostawił ją z Shane’em sam na sam.
–
Grace co się dzieje? Dlaczego mnie
okłamaliście?
–
Shane…Ja chciałabym Ci to wszystko wytłumaczyć…ale nie mogę. Naprawdę nie mogę…
–
Myślałem, że to wszystko co jest między nami… – Popatrzył na nią i przeczesał
sobie nerwowo włosy ręką. – Najwidoczniej się pomyliłem. – Słowa dziewczyny
zraniły go. Poczuł się jak obcy, któremu nie można zaufać.
Grace
chciała coś powiedzieć, zatrzymać go, ale nie wiedziała co mogłoby go
zatrzymać. Wargi jej zadrżały, a w oczach stanęły łzy. Poczuła ukłucie w sercu.
Bała się, że może go stracić, a tego by nie wytrzymała, gdyż był on jej oazą
spokoju od wszystkich jej udręk. To przy nim czuła się zwyczajnie. Zapominała
kim jest i jaką tajemnicę przed światem musi skrywać. Piętno, które nosiła od dziecka na swoich barkach
ulatywało przy jego obecności. A teraz mogła to wszystko stracić. Już chciała
ruszyć za nim, jednak usłyszała cichy głos z głębi korytarza:
–
Grace potrzebujemy cię tutaj – powiedziała Madison patrząc na przyjaciółkę ze
smutkiem w oczach.
~~~*~~~
Otworzyła
obolałe i ciężkie powieki. Jaskrawe, jasne światło poraziło jej źrenice.
Chciała przysłonić oczy ręką, jednak nie mogła jej unieść. Coś ją trzymało.
Przewróciła głowę na bok. Ponownie otworzyła oczy. Malował jej się niewyraźny
obraz. Rozmyte linie powoli jednak stawały się coraz ostrzejsze. Jej ręka była
przywiązana. Druga także. Chciała ruszyć nogami. Jednak i te były związane.
Była zdziwiona, że jednym ruchem nie może zerwać pasów, które ją krępowały.
Przecież zawsze miała na to siłę, była wampirem. Jednak teraz czuła się jak
zwykły człowiek, który może mało zdziałać.
–
Nareszcie się obudziłaś. – Usłyszała z prawej strony pomieszczenia i ujrzała w
tej chwili męską sylwetkę. Przymrużyła oczy by lepiej ujrzeć twarz osobnika. Przez
chwilę nie wiedziała kim on jest, jednak po krótkim zastanowieniu zdała sobie
sprawę z tego, że już go widziała.
–
To ty byłeś na parkingu! – powiedziała szarpiąc się z pasami, które ją
krępowały.
W
tej chwili usłyszała oklaski.
–
Brawo! Jakaż ty spostrzegawcza. – Zadrwił stojąc nad nią.
–
Czego chcesz? Niczego Ci nie powiem!
–
Nie byłbym tego taki pewien. Otóż mam swoje sposoby na to by wydobyć z ciebie
to co chcę. – Przyłożył wskazujący palec do swojej skroni – A nawet jeśli mi
się to nie uda…to będę czerpał przyjemność ze sprawiania Ci bólu.
Jennifer
szarpnęła się jeszcze raz jednak nic to nie dało – pasy trzymały zbyt mocno, a
ona była zbyt słaba, jednak nie wiedziała dlaczego.
–
Co mi dałeś?! Dlaczego jestem taka słaba?!
–
Otóż na strzale, która tkwiła w twojej klatce, była specjalna mikstura, która
najpierw cię uśpiła, tak aby wszyscy myśleli, że jesteś martwa, a następnie
osłabiła, abyś nie mogła mi uciec.
–
Po co to? Nie mogłeś mnie zabić od razu?!
–
To nie sprawiłoby mi tyle przyjemności. Poza tym jesteś moim punktem
informacyjnym, ale i przynętą.
–
Na kogo?
–
Na Drake’a.
Jennifer
zdała sobie sprawę z tego, że skoro ona jest jego przynętą, to dla Drake’a
udało się uciec. Jednak nie rozumiała tego, jak ma być przynętą skoro wszyscy
pomyśleli, że jest martwa.
–
Nie rozumiem! Przed chwilą mówiłeś, że wszyscy myślą, że jestem martwa. Wiec
jak mam być przynętą?
–
Już w moim interesie leży to aby Drake dowiedział się, że jednak żyjesz. A
reszta nie musi o tym wiedzieć.
Teraz
już nie rozumiała niczego. Najpierw pomagał wrogom Drake’a, a teraz nie chce
aby wiedzieli, że ma osobę dzięki której mogą go złapać.
–
Widzę, że jesteś lekko zdezorientowana, pozwól że cię naprowadzę. – Założył
ręce na klatce piersiowej. – Otóż pomagałem im dla własnej korzyści. Tak
naprawdę od początku chciałem złapać Drake’a. Oni spadli mi z nieba.
Jennifer
przymknęła oczy – nic nie rozumiała. Po chwili podniosła wzrok.
–
Skoro i tak stąd nie wyjdę żywa. Oświeć mnie, bo nadal nie rozumiem, dlaczego
tak bardzo chciałeś złapać akurat Drake’a.
–
Dwa lata temu nie obchodziło mnie to czym zajmował się mój ojciec. Nie chciałem
przejmować jego… - Zawahał się przez chwilę nad dobraniem słowa, po czym
wycedził jakby z niechęcią: - Interesu. Ale pewnego dnia zgodziłem się zabrać z
nim na jedną z wypraw, które sam tak zawsze nazywał. Kazał mi zostać w
samochodzie. – Odszedł od stołu i stanął twarzą do ściany. Tępym wzrokiem
patrzył na chłodny kolor farby. – Myślałem, że ten dzień zakończy się jak zwykle
– ojciec wróci do domu, wypije szklankę whisky z lodem, będzie próbował mnie
przekonać, że to co robi to także moje dziedzictwo. Jednak gdy czekałem w samochodzie,
a ojciec ze swoim kompanem chodził po lesie, coś przebiegło obok auta. Nie
widziałem co to było. Najpierw pomyślałem, że to jakiś ptak zniżający lot.
Myliłem się. Potem słyszałem tylko krzyki. Chciałem wysiąść ale ojciec zabronił
mi wysiadać bez względu na to co będzie się działo. Zawsze osiągali to co
chcieli. Żaden wampir nie przetrwał starcia z nimi. Teraz było inaczej. Ten był
chytrzejszy, szybszy. Zabił ich. A ja nie mogłem nic zrobić. Nie zabił mnie
tylko dlatego, że samochód w którym siedziałem został specjalnie wzmocniony,
aby wampiry nie wyczuwały woni ludzkiej. Tamtego dnia zrozumiałem, że moim
przeznaczeniem jest zabijać takie kreatury jak ty. – W tej chwili odwrócił się
w jej stronę z lodowatym spojrzeniem i lekkim uśmiechem na ustach.
–
Tym wampirem był Drake – rzekła z przekonaniem w głosie.
–
Zgadłaś!
Jennifer
czuła, że nie wyjdzie z tego żywa. Nienawiść jaka biła od łowcy była jasnym
przekazem – ZGINIESZ.
–
Mój ojciec był inny niż ja… – W tej chwili podszedł do stołu i wziął z niego
skalpel, a następnie zanurzył go w jakiejś niebieskiej substancji. – Szedł na układy
z wynaturzeńcami. Chociażby z wilkołakami. Uważał ich za zbliżonych do ludzkiej
rasy. Mówił, że mają uczucia i nie krzywdzą bez potrzeby jak wampiry, chodź
twierdził, że zdarzały się wyjątki i kilku zabił. Cenił sobie rodzinę Wels’ów.
Ojciec przyjaciela twojego kochasia Drake’a był dobrym znajomym ojca. To
dlatego ten cały Braian – alfa – szukał pomocy w moim domu, nie wiedząc, że
ojciec nie żyje. Wtedy już droga była prosta. Wiedziałem, że muszę uważać i
mieć kogoś silnego po swojej stronie. On był idealnym kandydatem do walki z
Drake’iem.
Jennifer
chciała coś powiedzieć jednak nie zdążyła i wydała z siebie okrzyk bólu. Conor
przeciął jej przedramię od wewnętrznej strony. Nacięcie było bardzo głębokie,
na tyle, że było widać tkankę i mięśnie. Krew zaczęła wypływać bardzo szybko. Szczypiący
i piekący ból przeszywał jej rękę.
–
Co to jest?!
–
A to jest specjalna mieszanka, która nie pozwoli by twoja rana się zagoiła.
Myślisz, że nie ma niczego co może was powstrzymać? Mylisz się. – Uśmiechnął się
triumfalnie. Od wielu lat szukał ukojenia dla bólu i złości, którą czuł po
śmierci ojca. Teraz gdy zadawał ból wampirzycy wypełniała go radość, którą nie
mógł się napawać.
OMG! Pierwsza :)
OdpowiedzUsuńViki przepraszam, że tak późno :(
Rozdział cudowny jak zawsze. Mam nadzieje, że Grace i Shanem, gdyż polubiłam ich jako parę. Czekam na dalszy rozwój akcji.
Przesyłam buziaczki i życzę weny :*
Maya Redbird
To miło, że polubiłaś Grace i Shane'a :) Co z nimi będzie okaże się wkrótce :) Pozdrawiam :*
UsuńJesteś okrutna, że nie chcesz mi powiedzieć. Może jakaś mała wiadomość, czy muszę czekać, z niecierpliwością na kolejny rozdział.
UsuńP.S. Mam mało prośbę, mogłabyś na mojego bloga w spamie dawać mi wzmiankę o nowym rozdziale? Byłabym bardzo zachwycona, gdybyś mogła.
Pozdrawiam i ściskam cieplutko :*
"zdobycia jej osobistości" jest niepoprawne. "Osobistość" i "rzeczy osobiste" to nie to samo, a zgaduję, że w tym zdaniu chodziło Ci o to drugie.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Grace i Shane'a. Byli razem bardzo słodcy, tworzyli świetną parę i byli taką odskocznią od tej nienawiści, akcji, kłamstw, dziwnych relacji. Mam nadzieję, że Grace jakoś mu to potem wyjaśni i że ich związek się nie skończy.
Cały czas miałam wrażenie, że z tym Connorem jest coś nie tak, a teraz proszę - wyszło szydło z worka. Ale to dobrze, że jego motywy okazały się inne, niż początkowo można było sądzić. Dzięki temu jest ciekawiej.
Cóż, nie wiem czy mam czekać na kolejny rozdział, czy nie, bo pojawiają się tak rzadko, że czasem tracę nadzieję, że się pojawią xD Ale mam nadzieję, że Twój powrót jest tym razem tak na serio, serio i niebawem dowiem się, jak to wszystko rozwiążą.
Pozdrawiam!
Tak chodziło o rzeczy osobiste, mój błąd i przeoczenie. Co do Conora to od początku bylo to tak zaplanowane. Wszystkich chciałam wprowadzić w błąd co do jego osoby i mi się udało, choć niektórzy, tak jak m.in. ty, mieli co do jego intencji wątpliwości :D obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej, czekam na wsze opinie, chcę zobaczyć ile osób tu jeszcze chce zaglądać :)
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńJak mówiłam ja czytam twoje opowiadanie, chociaż przybywam lekko spóźniona.
Na początek małe pytanie techniczne : jak dodać animowany gif na bloga, załóżmy taki jak w twoim rozdziale? Nie mogę tego rozgryźć, a chciałam jakoś urozmaicić eee... Tekst, or whatever.
Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się wkrótce i wszystko powoli zacznie się wyjaśniać. Od opublikowania poprzedniego rozdziału minął już jakiś czas i przyznam że wyleciały mi z głowy pewne rzeczy. Na przykład sprawa Sharon i ten wypadek. :<
Teraz może przejdę do naszych głównych antagonistów serii czyli Drake i jego zdziry. Mogę ją tak nazywać?
Odnosze wrażenie że Drake celowo pozwolił aby Lilly wydostała się na wolność, żeby Drake mógł się nią bawić i dalej grać w kotka i myszkę. Czy oni go w końcu zabiją czy nie? Conor niby ma jakiś plan przy którym chce wykorzystać Jennifer, ale czy ja wiem że to się uda? Kiedy próbowali go schwytać ostatnio źle się to skończyło. Dopiero teraz wyciągnęli wnioski z tamtej lekcji? Shame on you! Jeśli Conor jest sam nie poradzi sobie z dwoma wampirami. Drake jest przebiegły drań.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!
Co do wstawiania gifa. Jak wstawiasz nowy post, jak już wkleisz tekst rozdziału z np. Worda, to tam na górze na pasku zadań masz różne rzeczy. Takie jak ustawienie wielkości czcionki itd. Później dodawanie LINKU i następnie WSTAW OBRAZ. I trzeba to kliknąć i wybrać ze swojego komputera, z pulpitu lub folderu ( nie wiem w czym zapisujesz obrazki i gify) ten gif, który chcesz wstawić. Żeby gif był w miejscu w którym chcesz, kliknij najpierw tam kursorem a następnie te WSTAW OBRAZ. Możesz tez potem przenieść gifa jeśli zdecydujesz, że jednak w innym miejscu chcesz go mieć :) Mam nadzieje, ze wytłumaczyłam :)
UsuńCo do rozdziału. Drake zrobił to specjalnie dla Lilly, przecież nawet jej to prosto w oczy powiedział, że chciał jej dać nadzieję na ucieczkę. Czy Conor poradzi sobie sam z dwoma wampirami? Jakimi dwoma? Jennifer już jest złapana, chciałabym przypomnieć :) Uwierz mi Conor też jest przebiegły. A i nie zapominaj o pozostałych dwóch łowcach, a mianowicie Michaelu i Jacksonie :) Pozdrawiam :*
Znowu znikasz?:(
OdpowiedzUsuńMasz zamiar kontynuować to opowiadanie? Bo czekanie trzech miesięcy na kolejny rozdział to trochę przesada. Bardzo lubię tą historię, ale nie chce mi się czekać w nieskończoność na naxta. Dlatego proszę Cię o informację czy warto tutaj nadal zaglądać?
OdpowiedzUsuńJestem i wstawię na dniach nowy rozdział. Sprawdzałam regularnie ilość komentarzy i tak czekałam aż wszyscy przeczytają, bo były komentarze zaledwie od 3 OSÓB więc to jest dość mało. Nie rozumiem dlaczego nie można napisać choć kilku słów. Skąd mam wiedzieć,że oprócz tych 3 osób ktoś to przeczytał i chce czytać dalej? Uwierzcie czekam na wasze opinie i znaki od was, że tu JESTEŚCIE
UsuńI nadal nie ma rozdziału; (
OdpowiedzUsuń